Niedzielne popołudnie na Jeziorze Zegrzyńskim zakończyło się tragicznie. Na plaży licznie odwiedzanej przez miejscowych i popularnej wśród warszawiaków utonął 25 letni student z Indii. Mężczyzna kąpał się poza wyznaczonym kąpieliskiem. Pomimo szybkiej interwencji Legionowskiego WOPR i wsparcia Policji Rzecznej, po prawie godzinnej reanimacji lekarz pogotowia stwierdził zgon.
Miniony weekend w końcu przyniósł wyczekiwaną aurę. Po dniach chłodnych, wietrznych i nękanych burzami, nastała idealna pogoda na plażowanie. Nic więc dziwnego, że każdy skrawek piaszczystego brzegu wypełnił się spragnionymi słońca ciałami. Po wodzie sunęły malowniczo żaglówki popychane delikatnym wiatrem, a fale niczym na morzu, tworzyły śmigające, co i rusz, skutery. Wesoły śmiech i gwar urwał się nagle późnym niedzielnym popołudniem. Przenikliwy dźwięk ratowniczych gwizdków oznajmił akcję ratunkową na Dzikiej Plaży w Nieporęcie.
Ktoś zasygnalizował, że pod wodą znajduje się osoba, która nie wynurza się od dłuższego czasu. Na ratunek rzucili się plażowicze. Dołączyli do nich ratownicy Legionowskiego WOPR oraz patrol Policji Rzecznej. Kilka, długich niczym godziny, minut trwało poszukiwanie ciała na dnie jeziora. W końcu legionowski ratownik wyciągnął bezwładne ciało mężczyzny. Do akcji wkroczyli medycy z Wodnej Karetki. Długotrwała reanimacja na oczach tłumu zakończyła się niepowodzeniem. Mężczyzna przebywał pod wodą zbyt długo. Organizm nie zareagował na żaden sposób przywracania czynności życiowych przez medyków.
Dlaczego doszło do takiej tragedii? Czy można było jej uniknąć? Możliwe, że tak. Gdyby młody student wybrał kąpiel na oddalonym o parę metrów strzeżonym kąpielisku, jego tonięcie, z jakiejkolwiek przyczyn,y byłoby zauważone szybciej, błyskawicznie udzielono by też pierwszej pomocy. Tu liczą się już nie tylko minuty. Każda sekunda to szansa.
Wyznaczone kąpielisko zawsze jest sprawdzane przed otwarciem przez ratowników. Znana jest na nim głębokość, oznaczona dodatkowo linami. Poza kąpieliskiem w wodzie czekają na nas zdradliwe niespodzianki. Może być to kawałek szkła, albo nagłe załamanie dna, jak było w tym niedzielnym przypadku. Pewność osoby, że woda jest płytka szybko znika, gdy nagle pod nogami traci się grunt i wpada się w otchłań wody. To zaskoczenie najczęściej kończy się zachłyśnięciem i paniką, szczególnie u osób słabo pływających. Organizm walczy o oddech, a to powoduje coraz większe zalewanie dróg oddechowych. Tonący traci orientację, odczuwa ból i strach, aż traci przytomność. Szanse przeżycia są wysokie, gdy pomoc przyjdzie na czas.
Niestety tym razem doszło do tragedii nie tylko tego młodego człowieka, ale jego rodziny i znajomych. To oni będą przeżywać ból tygodniami, miesiącami, latami. Ten żal, z nieprzeżytego życia ich syna, przyjaciela, kolegi zostanie w nich na zawsze. Należą im się wyrazy żalu i współczucia. Także jednej z pań na plaży, która jako jedyna w tym ogromnym tłumie była szczerze przerażona, współczująca, płacząca nad losem nieznanego jej człowieka? cała reszta plażowiczów oglądała wydarzenie niczym spektakl na żywo. Bez refleksji, że wraz z nimi patrzą dzieci, że utrudniają służbom czynności ratunkowe, że kąpiel poza wyznaczonym kąpieliskiem jest ryzykowna.
Dziś w tym samym miejscu kąpią się już kolejni amatorzy chłodnej wody?
KSP / podkom. Kinga Czerwińska/kp-z