O drogach, odpadach, pieniądzach i hejcie rozmawiamy z Jackiem Orychem, burmistrzem Marek
? Nie ma Pan czasem ochoty postąpić zgodnie z popularnym powiedzeniem ?A może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady??
? Czemu? Roboty nadal jest dużo, a ja do tych pracowitych należę.
? A nie odechciewa się Panu czasem, czytając komentarze w Internecie? Przecież nawet dobra wiadomość potrafi być ?okraszona? hejtem?
? Taki urok współczesnych czasów. Liczyłem się z tym, gdy ponownie startowałem na burmistrza. Trzeba mieć twardą skórę i robić to, czego potrzebuje miasto.
? Zastanawiał się Pan, z czego to wynika?
– Motywacje mogą być różne. Na pewno większość z nich wypływa z oczekiwań. Dużo ludzi niedawno sprowadziło się właśnie do Marek. Niedawno policzyliśmy, że w mieście powstaje kilka tysięcy mieszkań. Za rok ? dwa lata przybędzie około 10 tys. mieszkańców. Mają inną perspektywę. Nie mogli zobaczyć wysiłku, który mareccy samorządowcy i państwo ponieśli w ostatnich dwóch dekadach. Tego, jak bardzo goniliśmy stracone lata PRL.
? A tak konkretnie?
? Gdy patrzę na ostatnie 20 lat w naszym mieście, widzę przynajmniej trzy kluczowe wydarzenia, które diametralnie poprawiły jakość życia w Markach. Po pierwsze, oddanie obwodnicy spowodowało, że po mieście można poruszać się bez korków. Ci, którzy mieszkają tu przynajmniej kilka lat, pamiętają gigantyczne korki w Alei Piłsudskiego. Drugim kluczowym wydarzeniem była budowa (a obecnie rozbudowa) sieci kanalizacyjnej. Tego, co pod ziemią, nie widać. Tymczasem do listopada 2020 r. powstało 210 km sieci kanalizacyjnej i uwolniło ogromną część miasta od korzystania z usług asenizacyjnych. Trzecim kluczowym wydarzeniem była budowa i rozbudowa bazy edukacyjnej. Wybudowaliśmy Mareckie Centrum Edukacyjno-Rekreacyjne, rozbudowaliśmy dwie szkoły podstawowe, postawiliśmy dwa budynki przedszkolne. Z finansowego punktu widzenia kosztowało nas to bardzo dużo, ale dzięki temu dzieci mają gdzie się uczyć.
? Ale jednym z głównych wątków w dyskusjach internetowych są drogi?
– Wcale się temu nie dziwię. Tu boli nas tylko jedna rzecz ? sugerowanie, że przez pięć lat nic z drogami nie zrobiliśmy. Bo robiliśmy, ale tyle, ile mogliśmy finansowo udźwignąć. Czyli prawie 60 ulic. Niestety, nie mam wytwórni papierów wartościowych i nie wydrukuję tylu pieniędzy, ile potrzebujemy.
? A ile potrzeba?
? Dużo. Może podam taki przykład. W Markach mamy około 75 km dróg gruntowych. To tak, jakbyśmy mieli wybudować drogę gminną ze Strugi do Ostrowi Mazowieckiej. Teraz dodajmy do tego 75 km dróg asfaltowych, których nawierzchnia w większości też nadaje się do wymiany.
I znów ? to była trasa, jak od M1 do Żyrardowa. To pokazuje, ile mamy do zrobienia.
? Ma Pan jakiś pomysł na to?
? W tym roku testujemy pomysł przebudowy dróg gruntowych na asfaltowe w uproszczonej formule. Na razie rozstrzygnęliśmy przetargi na dwie takie ulice. Jeśli Rada Miasta zaakceptuje budżet na przyszły rok, będzie ich więcej ? mam nadzieję, że około dziesięciu. Ale tu będę podkreślał ? to jest robota na lata, którą komplikuje kwestia własności gruntów pod drogi.
? Jak często to się zdarza?
– Często. Dlatego w przypadku dużych inwestycji sięgamy po procedurę ZRID, czyli zezwolenia na realizację inwestycji drogowej, które umożliwia wykup gruntów. Gdyby nie było takiego narzędzia, nie wybudowaliśmy Zygmuntowskiej-Zagłoby, Sosnowej-Kościuszki, teraz dzięki ZRID będziemy mogli dokończyć dojazd do Mareckiego Centrum Edukacyjno-Rekreacyjnego.
? Obiecywał Pan też realizację tak dużych inwestycji jak przebudowa Lisa-Kuli i budowa ciągu Karłowicza-Sobieskiego-Modrzewiowa.
? Tak. I nadal to podtrzymuję, choć rozumiem zniecierpliwienie mieszkańców. Po pierwsze, musieliśmy to zrobić przez ZRID, a to zajmuje dużo czasu. Po drugie, musimy mieć na te inwestycje pieniądze. Proszę pamiętać, że w krótkim czasie rozbudowywaliśmy bazę edukacyjną i to tam poszły ogromne środki. A budżet nie jest z gumy.
? A teraz już Pan ma te pieniądze?
– Znaleźliśmy rozwiązanie, jak to zrobić. Chcemy zrobić nie dwie, a cztery ulice w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Kończymy przygotowania do rozpoczęcia wyboru partnera do tych inwestycji. Tak jak w przypadku MCER ? będzie to dość nowatorski projekt w polskich warunkach, dlatego starannie się do niego przygotowujemy. Trzymam kciuki, żeby się powiódł. Jeśli tak się stanie, przetrzemy szlak innym polskim samorządom.
? Dla wielu samorządów problemem okazały się ostatnio śmieci. Znaleźliście się między młotem a kowadłem. Z jednej strony firmy, które radykalnie podniosły stawki w przetargach, z drugiej strony mieszkańcy, którym nie podobała się podwyżka opłat?
– Mam wrażenie graniczące z pewnością, że byliśmy jednym z pierwszych miast, w którym doszło do realizacji tego negatywnego scenariusza. Do dziś tłumaczymy mieszkańcom, że
w tej sprawie występujemy w roli organizatora procesu, który nic nie zarabia. Prawo tego zabrania. Musimy tak skalkulować opłaty, żeby pokrywały koszty wywozu i zagospodarowania opadów.
? Dlatego przeszliście na system rozliczenia ?od wody??
? Też, ale sprawa ma szerszy kontekst. Wcześniej mieliśmy system od zadeklarowanej osoby. Jak to z deklaracjami ? różnie bywa. Niestety często nie pokrywają się z rzeczywistością. Dlatego wprowadziliśmy system od zużycia wody. Z czterech dostępnych prawnych rozwiązań jest najsprawiedliwszy, choć nieidealny. Na pewno wciąga do systemu te osoby, które zaniżały lub unikały opłat.
? Ale za zmianę systemu też oberwaliście od części mieszkańców?
? A czy mieliśmy inne wyjście? Mieliśmy tolerować sytuację, w której uczciwi oraz budżet miasta mieli płacić za tych, którzy oszczędnie gospodarują prawdą?
? Plany na Nowy Rok?
? Jak już się pandemia uspokoi – wyjechać w Bieszczady (uśmiech). Ale tylko na tydzień.
Dobry wieczór Pan Burmistrz m. Marki jest bardzo ciepłym i dobrym człowiekiem bardzo dba o nasze miasto dużo zrobił w pierwszej kadencji myślę, że w drugiej spełni oczekiwania mieszkańców z wyrazami szacunku Krystyna Bischoff