Przez wiele lat mojego dorosłego życia Święta Bożego Narodzenia lub Wielkiej Nocy kojarzyły mi się z grypą lub przeziębieniem. Wiele razy zastanawiałam się w jaki sposób z taką regularnością mój świąteczny scenariusz się powtarza.
Być może codzienne zapędzenie i poczucie obowiązków sprawiało, że adrenalina nie pozwalała na odpuszczanie tematów, na odczuwanie dolegliwości i dopiero gdy gdy spadał jej poziom organizm pozwalał sobie na odreagowanie ? grunt, że na ogół po wielomiesięcznej gonitwie dnia codziennego, kiedy przychodziło świąteczne odprężenie mnie na ogół ?dopadała grypa? lub coś do niej podobnego.
Wiele razy zastanawiałam się czy, na tą prawidłowość, mogła mieć wpływ specyfika mojej pracy? Być może, wszak udział w wielu przedświątecznych spotkaniach sprzyjał ?łapaniu? wirusów.
W tym roku dylematu czy brać udział w firmowych Wigiliach raczej nie będziemy musieli rozstrzygać. Natomiast w wielu rodzinach toczą się rozmowy jak spędzić tegoroczne Święta. Rozmawiamy o tym również ze znajomymi. Nikogo nie trzeba przekonywać do tego, że bardzo różnie podchodzimy do wprowadzonych obostrzeń.
Nie będę raczej wyjątkiem mówiąc, że zdążyłam się już przyzwyczaić do całej tej locdawnowej sytuacji co nie znaczy, że nie wywołuje ona mojego niepokoju. Wywołuje a i owszem. Chwilami jest on nawet bardzo paraliżujący, głównie za sprawą sytuacji, które dotyczą okoliczności pożegnania z kimś kto przeszedł na drugą stronę.
Zastanawiałam się dość długo nad treścią życzeń, które chciałabym w tym roku złożyć Wam Kochani Czytelnicy jak również moim najbliższym, z którymi te święta spędzę na odległość. Do głowy przychodzi mi tylko jedno sensowne zdanie:
Dbajcie o to co dla Was najważniejsze ? zdrowie, zarówno Wasze jak i waszych bliskich. Bez względu na to czy wierzycie w COVID-19 czy nie wierzycie ? postarajcie się nie prowokować losu.