Marsz dla Życia i Rodziny odbył się w tym roku w Wołominie po raz czwarty. Wydawać by się mogło, że ideologia przyświecająca organizatorom nikomu nie powinna przeszkadzać, a jednak…
To ?a jednak? niezmiennie mnie od czterech lata zastanawia a w zasadzie to chyba pogubiłam się już w zrozumieniu sedna tej krytyki.
Marsz organizowany jest przez grupę społeczną, która ? jak rozumiem ? ma potrzebę zaakcentowania swoich odczuć i poglądów. Termin Marszu ? w okolicy Dnia Dziecka jest tu z pewnością nieprzypadkowy. Przebieg uroczystości, hasło przewodnie, środki na realizację przedsięwzięcia leżą w gestii pomysłodawców, którzy sami zabiegają o uzyskanie zgody na przejście ulicami miasta. Czyż nie mają prawa do takich działań? Chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że mają.
Może więc bulwersujący jest pomysł na zakończenie Marszu ? wręczenie symbolicznych wyróżnień osobom, które swoją postawą przyczyniają się do rozwoju młodego pokolenia, pomagają młodym odnaleźć sens życia? Też nie sądzę. Nie pamiętam kogo uhonorowano w latach ubiegłych ale z całą pewnością postawa ludzi, którzy w tym roku stanęli na kilka chwil na scenie, by odebrać dowód uznania dla tego co robią może wielu z nas służyć za wzór do naśladowania.
Wiem, że rokrocznie organizatorzy Marszu czynią starania, aby po Marszu, jego uczestnicy mogli wziąć udział w Rodzinnym Pikniku Integracyjnym, który odbywa się w okolicy Dnia Dziecka, sami również dokładają starań, aby wnieść swoją cegiełkę do uatrakcyjnienia przebiegu pikniku. Pozyskują sponsorów, dokładają swoją pracę wolontariacką. I do tego też im nie można prawa odmówić. Chcą być z innymi, spotkać się porozmawiać, pożartować.
Owszem ? część atrakcji jest finansowana z gminnego budżetu, ale do korzystania z atrakcji przygotowanych w ramach działań gminy, MDK czy innej instytucji takie samo prawo mają zarówno Ci, którzy idą w Marszu jak i ci, którzy w nim nie chodzą. No, chyba, że ci, którzy idą są wyjęci spod prawa.
Dla bardziej dociekliwych powiem, że ja w Marszu nie chodzę, ale nie widzę niczego zdrożnego w tym, że inni to robią.
Natomiast bardziej niż Marsz dla Życia i Rodziny niepokoją mnie inne zjawiska społeczne takie jak choćby przymiarki do nieudzielenia absolutorium w jednej czy drugiej gminie lub zapowiadane przez niektórych referendum ? dlaczego, bo to destabilizuje życie lokalne na wiele miesięcy.
Bardziej niż Marsz dla Życia i Rodziny niepokoi mnie stan zawieszenia niektórych instytucji wynikający z politycznych przesłanek albowiem rozwojowi to również nie służy.
I wreszcie bardziej niż Marsz dla Życia i Rodziny niepokoi mnie alarm bombowy. A z tym mieliśmy w ostatnią środę do czynienia w wielu miejscach: Wołominie, Zielonce, Kobyłce, Radzyminie i wielu innych w kraju…
Ktoś powie ćwiczenia, manewry NATO. A co się stanie jeśli okaże się, że to nie był żart? Czy potrafimy zachować czujność?