Komunikacja, demografia, usługi publiczne, to najważniejsze wyzwania stojące przed polskimi samorządami – mówi Robert Perkowski, samorządowiec z Mazowsza, menedżer.
– Gdy słucham samorządowców w naszym kraju, szczególnie tych z największych miast to
samorządy przeżywają jakiś dramat. Potem patrzę na fakty, patrzę na statystyki, uruchamiane
inwestycje. Wniosek jest prosty – samorządy kwitną. Gdzie zatem leży, prawda?
– Prawda jest po obu stronach. Samorządy rozwijają się dynamicznie. To jest powszechnie odczuwane
– na własne oczy możemy zobaczyć jak wyglądają dziś miasta czy miasteczka w Polsce. Kiedyś w
porównaniu np. z niemieckimi miasteczkami, to była przepaść. Dziś takiej przepaści nie ma. Dlatego
też pojawił się element niezadowolenia, czy raczej niecierpliwości – skoro jesteśmy na takiej fali
wznoszącej, to oczekiwania i ambicje mieszkańców także rosną. Pojawiają się ambicje, wizja dalszego
rozwoju i stąd być może subiektywne wrażenie, że jest za mało. Ale to jest bardzo pozytywne, bo bez
tych ambicji nie ma rozwoju.
– Przez wiele lat byliśmy nastawieni na rozwój aglomeracji. Było takie przekonanie, że jak będą
bogate aglomeracje, to się to bogactwo „rozleje” na zewnątrz. To nie zawsze się sprawdzało, a
dopiero ostatnie lata zmieniły nastawienie do małych samorządów.
– To prawda, ale zwróćmy uwagę, że ludzie wybierają je już od dłuższego czasu, przenosząc się do
mniejszych miejscowości i opuszczając centra miast.
Stawianie na centralizację było błędem, bo centralizacja jest nieefektywna. Dziś technologia poszerza
możliwości pracy zdalnej, a miejsce zamieszkania przestaje być kluczowe.
Ale niezwykle ważne jest, by eliminować koncentrację niektórych funkcji. Już nawet same miasta, nie
tylko aglomeracje, powinno się budować na zasadzie policentrycznej, nie kumulować miejsc pracy w
jednej lokalizacji, nie kumulować funkcji mieszkaniowych w jednej lokalizacji. Jeśli jest inaczej, to
wynikają z tego kłopoty. Dlaczego w miastach są korki? Bo wszyscy w godzinach porannego szczytu
jedziemy do pracy w śródmieściu, a po południu wszyscy wyjeżdżamy z tego śródmieścia.
Jeśli będziemy miasta i aglomeracje budować policentrycznie, tworzyć więcej rejonów, w których
mamy skoncentrowane miejsca pracy, to takich kłopotów nie będzie. W ten sposób optymalizujemy
logistykę, ograniczamy skalę przemieszczania się, oszczędzamy swój czas, oszczędzamy infrastrukturę
miejską, oszczędzamy energię.
– Do tej pory nie dostrzegano tego problemu?
– Dostrzegano, ale nie wszyscy dostrzegali. Proszę zauważyć, jak postępował handel. Rozwijał się i w
aglomeracjach i w małych miejscowościach. Dostarczano swoje produkty, takiej samej jakości dla
wszystkich. To właśnie tłumaczy dynamiczny rozwój wielu sieci, które nie dyskryminowały mniejszych
ośrodków.
– Jak się patrzy na fora dyskusyjne z udziałem mieszkańców, to za każdym razem jest dyskusja
właśnie o korkach, albo do o dostępie do usług, albo o jakości edukacji. Czy rzeczywiście, to są te
sfery, na których muszą się skupić samorządy?
– Właściwe wszystkie punkty, które pan wymienił są kluczowe dla mieszkańców i samorządów. W
powiązaniu z tą policentryzacją miast, o której mówiłem, powinniśmy się skupić na tych zadaniach,
aby mniejsze miejscowości nie ubożały, żeby nie wyludniały się.
– Mamy obiektywny kłopot demograficzny. Jak zapobiegać jego skutkom?
– Samorządy muszą starać się utrzymywać właściwe proporcje różnych grup społecznych. Nie chodzi
mi tylko o kwestie wieku, ale też odsetek np. ludzi aktywnych zawodowo, których trzeba przyciągać
do siebie. Aby to robić należy wspierać przedsiębiorczość, wspierać lokalne firmy. Trzeba oferować
dobrej jakości usługi, które są mieszkańcom potrzebne. A idąc dalej – jeśli ludzie pracują obok siebie,
korzystają z wspólnych usług, wtedy mamy szansę na zintegrowanie społeczności na danym terenie.
A jeśli jest taka integracja, jeśli ludzie siebie znają, to szkodliwych zachowań społecznych jest znacznie
mniej. Ludzie czują się bezpiecznie, wszystko mają pod ręką. Naprawdę do tego nie potrzeba
aglomeracji.
– W wielu miastach, nie tylko polskich mamy problem zmiany centrum w teren imprezowo-
turystyczny. Ubywa mieszkańców, przybywa klubów nocnych. Jesteśmy w stanie temu zapobiegać?
– To faktycznie jest trend cywilizacyjny, ale powinniśmy przynajmniej próbować mu zapobiegać.
Podam tu przykład Wenecji, która jest dosłownie zadeptywana przez tzw. jednodniowych turystów.
Bodaj jako pierwsze miasto w świecie wprowadza podatek od turystów, swoisty bilet do miasta.
Właśnie po to, żeby nie wyludniła się, a cały czas była miastem z realnymi mieszkańcami. My też
będziemy musieli znaleźć swoje własne sposoby po to, żeby utrzymać właściwe proporcje w
strukturze mieszkańców. Oczywiście każde miasto powinno mieć jakąś swoją charakterystykę, ale nie
można niszczyć swojej pierwotnej tożsamości w imię rozwoju np. usług rozrywkowych.
– Jesteśmy w trudnym momencie demograficznym, przybywa ludzi starych. Jak samorządy mają
przygotować się do tej sytuacji?
– Nie ma tu jednej dobrej skutecznej metody. Zresztą każdy z samorządów ma nieco inną strukturę
demograficzną i są samorządy, które bardzo mocno się odmładzają. Wydaje mi się, że najmłodszym
miastem w Polsce mogą być podwarszawskie Ząbki.
Ale każda z tych skrajności nie jest dobra, każda wymaga innych działań. Bardzo młode miasto
powoduje dla samorządu wyzwania zaspokojenia potrzeb najmłodszych. Kosztowne budowy dużej
liczby szkół, przedszkoli i ośrodków usług opiekuńczych dla najmłodszych, a jednocześnie odsetek
osób aktywnych zawodowo jest zdecydowanie mniejszy. Mamy bowiem osoby na urlopach
macierzyńskich, wychowawczych lub po prostu niepracujące. Natomiast perspektywa tych
starzejących się samorządów w długim okresie czasu jest trudniejsza – o ile dziś odsetek osób
aktywnych zawodowo i w związku z tym źródła finansowania dla tych samorządów są korzystne, to za
chwilę będzie następował proces depopulacji. To jest wyzwanie nie tylko dla samorządowców, którzy
powinni te sytuacje zdiagnozować i na tej podstawie przygotować strategię postępowania. To będzie
na pewno bardzo dużym wyzwaniem na poziomie państwa. Chciałbym, jeśli będzie mi to w
przyszłości dane, zajmować się tym obszarem od strony regulacyjnej w Sejmie.
– W wielu regionach Polski mówimy o wykluczeniu komunikacyjnym. Co my możemy zrobić, jakie
możemy podejmować działania na poziomie samorządów, by z tym walczyć?
Tu są dwie opcje. Samorządy we współpracy ze sobą i z państwem muszą diagnozować braki w
infrastrukturze i inwestować w ich usuwanie, tam gdzie ma to sens. Równie ważna jest druga droga
rozwiązywania tego problemu, o której mało się mówi. Jeżeli rozbudowa infrastruktury
komunikacyjnej jest trudna, to trzeba poprawiać dostęp do miejsc pracy i usług na miejscu. Dajmy
pracę ludziom na miejscu, dajmy im dobre szkoły, a potrzeba powszechnych dojazdów ulegnie
zmniejszeniu. To jest tak oczywiste, że aż dziwię się, że to nie jest dyskutowane w przestrzeni
publicznej. Jest cała masa przypadków, gdy ktoś pracuje i dojeżdża dziś do Warszawy, ponosi znaczne
koszty tych dojazdów i traci mnóstwo czasu. Jeśli znajdzie pracę na miejscu, będzie na miejscu dobra
szkoła i przychodnia, to ten człowiek nie będzie musiał dojeżdżać. Nawet jeśli zarobi trochę mniej niż
w Warszawie, jakość jego życia może się poprawić, bo zaoszczędzi na dojazdach i będzie miał
znacznie więcej czasu np. dla rodziny. A to jest bezcenne.
Taaaa…pAN bURMISTRZ.. Pieniądze w spółkach być może się skończą, widmo końca eldorado to się do sejmu pchamy na żołd ?
Stracił pAN w moich oczach. Kończ waść wstydu oszczędź.