Nie od dziś wiadomo, że grając zawodowo w piłkę nożną, można liczyć na naprawdę wysokie zarobki. Jesteście ciekawi, który z zawodników występujących w mazowieckich zespołach inkasuje zdecydowanie największą gażę? Rzućcie więc okiem do niniejszego tekstu.
Miejsce na piłkarskiej mapie Polski zobowiązuje
Od kilkunastu dobrych lat Warszawa to nie tylko administracyjna stolica naszego kraju. Z największym miastem województwa mazowieckiego wiążą się także wszystkie najważniejsze występy rodzimych zespołów na europejskich arenach w XXI wieku.
W sezonie 2016/2017 Legia zameldowała się w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Udało jej się to po dwóch dekadach nieobecności polskiej drużyny w tej fazie Champions League. Wiązało się to wtedy rzecz jasna z olbrzymimi gratyfikacjami finansowymi.
Jak wyglądają finanse stołecznej drużyny niespełna pięć lat później? Zgodnie z informacjami opublikowanymi na oficjalnej stronie klubu, przychody za okres 1 lipca 2021 – 30 czerwca 2022 wyniosły dokładnie 155,2 mln złotych (bez transferów). Ich struktura wygląda następująco:
- prawa telewizyjne – 60,3 mln
- sponsoring – 35,7 mln
- bilety i karnety – 25,6 mln
- najem – 17,7 mln
- inne – 8,1 mln
- towary – 7,9 mln
Żaden z sukcesów nie byłby oczywiście możliwy bez posiadania w składzie solidnych piłkarzy. A że PKO Ekstraklasa to takie specyficzne rozgrywki, w których wbrew pozorom zarabia się całkiem sporo, to Wojskowi muszą płacić swoim graczom naprawdę konkretne sumy.
Według danych dotyczących kampanii 2021/2022 w dziesiątce najlepiej wynagradzanych zawodników w ekstraklasie znalazło się aż pięciu Legionistów. Oto zestawienie ukazujące, ile zarabiają piłkarze z klubu mającego swoją siedzibę przy ulicy Łazienkowskiej:
- Artur Jędrzejczyk – 201 110 zł (pensja miesięczna)
- Bartosz Kapustka – 177 450 zł
- Filip Mladenovic – 172 718
- Josue – 167 986 zł
- Tomas Pekhart – 156 156 zł
Trzeba sobie powiedzieć otwarcie, że powyższe zarobki w porównaniu do sportowego poziomu są delikatnie mówiąc dość zawyżone. Warto jednocześnie zaznaczyć, że Legia nie jest jednak przypadkiem odosobnionym.
W innych klubach PKO Ekstraklasy z Mazowsza piłkarze także inkasują bardzo wysokie wynagrodzenia, które w porównaniu do osiąganych przychodów są gotowym przepisem na nieszczęście w niedalekiej przyszłości.
Pozytywne zaskoczenie
Euforia w Radomiu po awansie Zielonych do najwyższej piłkarskiej klasy rozgrywkowej była ogromna. Wszak tzw. wielkiej piłki w tym blisko 200 tys. mieście nie było już od ponad 25 lat.
Zaskakująco dobra dyspozycja już w pierwszym sezonie gry zaowocowała kilkukrotnym zwiększeniem przychodów w porównaniu do paru poprzednich kampanii. Według raportu firmy Deloitte popularne Warchoły w sezonie 2021/2022 wykazały 21,4 mln wpływów.
Niemal połowę tej kwoty (dokładnie 10,4 mln zł) pochodziło z transmisji. Kolejne 5 mln to środki od sponsorów. Swoje „trzy grosze” a konkretnie 3,4 mln zł zapewniło Miasto Radom. Ostatnie 2,1 mln zł to natomiast wpływy z dnia meczowego.
Jak wygląda natomiast kwestia zarobków piłkarzy w ekipie Radomiaka? W kuluarach mówi się, że najlepsi w drużynie tj. Raphael Rossi czy też Luis Machado mogą liczyć na comiesięczne wypłaty w okolicach 30-35 tys. zł.
Widać więc, że są to pensje dużo niższego rzędu niż te warszawskie, ale wciąż te kilkadziesiąt tysięcy to bardzo atrakcyjna sumka.
Naftowy potentat
Ostatnim z mazowieckich klubów w PKO Ekstraklasie jest Wisła Płock. W roku obrotowym 2021/2022 płocczanie osiągnęli dokładnie 20,1 mln zł przychodu. 11,8 mln to wpływ z tytułu transmisji, a 7,4 mln zł pochodziło wprost od dość licznego grona sponsorów z naftowym koncernem PKN Orlen na czele.
Zgodnie ze wspomnianym raportem, Wisła w okresie objętym analizą była zespołem wydającym największy procent swoich przychodów na pensję graczy. Na liście płac figurowali m.in.:
- Dominik Furman – 50 tys. zł*
- Jakub Rzeźniczak – 44 tys. zł*
- Łukasz Sekulski – 42 tys. zł*
*kwoty przybliżone
W młodości siła
Jaki wniosek nasuwa się po krótkiej, lecz wyjątkowo precyzyjnej analizie finansów mazowieckich drużyn występujących w futbolowej elicie?
Nawet wydawanie kilkukrotnie większych sum na płace czołowych graczy nie da wymiernych korzyści, gdy szkolenie młodzieży w tychże zespołach będzie na wyjątkowo niskim poziomie.
Co prawda w ostatnich latach da się zaobserwować w tym aspekcie wyraźną poprawę, jednak do zachodnich wzorców brakuje nam jeszcze całkiem sporo. Póki się to nie zmieni, to polska piłka będzie nadal w tym samym miejscu, w którym znajduje się obecnie.