Zdechły dzik przeleżał przez ponad dobę na chodniku w Wołominie. W dodatku weterynarz odciął mu nogę w celu pobrania próbek badań.
Mieszkańcy wydzwaniali do straży miejskiej, funkcjonariusze jednak bezradnie rozkładali ręce. Mówili, że zwierzę, które zginęło w wypadku komunikacyjnym mogliby przenieść. Padłego dzika zabraniały dotykać nieżyciowe przepisy prawne. Musiały go więc przez ten długi czas oglądać przechodzące dzieci i matki z wózkami oraz był narażony na rozszarpanie przez drapieżniki.
Cóż to za nieżyciowe przepisy?
– Gmina Wołomin znajduje się w obszarze zagrożonym występowaniem ASF (Afrykańskiego Pomoru Świń), co wymusza konieczność zastosowania odgórnie ustalonych przez instytucje państwowe procedur – stwierdza Anna Jurkowiecka, inspektor z wołomińskiego Wydziału Mediów i Komunikacji. – Ciała nie mogliśmy przenosić ani dotykać, musiało zostać uprzednio zbadane.
Dlaczego prawo zabrania dotykania padliny dzika? Zastępca Komendanta Straży Miejskiej w Wołominie, Jarosław Gorczyca, pospieszył z wyjaśnieniem nam tych przepisów. Materiały informacyjne dają jasne wytyczne:
„Jak postępować po znalezieniu padłego dzika? Jeżeli to możliwe, oznakować miejsce znalezienia zwłok dzika w celu ułatwienia ich odnalezienia przez właściwe służby; powstrzymać się od dotykania zwłok dzika i pozostawić je w miejscu znalezienia – nie należy zbliżać się do miejsca znalezienia zwłok; zgłosić fakt znalezienia padłego dzika do właściwego miejscowo powiatowego lekarza weterynarii lub najbliższej lecznicy weterynaryjnej lub straży miejskiej lub miejscowego koła łowieckiego lub starostę, burmistrza, wójta gminy. W trakcie zgłoszenia należy podać miejsce znalezienia zwłok”.
Padlinę najpierw bada weterynarz, dopiero później zabiera ją firma, która podpisała z miastem kontrakt na tego rodzaju usługi.
Choroba ASF nie jest niebezpieczna dla ludzi, ci jednak mogą spowodować jej przeniesienie na świnie hodowlane i zaszkodzić zwierzętom. Wirus może przetrwać na padlinie bardzo długo, więc osoba, która dotknęłaby takiego dzika, nie mogłaby przebywać w miejscach hodowli świń przez 72 godziny.
Z powodu tej choroby ważne jest, żeby zwłoki padłych dzików były jak najszybciej sprzątane, żeby również żadne zwierzęta nie miały z nimi kontaktu.
Tym razem jednak truchło odebrano karygodnie późno. Dlaczego?
– Po otrzymaniu informacji o pobraniu próbek od zwierzęcia przez Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Warszawie, Urząd Miejski w Wołominie niezwłocznie poinformował Wykonawcę – Zbiornicę Skórzec Sp. z o.o., Skórzec – odpowiedzialnego za odbiór i utylizację zwłok zwierzęcych z terenu gminy Wołomin o konieczności odbioru truchła dzika – dodaje Anna Jurkowiecka. – Informację o tym, że truchło nie zostało odebrane otrzymaliśmy dopiero następnego dnia. Po powzięciu tej informacji niezwłocznie zawiadomiliśmy Wykonawcę i zażądaliśmy natychmiastowego zajęcia się sprawą oraz wyjaśnień zaistniałej sytuacji. Wedlug informacji, jaką otrzymaliśmy od wykonawcy awarii uległ samochód. Dzik został odebrany najszybciej, jak było to możliwe.
Niemiłemu incydentowi winne są więc nieżyciowe przepisy. Jedynemu wykonawcy zepsuł się samochód, a nikomu innemu nie wolno było ruszać padliny. Niestety, ustawodawca nie przewidział takiej nietypowej, wręcz tragicznej sytuacji. Przecież padliną mogły się zainteresować zwierzęta lub dzieci, a po dotknięciu przenieść wirusa na świnie hodowlane. Chyba najwyższa pora zmienić prawo.
Barbara Wiśniowska