Ósma kolejka Ligi Bobra dała Nam odpowiedź na pytanie, czy Kacownicy potrafią grać jeszcze z trzeźwą głową, ale też czy Polonez jest w stanie utrzymać swoje mistrzowskie aspiracje w rzeczywistości. Na to wszystko All Stars przedłużyli serię zwycięstw, a Puchate Wilki ponownie mierzą się z demonami z przeszłości. Co jeszcze wydarzyło się w 1 lidze? Serdecznie zapraszam do relacji.
All stars ? Orlik Zabrodzie
Spotkanie otwierające ósmą serię gier w 1 lidze zaczęło się od niespodziewanego trafienia Orlika Zabrodzie. W siódmej minucie Paweł Rybak pokonał strzałem z dystansu Michała Wytrykusa. Fakt, że bramkarz lidera powinien przy tej interwencji zachować się inaczej zauważyła ławka rezerwowych All Stars, bo już chwilę później między słupkami stanął Piotr Koza. Na wyrównanie mistrzowie pracowali zaledwie dwie minuty. Piłkę nieszczęśliwe z własnego pola karnego wybijał Anaszewski, ale zrobił to na tyle niefrasobliwie, że ta dostała się pod nogi Konrada Kupca, który z takich prezentów korzysta z ogromną przyjemnością. Kamil Melcher ślicznym strzałem z dystansu wyprowadził All Stars na prowadzenie. Od 11 minuty gra bardzo się wyrównała, Orlik próbował zagrozić bramce strzeżonej przez Piotrka Kozę, ale osamotniony w ataku Zbyszek Pawlak miał trudność wypracowaniem dogodnej pozycji strzeleckiej. W drugiej połowie pełną dominację na placu gry zaznaczyli AllStarsi. Przejęli środek pola, odcięli Pawlaka od podań, neutralizując przy tym możliwość wyprowadzania kontrataków. Lider pewnie dowiózł korzystny wynik do końca, dokładając w drugiej połowie sześć bramek (2x Kupiec, Kania, Wycech, Skrajny, Kamiński)
Team Hangover ? Puchate Wilki
Hangover przystępował do tego spotkania przybity serią trzech dotkliwych porażek, Puchate wcale w nie lepszych humorach, bo do meczu z Kacownikami nie wygrali poprzednich czterech spotkań. Śmiało można było zatem stwierdzić przed meczem, że to pojedynek nie tylko o trzy punkty, ale też o mentalne wyjście na prostą. Od pierwszego gwizdka z ogromnym animuszem na rywala ruszył Wicemistrz poprzedniej edycji. Hangover objął prowadzenie w 3. minucie po bramce Adama Burasiewicza. Młody napastnik wykorzystał podanie Adriana Frąckiewicza, dla którego jak się okazało później, asysta była tylko preludium do koncertu jaki tego dnia zagrał nam Adi. W 13. minucie Adrian sam wpisał się na listę strzelców, wykorzystując podanie Radka Przybysza. Przybysz powracający do składu Hangover po dwutygodniowej nieobecności dał dużo swobody swoim kolegom w rozgrywaniu piłki. Przejął panowanie w środku pola, co i raz wygrywając pojedynki fizyczne z rywalem. Puchate starały się grać szybko, pośpiech jednak wprowadzał niepotrzebny chaos, przez co w pierwszej połowie nie udało im się stworzyć dogodnej okazji. Na przerwę schodziliśmy przy stanie 3:0 dla Hangover. Kilka mocnych słów w przerwie, które padły przy ławce rezerwowych Puchatych pozytywnie wpłynęły na zaangażowanie całego zespołu. W 29 minucie podanie Głuszka wykorzystał Wawryło. Jak się jednak okazało był to ostatni pozytywny akcent ze strony Wilków w tym spotkaniu. Obrona Hangover całkowicie wyłączyła ofensywne poczynania rywala, a bardzo pewnymi interwencjami Mateusz Ołdak tylko nakręcał swoich graczy do działania. Kacownicy starannie rozmontowali obronę rywala, Adrian skończył mecz z pięcioma trafieniami, przy których pięciokrotnie asystował Radek Przybysz. #PERFECTCOUPLE
Polonez FC? FC Wuhan
Na zakończenie kolejki zmierzyły się ze sobą ekipy sąsiadujące na podium. Dwaj beniaminkowie zaprezentowali naprawdę wysoki poziom, zresztą nie tylko w tym meczu, ale tak samo można ich ocenić śmiało przez pryzmat całej edycji. Od pierwszego gwizdka jedni i drudzy ruszyli na siebie z ogromnym animuszem. Pierwszy cios wyprowadził Wuhan. W 3. Minucie Mateusz Przybysz pokonał Jakuba Borczona mocnym strzałem z dystansu. Chwilę później odpowiedział Szabelski po podaniu Markowskiego. W 9 minucie na prowadzenie wyszedł Polonez za sprawą Jacka. Wuhan grające tego dnia bez zmiennika doprowadził do remisu w 17 minucie po indywidualnej akcji Kubalskiego. Był to jednak ostatni moment, kiedy rywalizacja toczyła się w wyrównanym tempie. Dwa szybkie trafienia Wicelidera pozwoliły skutecznie odjechać Polonezowi od przeciwnika. W drugich 25 minutach pojedynek toczył się pod dyktando zespołu Pawła Ołowia. Wuhan opadł z sił, choć trzeba przyznać, że do resztki tchu starał się nawiązać równorzędną batalię. Ostatecznie to Markowski (trzy gole i trzy asysty) i spółka (2x Szabelski, Szczęsny, Skoczeń i Ołów) odnieśli zdecydowane zwycięstwo nad mocno osłabionym rywalem z Wuhan