Ewa Guszcza, mieszkanka Marek, reprezentowała Polskę w Mistrzostwach Europy w triathlonie. Cztery lata temu w ramach święta pań Ewa Guszcza po raz pierwszy wystartowała w biegu. Po sąsiedzku, w Zielonce, wzięła udział w Biegu Morsa na dystansie 5 km zakończonym morsowaniem. Tak się zaczęła jej przygoda ze sportem, która zaprowadziła ją… na tegoroczne Mistrzostwa Europy. Ale nie w bieganiu, lecz znacznie trudniejszej dyscyplinie (a raczej dyscyplinach) – triathlonie. We Francji na dystansie standard przepłynęła 1,5 km, pokonała 42 km na rowerze, a na koniec przebiegła jeszcze 10 km. Z ręką na sercu – kto z Państwa dałby radę?
– Cztery lata temu, po biegu w Zielonce, narzuciłam sobie reżim. Wracałam z pracy, wychodziłam dziarskim krokiem na spacer. Któregoś dnia w okolicach zwałki spotkałam Markowych Biegaczy. Razem z nimi pobiegłam, dostałam zaproszenie na wtorkowe treningi w MCER i tak się wkręciłam – wspomina Ewa Guszcza.
Pierwszy trathlon? W 2022 r. Wtedy jeszcze w sztafecie, startującej w Borównie koło Bydgoszczy, w najdłużej rozgrywanych zawodach triathlonowych w kraju.
– Jako mieszana sztafeta zajęliśmy drugie miejsce. Rok później zrobiliśmy już pełny dystans Ironman, czyli 4 km pływania, 180 km jazdy na rowerze i 42 km biegu – mówi Ewa Guszcza.
W 2023 r. po raz pierwszy w Nieporęcie samodzielnie pokonała trasę triathlonu (w formule ¼ Ironmena, czyli 1 km pływania, 45 km jazdy na rowerze oraz ponad 10 km biegania). W tym roku w Suszu, stolicy polskiego triathlonu, zmierzyła się z „połówką” Ironmena.
– Gdy startowałam, nie wiedziałam w ogóle, że jest opcja kwalifikacji do Mistrzostw Europy. W swojej kategorii wiekowej (K50) zajęłam drugie miejsce i otrzymałam propozycję wystartowania na zawodach we francuskim Vichy. Na początku nie byłam przekonana. Trzeba było poustalać i zorganizować wiele rzeczy związanych z terminami, przygotowaniem i z logistyką. Było dużo różnych wątpliwości, ale wszystko się ostatecznie udało. Jestem dumna i szczęśliwa, że mogłam reprezentować nasz kraj – podkreśla Ewa Guszcza.
A nie było łatwo, o czym pisze Marek Mielczarek, inny mieszkaniec naszego miasta, startujący w Vichy.
„Zimna woda, 15 stopni, trasa rowerowa po tak dziurawym asfalcie i niestety z ruchem samochodów, a na koniec bieganie po trasie szutrowej… I do tego lejący od rana w pięknym Vichy deszcz… asfalt śliski i niebezpieczny na bardzo ostrych zjazdach, gdzie rower rozpędzał się do ponad 60 km/h i bieganie po błocie i kałużach w ślizgających się butach jak na lodowisku…”
Ewa Guszcza łapie teraz odrobinę oddechu, ale już snuje plany na przyszłość. W tej bliższej wystartuje w kilku biegach lokalnych, w tej dalszej – nadal będzie brać udział w triathlonach. Marzy jej się jeszcze jedno wyzwanie – wziąć udział w kolejnym długim biegu ultra w górach. Pani Ewo, trzymamy kciuki!
MÓWIĄ O EWIE GUSZCZY…
Markowa wojowniczka
Urszula Mniszko, prezes Markowych Biegaczy
Malutka, drobna dziewczyna o wielkim harcie ducha i wielkiej sile umysłu – to mogę powiedzieć o reprezentantce Polski w triathlonie, która jednocześnie nosi niebieskie barwy Markowych Biegaczy. Na co dzień niezwykle ciepła, uśmiechnięta dziewczyna przygodę z triathlonem zaczynała od bieżni i wytuptanych tysięcy kilometrów. Wśród Markowych Biegaczy spotkała kolegów, którzy już połknęli bakcyla tej pięknej dyscypliny. I wciągnęło ją.
Jednak niech nikogo nie zmyli, że sukces przyszedł bez bólu. Sukces to tylko czubek góry, który wystaje z oceanu przelanego potu i przysłowiowych łez, bolących płuc i mięśni. To konsekwencja w treningach daje wymierne efekty. Ale Ewa jest zawzięta, nastawiona na osiąganie własnych szczytów niemożliwości.
Fajnie że jest z nami: nasza Markowa wojowniczka, Markowa klubowa, ale i Markowa miastowa.