O sytuacji w wołomińskim MZO, możliwościach wprowadzenia rozwiązań celem zażegnania sporu pomiędzy protestującymi mieszkańcami a Zarządem Spółki i wołomińskim samorządem z Igorem Sulichem, nowo powołanym prezesem Miejskiego Zakładu Oczyszczania rozmawia Teresa Urbanowska
? Obejmuje Pan funkcję Prezesa MZO w bardzo trudnej sytuacji. Jakie zadania Rada Nadzorcza i Burmistrz postawili Panu na najbliższy czas?
? Do sprawy wszyscy podchodzimy z pełną powagą. Decyzją Pani Burmistrz pod koniec listopada powołano nową Radę Nadzorczą. Znalazły się w niej osoby, które mają duże doświadczenie. Oprócz dwóch aktywnych prawników, z których jeden w swojej karierze zawodowej był zastępcą Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, a drugi nadal jest dyrektorem biura prawnego notowanej na Giełdzie Papierów Wartościowych firmy zajmującej się inwestycjami infrastrukturalnymi, trzecim, nowo powołanym Członkiem Rady Nadzorczej jest wykładowca akademicki z tytułem doktora ekonomii, do tego praktyk, doradca i analityk finansowy wielu czołowych krajowych firm.
Cel postawiony przez Panią Burmistrz jest jeden ? unormować funkcjonowanie firmy, tak by oprócz pracy na rzecz miasta firma dalej generowała dodatni wynik finansowy.
? Pana nominacja spotka się pewnie z różnymi komentarzami. Proszę powiedzieć jakie ma Pan kompetencje do sprawowania tej funkcji?
? Doskonale znam historię ostatnich 10 lat funkcjonowania spółki, na bieżąco śledząc jej działalność jako radny Rady Miejskiej w Wołominie w latach 2006-2014. Również w obecnej kadencji, jako radny powiatowy z Wołomina, śledziłem losy spółki. Fakt, że dotychczas moje życie zawodowe związane było z nieco inną formą działalności, była to praca na styku firm i organizacji pozarządowych oraz instytucji publicznych, ale tutaj jest wiele rzeczy wspólnych. Wcześniej, z sukcesem, doprowadzałem do szczęśliwego zakończenia projekty znacznie przewyższające roczny budżet MZO. Liczę, że zdobyte wtedy doświadczenie, przy wsparciu załogi MZO, jak i samych mieszkańców Wołomina, pozwoli odnieść nam kolejny, tym razem wspólny, sukces. Jeśli chodzi o doświadczenie merytoryczne, to śmiało mogę powiedzieć, że ukończone, co prawda spory czas temu, z wynikiem bardzo dobrym, pięcioletnie Międzywydziałowe Studia Ochrony Środowiska na Uniwersytecie Warszawskim, dały mi dobre podstawy merytoryczne do pełnienia obecnej funkcji.
? Funkcjonują dwie ekspertyzy dotyczące prawidłowości procedury tworzenia RIPOK-u. Czy jest prawna możliwość utrzymania wybudowanej przez MZO instalacji?
? Zapewne tak, jednak jest wiele czynników, które mogą wpłynąć pozytywnie lub negatywnie na dalsze losy instalacji. Sprawa z formalnego punktu widzenia jest mocno skomplikowana i nawet te wspomniane przez panią, dwie obszerne ekspertyzy, nie wyczerpują wszystkich możliwych scenariuszy.
? Od kilku miesięcy przygląda się Pan funkcjonowaniu MZO od wewnątrz. Trudno w tym miejscu nie zapytać o RIPOK, który spotyka się z protestem Zielonego Wołomina. Czy są Panu znane rozwiązania technologiczne mogące sprawić, aby ?wilk był syty i owca cała??
? Pół roku bycia wewnątrz, dało mi pogląd na dwie strony medalu. Firma funkcjonująca od 40 lat w różnej formule na lokalnym rynku, to zżyci z zakładem pracownicy. Większość z nich z wieloletnim stażem pracy, dla których MZO jest nie tylko miejscem pracy, ale sporą częścią ich całego życia, w które się mocno angażują. To duża wartość dodana dla całej organizacji. Z drugiej strony mamy Zielony Wołomin i mieszkańców, którzy de facto łożą podatki do miejskiej kasy. Ich przychylność, znalezienie wspólnej płaszczyzny porozumienia, jest warunkiem koniecznym do dalszego funkcjonowania zakładu i na tym w szczególności skupią się moje najbliższe działania. Przede wszystkim trzeba rozmawiać i jasno stawiać sprawy, rozwiewać wątpliwości i obawy.
? Czy wymyślił już Pan ?złoty środek? na obecną sytuację?
– Sam, bez udziału mieszkańców, jak również pracowników, niczego mądrego nie wymyślę. Na pewno trzeba szukać kompromisu i nie jest to proste, ale też nie jest niemożliwe. Czas pokaże.