Pani Joanna walczy z nowotworem jelita grubego z przerzutami do wątroby, płuc i otrzewnej.
Społeczeństwo Marek wielokrotnie udowadniało, że wspólnie można góry przenosić. Wspierało osoby w potrzebie organizując zbiórki publiczne, mobilizowało się przy wielu projektach społecznych, które przynosiły korzyści markowianom. Dziś potrzebne jest wsparcie dla 36-letniej Joanny, mieszkanki Marek samotnie wychowującej synka i zmagającej się z bardzo ciężką chorobą.
Tak swoją kilkuletnią walkę z nowotworem opisuje pani Joanna:
„Jestem Asia, mam 36 lat, 10-letniego synka, którego kocham nad życie i którego wychowuję samodzielnie i mam raka. Złośliwego, bardzo agresywnego, który dał już przerzuty. Czego nie mam? Szans na wyleczenie w Polsce? Ciągle jest jeszcze realna nadzieja na pokonanie nowotworu! Leczenie w Niemczech, obejmujące połączenie chemioterapii i immunoterapii z terapią wzmacniającą to moja jedyna szansa. Kosmicznie droga? Bardzo proszę o pomoc, bo każda złotówka, każde udostępnienie mojego apelu pozwala mi wierzyć, że to jeszcze nie koniec!
Razem z synkiem mieszkamy sobie w podwarszawskich Markach z naszym pieskiem oraz chomikiem i do czasu diagnozy żyło nam się super! Niestety, 3 lata temu zachorowałam na nowotwór jelita grubego. Walka była i jest bardzo ciężka, choć jak ktoś mija mnie na ulicy, nigdy nie domyśliłby się, że choruję na raka. Wyglądam normalnie, nie wypadły mi włosy. Gdy chemia dała skutki uboczne i miałam okropne zmiany na twarzy, przykrywałam je grubym makijażem. Gdy chudłam, starałam się szybko przytyć. Gdy jestem bardzo słaba, po prostu nie wychodzę z domu. Ciągle staram się uśmiechać, iść do przodu. Teraz jednak jest trudniej, niż kiedykolwiek. W Polsce nie dają mi już nadziei?
Wojna z moim rakiem składa się z dzieciątek bitew. Wcześniej wydawało mi się, że je wygrywam. Za każdym razem jednak rak wraca… W sumie przeszłam już pięć operacji, około 40 chemii, radioterapię. W maju tego roku przeszłam piątą bardzo skomplikowaną operację. Po wybudzeniu powiedziano mi, iż jestem ZDROWA! Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. To trwało jednak tylko 1,5 miesiąca?
Rak wrócił, z ogromną siłą! Niestety, lekarzom skończyły się pomysły na leczenie. Dostaję chemię, by uniknąć progresji, ale nowotwór jest już w płucach, w wątrobie, prawdopodobnie w otrzewnej. Usłyszałam, że powinnam poukładać wszystkie ziemskie sprawy i pożegnać się? Ale jak, jak mam pożegnać się z synem, który nie wyobraża sobie świata beze mnie, a ja bez niego?! Tyle chciałabym jeszcze z nim zrobić, pokazać mu, powiedzieć, pozwiedzać, doświadczyć, śmiać się, płakać, przytulać go… Rak mi chce to wszystko zabrać!
Staram się być silna i każdą operację, ból, chemię znosić tak, aby mój syn jak najmniej widział mojego cierpienia? On jest na pierwszej linii frontu – mieszkamy we dwoje, synek chce cały czas być obok mnie, bo dla niego jestem mamą, a nie pacjentką onkologiczną. I tego się trzymam?
Co dobrego dała mi choroba? Może wydawać się, że trudno tak myśleć o śmiertelnym przeciwniku, jednak ja staram się czepić każdej pozytywnej iskry. Dzięki chorobie utwierdziłam się w przekonaniu, że mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół, którzy wspierają mnie i dają siłę. Nie wiedziałam, że mój los poruszy tak wieku wcześniej obcych mi ludzi. Za to z serca dziękuję! W dzisiejszym świecie, w którym każdy pędzi, jest to bezcenne?
Dziś proszę Was z całego serca o pomoc, bo moja szansa na życie pojawiła się tuż obok – w Niemczech. Jestem już po konsultacji z lekarzem, który dał mi nadzieję i jak najszybciej chce, abym przyjechała do kliniki, ale… Koszt leczenia jest ogromny i dla mnie, przeciętnego człowieka, poza zasięgiem?
Leczenie w Niemczech obejmować będzie chemioterapię łączoną z immunoterapią oraz leczenie wzmacniające. Całościowe podejście do onkologicznego pacjenta to coś, czego w Polsce się nie stosuje? Niestety, po tak długiej walce mój organizm jest bardzo osłabiony. Nie wiem, ile jeszcze wytrzyma zwykłej chemii…
Błagam o pomoc! Czas jest moim wrogiem, ucieka coraz szybciej? Moje leczenie zależy od zebrania tej kolosalnej kwoty, która pozwoli mi walczyć i wygrać – tym razem wojną! A gdy już tak się stanie, zabiorę synka na rower i przeżyję najlepszy dzień mojego życia?
Joanna”
By pani Joanna mogła rozpocząć roczne leczenie w klinice w Niemczech potrzebuje uzbierać ponad 300 tysięcy złotych. Wpłat można dokonywać za pośrednictwem strony internetowej Fundacji Siepomaga
Przyjaciele pani Joanny utworzyli również dedykowane forum na portalu Facebook, gdzie prowadzone są licytacje różnych przedmiotów i usług, z których całkowity dochód przeznaczony zostanie na leczenie.