Od dziecka źle znosiłem podróże. W samochodzie czułem się fatalnie, o autobusach nawet nie chciałem słuchać, nieco lepiej było w tramwajach czy kolejce WKD, stosunkowo dobrze jeździło mi się pociągami – odczuwałem to tylko jeszcze przez kilka godzin po podróży. Dziś jest znacznie lepiej, ale i tak ich unikam.
Niektórzy znajomi żartują sobie ze mnie – uważają, że moje wołomińskie pasje i mania zbieracza wynikają tylko z tego, że nie znam innych miast, że nie mam porównania. Może jednak coś w tym jest? Wystarczyła czterogodzinna podróż na Mazury i kilka spacerów po Olecku, żebym zachwycił się tym niewielkim miasteczkiem. To chyba zrozumiałe: ponad 500 lat historii, wielki rynek, masa starych, ale nieźle utrzymanych kamieniczek tuż obok osiedlowych bloków, zadbany park – w centrum miasta, żeby nie było wątpliwości. Równe ulice i chodniki – co wcale nie jest oczywiste, w ulicznych koszach na śmieci ani śladu domowych odpadków, żadnych pseudograficiarskich bazgrołów na świeżych elewacjach budynków. Sklepy i sklepiki, kilka pubów, jakieś cukierenki i zaskakująco dużo hoteli – większych i mniejszych, choć typowych „letników” tu nie widać. Na niewielkiej plaży miejskiej nad jeziorem nie ma tłumów, mało kto żegluje. W centrum od siódmej rano krzątają się ludzie z miotłami, od ósmej w bocznych uliczkach zaczynają pracę brukarze.
Mimo to w mieście jest masa ludzi – wszystko za sprawą pięknej bazy sportowej, która funkcjonuje tu zaledwie od kilku lat. Przestronna i nowoczesna hala, basen, korty do squasha i tenisa, sala do sportów walki, boiska do piłki nożnej, tartanowa bieżnia lekkoatletyczna, plenerowa siłownia, mały skatepark. Wydaje się, że to wciąż za mało, halę na treningi czy bieżnię trzeba rezerwować kilka miesięcy wcześniej – zjeżdżają tu kluby z całej Polski na obozy sportowe i chyba wracają z dobrymi wspomnieniami. Ktoś miał prosty pomysł na sukces, napisał dobry plan, uzyskał unijne dofinansowanie i przeprowadził inwestycję. Dla przypomnienia – inwestycja tym się różni od wydatku, że się zwraca. Być może Olecko zamiera po sezonie – nie wiem, ale się tego dowiem. Nawet jeśli tak, to nadal jest to piękne i zadbane miasteczko. Nawet jeśli rozkwita tylko w sezonie, to przynajmniej ma jakiś sezon.
Źle znoszę podróże… Okazuje się jednak, że nie chodzi o to, że nie lubię wyjeżdżać.
Nie lubię wracać.
Łukasz Rygało