Scena z filmu: Biblioteka w domu bogatych ludzi, za biurkiem siedzi elegancka kobieta, jest bardzo chłodna, notuje coś z uwagą piórem, to matka Harolda. On na krześle bawi się rewolwerem; smutna, poważna twarz wyrażająca walkę wewnętrzną ?strzelić do niej czy do siebie??, przez chwile mierzy rewolwerem do swojej rodzicielki, jednak broń drży w ręce i agresje kieruje wobec siebie, strzela, krzesło przewraca się do tyłu…Matka kwituje sytuacje z lekką irytacją ?Ależ Haroldzie?.
To jedna z wielu ?prób samobójczych? młodego mężczyzny, wszystkie oczywiście sfingowane ale zagrane z niezwykłą dbałością o szczegóły i genialną grą aktorską tak, że postronny obserwator jest przekonany o smutnym finale zdarzenia. Harold markując swoje samobójstwa stara się zwrócić uwagę matki na przeżywane emocje i brak ciepła rodzicielskiego, którego nigdy nie zaznał. Karą za wybryki w postaci: powieszenia się na sznurze, utopienia w basenie, podcięcia żył w wannie jest nakaz usamodzielnienia się. Ma to polegać na tym, że ma się ożenić, oczywiście wybór małżonki nie należy do niego, tym zajmuje się ?komputerowy system randkowy?… Naturalnie w sposób dla siebie charakterystyczny Harold rozprawia się z kandydatkami…
Trudno powiedzieć czy bohater przechodzi depresję, czy też tak fascynuje się śmiercią a może oswaja z nią? Osobiście myślę, że uczestnicząc w pogrzebach nieznanych sobie osób chce przeżywać prawdziwe emocje których brak we własnym domu. I wtedy… na jednym z pogrzebów zaczepia go kobieta w podeszłym wieku, wręcz podrywa i kokietuje…Maude…niedługo będzie obchodzić dokładnie 80 urodziny. Kobieta szalenie radosna i pozytywna, mimo ze przeżyła obóz w Oświęcimiu…ekstrawagancka, nie przywiązująca uwagi do konwenansów (jasne ubranie na pogrzebie i uśmiechy). Kobieta która czerpie z ostatków swojego życia pełnymi garściami. Dzięki niej Harold zaczyna postrzegać świat inaczej, zaczyna się uśmiechać i cenić życie szczególnie gdy jego przyjaciółka postanawia sama zdecydować kiedy odejdzie…
Opowieść osnuta na romansie 20 letniego Harolda z blisko 80 letnią Maude, ta prowokacja z pozoru niesmaczna. Możliwe że gdybym wspomniał o tym na początku, wiele osób zrezygnowało by nawet z czytania o tej ?perwersji?. Mogę tylko obiecać, że po obejrzeniu filmu będziecie mieć wyraźne zdanie na ten temat i myślę, że bardzo pozytywne, takie jaka była Maude…
Zapraszam na przedziwną, czarną komedię, kino egzystencjalne ale bez pretensji i zbędnego moralizowania. Moim zdaniem to także ciche oskarżenie sposobu wychowania bez emocji a dbanie tylko o materialną stronę życia dzieci, które z tego powodu winne być wdzięczne i bezkrytycznie oddane swoim rodzicielom…
ps. Muzyka Cat Stevensa
sama zwróci na siebie uwagę ;-)
Harold i Maude (1971)
reżyseria: Hal Ashby
Muzyka: Cat Stevens