Dwie osoby zginęły w wyniku wypadku, do którego doszło w nocy 21 lipca w Kobyłce. Samochód uderzył w słup z tak dużą siłą, że pasażerowie wypadli z pojazdu. Dwóch mężczyzn poniosło śmierć, a dwóch uciekło z miejsca wypadku. Jak się okazało w chwili zatrzymania, obaj uciekinierzy mieli po ponad półtora promila alkoholu w organizmie. Jednym z uciekinierów okazał się warszawski policjant.
Do zdarzenia doszło na ulicy Ręczajskiej w Kobyłce.
– Po dojeździe naszych strażaków na miejsce zdarzenia okazało się, że pojazdem typu kabriolet podróżowały cztery osoby. Z nieznanych przyczyn auto uderzyło w słup, w wyniku czego dwie osoby wypadły z pojazdu. Dwie osoby, które nie odniosły obrażeń, uciekły z miejsca zdarzenia. Była prowadzona ich reanimacja, ale po pewnym czasie zapadła decyzja o jej przerwaniu, ponieważ nie przynosiła efektu. Śmierć poniosło dwóch mężczyzn w wieku około 30 lat – informował w rozmowie z tvn24.pl Jan Sobków z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wołominie.
Okoliczności wypadku wyjaśnia policja.
Komendant powiatowy policji z Wołomina ogłosił alarm, a do poszukiwań uciekinierów skierowano policjantów z oddziału prewencji policji.
– Tuż przed godziną 1 zatrzymano poszukiwanych mężczyzn. Niestety, jednym z nich okazał się warszawski funkcjonariusz, będący poza służbą – powiedział rzecznik KSP. – Bez względu na to, czy był pasażerem czy kierowcą, zostanie niezwłocznie wydalony ze służby. Jest to tragedia, która nie miała prawa się wydarzyć. W tego typu sytuacjach stosujemy zasadę zero tolerancji i kara musi być bezwzględna – informował w rozmowie z tvn24.pl rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak.
Podobno jechali bez maseczek.