Pożar hali w której składowane były odpady toksyczne w Przylepie pod Zieloną Górą, to wydarzenie, które sprawia, że mieszkańcy Wołomina z niepokojem spoglądają w kierunku terenów przemysłowych. Jeżeli nie zostaną podjęte odpowiednie działania, niewykluczone, że w Wołominie dojdzie do podobnego pożaru i potencjalnego skażenia środowiska.
Na samym początku przypomnijmy, że tereny przy ulicy Łukasiewicza w Wołominie, na których znajduje się m.in. składowisko toksycznych odpadów w przeszłości były już miejscem groźnych pożarów, tak jak w 2018 roku.
Do pożaru hali w której składowano toksyczne odpady w miejscowości Przylep pod Zieloną Górą doszło w sobotę po godzinie 15. Przez kolejne 24 godziny prawie 200 strażaków walczyło z żywiołem i uniemożliwiało rozprzestrzenienie się pożaru na kolejne budynki. Ostatecznie gaszenie zakończono po godzinie 20 w niedzielę. Niestety w przypadku pożarów takich miejsc, ogień to tylko połowa zagrożenia – resztę stanowią toksyczne substancje, które wraz z dymem dostają się do powietrza.
Dokładny wpływ pożaru na środowisko nie jest jeszcze znany. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska w niedzielę poinformował, że wyniki uzyskane w zielonogórskich stacjach monitoringu jakości powietrza nie wskazały w weekend przekroczenia normy. „Zmierzone wartości nie odbiegają od wartości uzyskiwanych przed pożarem w Przylepie.” – możemy przeczytać w komunikacie na stronie GIOŚ. Mimo to Prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki wystąpił do PSP o pilne udostępnienie opinii publicznej wyników badań jakości powietrza przeprowadzonych na miejscu.
Jak informuje PAP, hala w Przylepie stała się składowiskiem odpadów w 2012 roku, kiedy zezwolenie na taką działalność w tym miejscu wydał starosta zielonogórski Ireneusz Plechan. Pozwolenie na składowanie odpadów w hali po dawnych zakładach mięsnych uzyskała firma Awinion z Budzynia – zezwolenie umożliwiało taką działalność jedynie do 2015 roku. Już w 2014 roku lubuski WIOŚ skontrolował halę i wykrył szereg nieprawidłowości – m.in. niepełną dokumentację, nieprzestrzeganie norm składowania odpadów tego typu, czy nawet brak ochrony przeciwpożarowej.
W 2019 roku część osób związanych z firmą Awinion została zatrzymana przez policję w związku z działalnością mafii śmieciowej. Spółka przestała istnieć w rejestrze sądowym, a pieczę nad obiektem, zgodnie z prawem przejął urząd miasta Zielona Góra. Samorząd był świadomy zagrożeń związanych z tym miejscem, bo, jak podaje PAP, już w 2020 roku wynajęty przez miasto ekspert ocenił, że składowany materiał ze względu na skład chemiczny może zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować istotne obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi.
Czemu więc nie pozbyto się odpadów z hali w Przylepie? Miasto dwukrotnie przeprowadziło przetargi na utylizację odpadów, ale nie dysponowało kwotami, których żądały zainteresowane firmy. Z tego powodu teraz konieczne będzie znalezienie środków na usunięcie skutków pożaru i wydostania się toksycznych substancji do środowiska, a nie tylko utylizację składowiska.
Ta historia powinna być przestrogą dla mieszkańców i władz powiatu Wołomińskiego. Wiemy, że w okolicy Wołomina znajdują się składy odpadów toksycznych, które należy zutylizować. Największy ze składów znajduje się w samym Wołominie, przy ul. Łukasiewicza. Kontrolę obiektu przeprowadził Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Warszawie, który ustalił, że na miejscu składowane są potencjalnie niebezpieczne substancje takie jak: glikol etylenowy, etanol, ksylen lub inne węglowodory i wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, których opary mogą tworzyć mieszaninę wybuchową z powietrzem. Oprócz tego, w próbkach wykryto również chlorek metylenu, chloroform i neomycin sulfate, który stanowi składnik do produkcji antybiotyków. WIOŚ w Warszawie złożył do Prokuratury w Wołominie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Problem dostrzegł również Marszałek Województwa Mazowieckiego Adam Struzik, który podkreślił, że ogromne koszty utylizacji takich odpadów spadają często na samorządy lokalne.
Jak przekazała nam Katarzyna Skrzeczkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga, śledztwo w sprawie wołomińskich składowisk zostało wszczęte 2 czerwca z art. 183 kk. Nikomu jeszcze nie przedstawiono zarzutów. Prokuratura czeka na opinię na temat składu substancji, które są przechowywane w beczkach i ustala skład zarządu spółki na której terenie przechowywane są te odpady. Ponadto prokuratura zwróciła się również do Urzędu Celnego z prośbą o nadesłanie dokumentów z przeprowadzonej kontroli celno-skarbowej, bądź przeprowadzenie takiej kontroli oraz do Urzędu Marszałkowskiego w sprawie zezwoleń jakie były wydawane na przechowywanie odpadów na tym terenie. Aktualnie prokuratura zbiera te wszystkie informacje.
Już w 2022 roku wobec prezesa spółki, na terenie której składowane są te odpady, został skierowany akt oskarżenia, ale sprawa nie została jeszcze wyznaczona w sądzie.
Już po wybuchu pożaru w Przylepie mogliśmy zaobserwować przerzucanie się odpowiedzialnością przez władze, samorządy i polityków różnych opcji, ale nawet znalezienie winnego tej sytuacji nic już nie zmieni. W przypadku Wołomina nie jest jeszcze za późno i wspólnymi siłami gminy, powiatu i województwa powinno udać się zapobiec tragedii. Trzeba działać.