Bardzo proszę o interwencję w sprawie zabezpieczenia lekarza co robi USG w naszym Szpitalu Powiatowym przy ulicy Gdyńskiej w Wołominie. Chodzi bowiem o możliwość wykonania badania USG brzucha w SOR. Zgłosiłem się do lekarza na SOR z żoną, u której wystąpił ból brzucha. Wcześniej byłem u lekarza prywatnie ? otrzymaliśmy leki przeciwbólowe i NOSP-ę. Po 12 godzinach nie przeszło. Lekarz, którego leczenie początkowo okazało się nieskuteczne zalecił wykonanie badań krwi i koniecznie USG jamy brzusznej i pęcherza. Z powodu weekendu zalecił pójść na SOR.
Po kilkudziesięciu minutach, po wcześniejszym załatwieniu w okienku i przez ratownika uzyskałem od lekarza (niezbyt miłej Pani Lekarz), że w szpitalu w ramach dyżuru takiego badania się nie wykonuje. W XXI wieku nie wykonuje się badania do rozpoznania chorób i bólów brzucha. Poszukałem w Internecie wiadomości na ten temat i doszukałem się wydarzenia (zakończonego niestety śmiercią pacjenta).
Po rozmowie i próbach wyjaśnienia uzyskałem informację, że czasami lejarze z chirurgii wykonują to badanie jak trzeba podjąć decyzję o operacji. Moja żona miała być przyjęta na Internę, a tam lekarze USG jamy brzucha nie wykonują. Tego dnia na Chirurgii był lekarz, który odmówił wykonania USG na SOR.
Żonie podano leki przeciwbólowe ? ból przeszedł. Została wypisana z SOR. Wróciliśmy do domu. Niestety bóle nawróciły. Z tego powodu (bojąc się, że nie wszystkie badania które powinny być wykonane są zrobione) zabrałem żonę do Szpitala Praskiego ? gdzie o dziwo w ciągu pierwszej godziny (jeszcze przed wynikami krwi) żona miała wykonane USG brzucha, które wykazało kamień w nerce. Została przyjęta do szpitala i szybko wyleczona (leżała pięć dni).
Z uwagi na to, że jestem mieszkańcem Wołomina, jestem zaniepokojony tą sytuacją, która może się powtórzyć w przypadku innych moich bliskich (mam duża rodzinę) a nie zawsze mogę być z nimi w szpitalu bowiem mam pracę w trakcie której muszę wyjeżdżać na długie delegacje. Wtedy, gdybym nie mógł zabrać żony do innego szpitala, musiałaby czekać na USG do poniedziałku ? w tym czasie nie byłoby właściwego leczenia.
Z tego faktu boję się podawać moich i mojej żony danych, żeby w przyszłości nie mszczono się na nas jak się znajdziemy na SORze, czy w szpitalu.
Głęboko wierzę, że dla dobra wspólnego zajmiecie się moją interwencją. To co się wydarzyło jest na pewno nieprawidłowe. Próbowałem się dowiadywać dodatkowych informacji jak to jest w naszym szpitalu od znajomej pielęgniarki i potwierdziła te informacje. Dodatkowo jak jej pokazałem ten artykuł z Łodzi to powiedziała, że tutaj (w naszym szpitalu) też tak jest ? czyżby szpital czekał na karę, żeby dopiero wtedy zmienić tą sytuację? Przecież to idzie z pieniędzy szpitala na leczenie. No chyba, że mają na kary odłożone pieniądze z oszczędności, a i tak opłaca im się leczyć nie tak jak należy.
Gdy się robi badania tomografii to nie ma lekarza ? identyczna sprawa ? ciekawe czy NFZ to wie i czy pozwala nas tak leczyć ? to znaczy przez telefon jak w tym przytoczonym artykule. Czy naprawdę trzeba, żeby ktoś umarł, żeby się to poprawiło. Czy to możliwe, żeby szpital nie znał zaleceń NFZ?
Szpital w Wołominie powinien działać tak jak inne szpitale ? nie można ryzykować naszym życiem. No chyba, że jest lekarz i nie robi badań ? ale to też jawna patologia. Czy tak ma działać służba zdrowia? Przecież my za to płacimy z naszych podatków!!! Tym musi się zająć jakaś służba wyjaśniająca ten skandal!!!
Ja zdecydowałem wysłać to do gazet wołomińskich i do telewizji (TVN, PolSat, TVP), żeby ktoś tym się zajął ? im więcej tym lepiej bo to chodzi o nas. Może ktoś wreszcie powie dlaczego tak się dzieje, że nasz szpital jest taki dziadowski ? dlaczego oszczędzają na lekarzach i na naszych pacjentach ? czy ich nie ma czy nie chcą pracować, czy za mało im płacą. Czy służba zdrowia jest dla ludzi?!!! Czy my dla szpitala jako dawcy pieniędzy??!!!
Życzę zdrowia. Mam nadzieję, że szpital komuś wreszcie pomoże.
Mąż pacjentki
16 lat temu miałam wypadek samochodowy,trafiłam do szpitala w Wołominie.Byłam w 3 m-c ciąży usłyszałam że płód martwy ,uciekam w piżamie wsziadlam do taxi ,nie wiem co mnie wtedy pokusiło ,żebym to zrobiła ale do tej pory dziękuję za to ,moja córka właśnie skończyłam 16 lat ,a ja więcej do tego szpitala ( z własnej woli ) nie pojadę
Moją mamę zamordowali w tym szpitalu wymyślili sobie że ma sepsę i dowalili jej kroplówkę przy zatorze płucnym. To są debile nie lekarze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Może ktoś sprawiedliwy w końcu zrobi z nimi porządek SKÓRWYSYNY JEBANE!!!!!!!!!!!!!
Ja tez niestety trafiłam do tego szpitala z wypadku, okazało się ze mam zerwane więzadła, operacja szybko wszystko niby tak jak powinno a nie mogę ruszać stopą gdy poszłam z tym prywatnie do kilku lekarzy okazało się ze operacja została źle zrobiona i juz nie ma szans na uruchomienie stopy + nie ma możliwości nawiązać kontaktu z lekarzem który wykonywał operacje bo jest ciągle zajęty
To straszne co robią w tym szpitalu, pojechałam do wołomińskiego szpitala, ponieważ jestem mieszkanką Wołomina i to oczywiste, że pojechałam tam gdzie było najbliżej, lekarze stwierdzili, że mój uraz nie jest poważny (nie mogłam chodzić), a i tak mnie nie przyjmą, ponieważ mają ważniejsze sprawy- lekarz rozmawiał przez telefon i widać była to bardzo zabawna rozmowa, ponieważ lekarz był uśmiechnięty od uch do ucha. Powiedzieli mi także, ze nie przyjmą mnie, bo jest godzina 18 i nie mam ukończonego 16 roku życia. Pojechałam razem z rodzicami do Warszawy na ulicę Niekłańską, gdzie okazało się że mam bardzo poważny wylew w stopie i nie powinnam chodzić przez co najmniej tydzień. Jestem wściekła co dzieje się w tym szpitalu, człowiek zwija się z bólu, a ci „lekarze” nawet cię nie przyjmą bo są bardziej zajęci. Można umrzeć na izbie przyjęć i jeszcze cie zdepczą i nawet tego nie zauważą. To oburzające co tam sie dzieje. Chyba na prawdę potrzeba tragedii zeby w końcu zaszły w tym szpitalu jakieś poważne zmiany!!
To wszystko normalne dla tego szpitala. Od wieków się nic nie zmieniło. Mi wykryli 3 cm kamień w nerce w szpitalu na ul. Lindleya po pierwszej wizycie na sorze. Po 2 tyg zostałem zaproszony na zabieg rozkruszania i wyjmowania przez nerke. Lecz nie usunęli wszystkiego i dalej mam kamienie. Lekarz wypisujac mnie ze szpitala zapewnił że juz nic nie zostało. W prywatnej klinice napewno by to wygladało inaczej.
Ja za to trafiłam z ostrym bólem brzucha na Gdyńską w Wołominie-sędziwy lekarz odrazu stwierdził,że to „wyrostek” a ja wyrostka nie mam już od 30 lat co dobitnie wskazuje blizna o którą nawet nie zapytał…brak słów,drugi przypadek-przyjechałam z dzieckiem na ostry dyżur-dziecko się przelewa prze ręce(3-latka) temp.40st.C i co? odesłali mnie do Ząbek bo „tam należę” porażka!
W tym szpitalu dwa lata temu zmarlo moje dziecko !!! Poniewaz lekarze nie wykryli wady serca ani po porodzie ani na pediatri!! ( ciaza przebiegala prawidlowo rozwiazanie przez cesarskie ciecie – dziecko ur z sinymi konczynami – zglaszane ale ponoc normalne (czyzby???) dziecko nie chcialo jesc bo nie mialo sily – zgladzane ale uslyszelismy ze leniwe ) po kilku tygodniach Dziecko trafilo na skutek zsinienia na pediatrie zostalo zrobione badania ktore wyniki byly za 8 godzin podczas reanimacji !! Podczas gdy cos sie dzialo aparatury zaczely piszczec szukalismy pomocy ale nikogo z personelu nie bylo pomoc uzyskalismy po 5 min , i juz zaczela sie reanimacja !! I dopiero szukanie wynikow badan !! – niestety nie moglismy nic zrobic – taka odpowiedz uslyszelismy! W dokumentacji medycznej byly 4 rozne wersje sekcji zwlok ktora prawdzila? Sekcja wykonana bez naszej zgodny !! Na koniec zostalismy potraktowani jak smiecie – przyszedl jakis chlystek po cialo na szego dziecka i zapytal czy to „to „??? Pozatym ksiadz ktory tam jest po to aby chorym udzielac sakrametow pomodlic sie nie chcial nam dziecka ochrzcic nawet z wody – bo bedzie mial problemy !!; dokumentacja medyczna byla w innych szputalach i po przebadaniu ich dostalam odpowiedz ze dziecko by zylo ze to bylo czarne na bialym ze to serce – bo nie przyjechalismy z bolacym brzuszkiem tylko z sinieniem dziecka !! ( opisalam w skrocie bo by stron nie wstarczylo opisywac ) Broncie sie od oddzialo pediatrycznego !!!
Współczuję Państwu, którzy zostali w tym szpitalu źle potraktowani, ale ja nie chcę tu ganić lekarzy, ale pochwalić, jest na chirurgi lekarz doktor Ciesielski, mam wielkie uznanie dla Pana Doktora.Jest bardzo miły, spokojny, no i oczywiście wspaniały fachowiec. Wszystkim bym życzyła takiego lekarza. Serdecznie pozdrawiam Pana doktora. Anna Oniskiewicz
Ja z kolei trafilem do tego szpitala ze zlamanym palcem i to co tam zobaczylem przez 7godz to wygladalo jak komedio dramat. Przyszedlem do szpitala i juz przede mną byl czlowiek który odciął sobie kciuk szlifierka, przesiedzial tam ponad osiem godzin tylko dla tego podobno ze przuwiezli potraconego rowerzystę z wypadku. Kiedy juz w koncu udalo mu sie wejsc do zabiegowego to wyszedl z po 40 min z placzem i palcem ktory sobie odciął w kieszeni poniewaz lekarz stwierdzil ze za długo czekal na korytarzu.
Brzydzę się anonimami, wpis mocno tendencyjny.
Ja byłam tylko na patologii, oddziale poporodowym i pediatrii. Wszystko spoko ale zawsze jakimś dziwnym trafem mają cos zepsute. Jak rodzilam zepsute było usg. A gdybym miała usg zrobione to od razu miałabym cc a nie leczenie mnie i dziecka przez 10 h.
Witam . Ja tez wybrałam się do szpitala z ogromnym bólem brzucha . Podano mi nospe i praligne w zatrzyku i do domu . Kolejny dzień .kolejny ból brzucha i to samo zastrzyki i do domu . Trzeciego dnia pojechałam do szpitala Bielańskiego i tam usg,badanie krwi i okazało się że kamienie w woreczku żółciowym i nie wydolność wątroby a następnie operacja wycięcia woreczka . Wszystko w 5 dni . Można człowieka wyleczyć ?
Ja osobiście byłem z bólami brzucha kilkakrotnie,nikt nie zlecił usg zrobiłem prywatnie okazało się że mam tętniaka 7 cm jestem już po operacji ,żonę która zmarła 7 razy w ciągu miesiąca odprawiali do domu a dr Górnicki wypisał ją w stanie dobrym gdy wychodziła z oddziału i szła po ścianie a za 4 dni trafiła na wewnętrzny było za póżno zmarła,karetka o numerze bocznym P186 tak potraktowała żonę jak psa co zresztą opisałem do rzecznika praw pacjenta to są nie ludzie to bydło bez serca nadmienię że żona była przed emeryturą pracownikiem szpitala ale to nie ma znaczenia,za to na 2 oddziale wewnętrznym zajęli się żoną naprawdę doskonale niestety nie dali rady.Ostrzegam wszystkich przed dr Górnickim to zwykła menda a nie lekarz jak można wypisać człowieka w takim stanie a nie wezwać na konsultację innych lekarzy o pytanie jak żony morfologia popatrzył w sufit odpowiadając a dobra,dobra, a była fatalna.Gdzie ci lekarze z dawnych lat szkoda słów
Ja trafiłam tam z porodem. I nigdy więcej. Z 2 dzieckiem jak byłam w ciąży powtarzałam pod ruską granicę aby nie Wołomin. Rodziłam w Wyszkowie. Porównanie Wołomin piekło Wyszków niebo. Gdy przybyłam pani podłączyła mnie pod ktg na korytarzu i sobie poszła. Leżałam tam z godzinę przeciekłam na wszystkie sposoby. Potem na tym korytarzu gdzie kręcili się panowie pielęgniarka zakładała mi cewnik. Przyjaciółka stała i zasłaniała mnie plecami. Po porodzie nie pokazano mi dziecka a było proszne o to dwie pielęgniarki. Żadnych info. Dopiero po godzinie jak mąż dotarł z pracy pokazał mi małą. Opieka straszna. Na drugi dzień przywieziono mi małą. Pieluchy nie miła zmienionej całej nocy była przesiąknieta na maxa. Mnie na siłę po cc stawili na nogi gdzie ja po prostu mdlałam. Tam czas po prostu się zatrzymał w XX wieku. Zero opieki. Dziecko jak płakało zero zainteresowania. Ba jak już mogłam chodzić w nocy chciałam coś przeciw bólowego to pielęgniarki nie mogłam dobudzić. Dodam tylko, że Wyszkowie dziecko zapłakało to pielęgniarka już stała i pytała o pomoc. O Wołominie krąży jedna nazwa. Umieralnia i wcale się nie dziwię. Nawet na Sor jak muszę to tam nie jeżdze. Dziecko z ospą zostało potraktowane jak by było trędowate.
Popieram Panią Anne. Doktor Ciesielski jest młodym bardzo uzdolnionym i konkretnym lekarzem w swoim zawodzie nie to co cała reszta tych starych naciągaczy. Tylko aby jak najszybciej pozbyć się pacjenta wtedy do pokoju na papieroska, kawkę albo spać i po 20 tysięcy miesięcznie przyjmować! Żenada!!!
Szpital w Wołominie to jest kpina a lekarze tym bardziej olewczo podchodzą do pacjenta nie jednokrotnie próbując skorzystać z pomocy i tak lądowałem w Warszawie bo w Wołominie „nie wykonuja w tej chwili czy nie ma jakiegos lekarza czy **** wie co jeszcze a w Warszawie gdzie od reki zostaje wykonanych szereg badań nigdy nie ma problemu
Ten szpital to patologia.
Kolega trafił tam z otwartym złamaniem nogi i tak mu nogę złożyli, że od 4 lat ma przyznaną rentę!!!!!!! Źle poskładali, zarazili gronkowcem na oddziale. Nogę ratowali mu w warszawskim szpitalu. Zbiera dokumentację aby wytoczyć im proces.
Jak widać dużo negatywnych komentarzy niestety. Ja dolozę swoj. Również trafiłam z bolem brzucha. Dostalam mocne znieczulenie, do domu i do pracy. Pod koniec pracy bol wracal. Wieczorem znów nie do wytrzymania. Wiec znow wizyta na Sor. I znow zastrzyk. I tak przez kilka dni. W koncu wizyta w luxmedzie i diagnoza po godzinie :ostre zapalenie trzustki i matychmiastowe przyjęcie do szpitala. Tekst PANI DOKTOR na widok skierowania? Nie wygląda pani na chorą. Przyjeli na tydzień i nie wyleczyli. Skierowanie do innego szpitala. Chociaż na koniec musze napisac dobre slowo ma temat lekarza do ktorego trafilam pod opiekę. To on zasugerował mi zmiane szpitala, bo jak stwierdził oni nie mają pomysłu jak mnie wyleczyć. Pozdrawiam i szczerze nie polecam tego szpitala.
Dwadziescia lat temu trafilam do szpitala na porodowke ,dokladnie w dzien wyznaczonego terminu,ale po kilkunastu godzinach lezenia na porodowce stwierdzono ze mam kolke nerkowa i po porodzie powinnam zrobic USG nerek ,corka urodzila sie po 3 tygodniach,praktycznie na sile,ale to inny temat.Dodam tylko ze nie mialam juz sily by przec ,a szanowny pan doktor stwierdzil ach kur… ródz sobie sama.Po wyjsciu ze szpitala zapisalam sie na USG
Trafiłam ok 2 lat temu na SOR z okropnym bólem nerki, pani doktor zleciła morfologię oraz mocz, z których oczywiście nic nie wynikało. No właśnie stwierdziła, że wypadałoby zrobić USG ale przyznała, że W WYPOSAŻENIU SORU NIE MAJĄ USG więc jak mnie będzie bolało na drugi dzień to żebym się do Praskiego udała bo tam na pewno mają. Na drugi dzień wylądowałam w Praskim i w rozmowie z lekarzem wyszło, że każdy SOR musi mieć USG dostępne dla pacjentów SORu!
W 2009 r trafiłam na oddział chirurgi w Wołominie i tylko dzięki determinacji dr. Sitarza i dr. Ciesielskiego wyszłam żywa, ci dwaj lekarze zajmują się każdym pacjentem z uwagą i zaangażowaniem i traktują ludzi z godnością. Przeciwieństwem tych 2 lekarzy jest dr.Małgorzata pracująca na SOR to kobieta bez serca z poważnymi według mnie zaburzeniami psychicznymi która już dawno powinna mieć zakaz wykonywania zawodu.Jej stosunek do pacjenta jest karygodny , do ludzi starszych odnosi się bez szacunku jest złośliwa i chamska nawet pielęgniarki się jej boją.Godzinami czeka się na korytarzu a wspomniana p dr. w tym czasie śpi w kanciapie i nie daj Boże jej obudzić bo wtedy jest jeszcze gorzej im głośniej pacjent krzyczy tym dłużej czeka.
Niech się Pan cieszy ,że nie robił usg pewien lekarz z Wołomina . Nie mając od dawna śledziony napisał mi, że wszystkie narządy w porządku.
JEBAĆ TE SZPITALNE KURWY!!! Za każdym razem robią wielką łaskę, że kogokolwiek przyjmują. SKOŃCZYLIŚCIE MEDYCYNĘ, BO WAM KAZALI?! Mam kilku znajomych których zarażono gronkowcem podczas operacji w tym szpitalu! Wielu lekarzy z którymi rozmawiałem mówiło mi o metodach oczyszczania sprzętu w tym szpitalu, moczy się wszystko w spirytusie i wystarczy xD Kiedyś wpadłem ze swoją dziewczyną kiedy pigułki „po” były na receptę, to pierdolony lekarz w tym szpitalu zażądał od nas łapówki, a kiedy mu powiedziałem , że to jego zasrany obowiązek wydać nam tą receptę i, że grosza złamanego nie dostanie to rzucił się na nas z rękami i wygonił nas z gabinetu!!! Wtedy pomogła nam koleżanka która poszła za nas i dała skurwysynowi w łapę ale następnym razem wrócę tam z kijem i zęby powybijam, jak zostanę tak potraktowany!
Ja też rodziłam w tym wstrętnym szpitalu mojego synka. Przyjechałam w 41 tygodniu bo syn nie spieszył się na świat. Po zrobieniu KTG usłyszałam że „prywatnie” (i tu ruch skierowany dłonią pocierającą palce) mogę zostać przyjęta natomiast państwowo to nie widać tu akcji porodowej. Ja się uparłam że stad nie wyjdę bo to już 41 tydzień. Zostawili mnie na obskurnej patologii gdzie cała noc i tak nic się nie zadziało. Dopiero rano położna (tu nie będę wymieniała nazwiska) „anioł” się mną zajęła. Poród wywoływany trwał 10h. A potem to się dopiero zaczęło. 2tygodnie byliśmy w szpitalu bo się okazało że syn ma podwyższone CRP (64 norma to jedna cyfra). W drugiej dobie życia okazało się że ma złamany obojczyk o czym dowiedzieliśmy się w lekceważący sposób ” o tu mamy rączkę złamaną to na pewno przy porodzie” -gdzie położna daje sobie głowę uciąć ze nie było nic takiego . Zapewne na tym pierdzielonym oddziale nenatologicznym te wstrętne piguły machają tymi maluszkami jak kukłami bez uczuć! ale to jeszcze nie koniec…W trzeciej dobie okazało się że moje dziecko potrzebuje więcej zjadać niż ja mam pokarmu…i co się okazało że „nie mają zlecenia na dokarmianie” noc ..ja płaczę , syn płacze i mój wspaniały mąż( który był cały czas z nami w pokoju prywatnym za 150 zł doba w którym nawet przewijaka dla dziecka niebyło )wkroczył na dyżurkę i mówi ” albo mi dajesz to mleko albo sam sobie wezmę”!!!! dały bo nie maiły wyjścia – mąż 185cm 110 waga…ufff. Na drugi dzień pani ordynator (to ładna nazwa na ta kobietę) wstrętna parszywa krowa mówi trzeba karmić i tyle. Ale są pielęgniarki dobrego serca które przynosiły ukradkiem nam to mleczko za co im z całego serca dziękuję. Ale to jeszcze nie koniec!…Antybiotyk dostał (welflon w głowie no i czego pani ryczy to normalne!!! a mi matce serce pęka….i tak prawie przez dwa tygodnie…nastał ten dzień wypisu….i co syn do wypisu gotowy …ale matka nie bo z tego syfu szpitalnego jakaś bakteria mi się przyplątała. Pytam lekarza to jak to syn jedzie do domu a ja zostaję? Tak – tata będzie go przywoził na karmienie co dwie godziny! co? chyba to żart! i co wypisałam się na własne żądanie! Mój wspaniały mąż okazał się najlepszym pielęgniarzem robił okłady przemywał i po 4 dniach w domu wszystko wróciło do normy. Po tym cholernym szpitalu musieliśmy być pod opieką :neurologa, ortopedy, chirurga, rehabilitanta – daliśmy radę . Dzisiaj mamy zdrowego pełnego radości 3 latka – ale ten horror co tam przeszliśmy na zawsze zostanie w naszej pamięci.
Odradzam ten szpital wszystkim ciężarnym. Pojechałam do niego bo miałam najbliżej …i to była najgorsza moja decyzja.
Ten szpital to jedna mordownia,mój syn tam się rodził,były poważne komplikacje przez lekarzy.Największą uwagę zasługuje Pani Doktor Stelmach,nie powinienem nawet tytułować tą panią doktorem i pisać z dużej litery,ta osoba pomyliła się z zawodem nie powinna być lekarzem.
Po opowieściach wielu ludzi oraz jak mężowi dren przyszyli do otrzewnej a potem ją wyrwali na siłę co spowodowało ,że lało się z niego jak z prosiaka a teraz ma w tym miejscu jamę jak do pępka
. Powiedziałam sobie ,że nigdy w życiu tam nie pójdę,. Pech chciał ,że złamałam rękę i ból odebrał mi rozum. Oczywiście trafiłam na dyżur. I co ? Oczywiście ,źle złożyli , nie dość ,że krzywa to jeszcze mam jakiś ucisk bo ciągle przeskakuje i nie mam pełnego czucia. Omijajcie ten szpital z daleka.
Przez stelmach straciłam ciążę. Zaraz po wizycie poroniłam. Z całej siły naciskała na brzuch ,żeby doszukać się ciąży. Potem zaproponowała usuniecie bo to zaraz po roku poprzedniej. Poważnie sama zaproponowała ! Byłam w szoku.
Pol roku temu trafilem na sor z wielkim ropieniem wynikajacym z ukruszonej kosci, nie bylo nic wczesniej widac, ale z bolu juz nie moglem chodzic. Lekarz wyszedl z wielka łaska, i finalnie mialem wyciskany ropien na zywca, bez znieczulenia bo stwierdzili ze nie beda sobie blokowac sali na 3 godz zeby podac mi narkoze. Bol byl ogromny, pierwszy raz poplakalem sie z bolu a jestem odporny na takie rzeczy a przy okazji pogialem rurki metalowe w lozku podczas zabiegu.
Nie dziwia mnie te komentarze. Ten szpital to porazka od bardzo dawna. Syf, kiła i mogiła a do tego lekarze niekompetentni. od dawna tens zpital nazywany jest umieralnią. A dp tego jeszcze labolatorium synevo to jeszcze gorszy syf. mojemu siostrzeńcowi wykryto bakterię klebsielle w moczu a żadnej bakterii nie miał. ja operowałam tam sobie tarczyce, bo wszyscy lekarze twierdzili ze dr. Górnicki to spec. Rzeczywiście zrobił wszystko super i tu składam podziekowania. Ale miałam sytuacje, ze dzień po operacji bardzo zle sie poczułam. Opryskliwe pielęgniarki stwierdziły, ze jestem histeryczką i gdyby na oddziale wtedy nie miał dyżuru dr.Górnicki to nie wiem jak to by sie skończyło. Ale on sie zainteresował i zrobił mi szybko badania. oczywiście pielęgniarka potem powiedziała, ze wszystkie badania sa ok. Ale salowa, któa odbierąła te badania z labolatorium powiedziała, ze miałam fatalne wyniki, przede wszystki spadł mi niebezpiecznie potas i stad były moje dolegliwości. Podłączono mi kroplówkę z potasu i juz potem było ok. Ale nigdy bym sie nie połozyła do tego szpitala. Omijam szerokim łukiem ten szpital. Jak cos sie dzieje to tylko Warszawa
Przytoczę przypadek z mojego bliskiego otoczenia. Mama znajomej miała silne bóle brzucha i biegunkę. Dawali kroplówkę i do domu, bo niby ma grypę żołądkową, więc trzydniówka i przejdzie. Znajomi nie są lekarzami więc wykupili leki i pojechali do domu. Kobieta rano się już nie obudziła. To nie była żadna grypa tylko stan przed zawałowy. I co teraz? Nie ma sensu iść do sądu bo się z nimi nie wygra. :( SZPITAL W WOŁOMINIE OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM.
Pomijam fakt, że byłam kilka razy na SORze i za każdym razem o zgrozo! trafiałam na tego samego lekarza. (grubszy, pijany w trzy dupy, ledwo patrzył na oczy, nie wstawał zza biurka bo nie był w stanie) nie pamiętam teraz jego nazwiska, ale jak ktoś na niego trafił to na pewno wie o kim mówię.
W tym szpitalu pracują mordercy. Zabrali leki choremu i zostawili na pastwę losu. Nie było komu przepisać innego leku po odebraniu dotychczasowych, nie mieli czasu. Człowiek zmarł! Te konowały mnie w bólach porodowych trzymali na korytarzu 8 godzin. Na podłodze korytarza leżałam, wody mi się sądziły, wiłam się bólu i krzyczałam z bólu, a świnie pielęgniarki kazały mi „zamknąć mordę” i groziły przypięciem do łóżka pasami tak, że nie mogłabym się ruszać. Dziecko urodziło się z powikłaniami okołoporodowymi. Ja jak mnie w końcu wzięli na porodówkę zaczęłam umierać, to już niczego nie czułam, tylko słyszałam, że coś tam…….. mówili jakby przez mgłę, że matkę tracą. czy jakoś tak. Nie życzę wrogowi takiej opieki.
Do w
Czekając na przyjęcie ze złamanym nosem i rozcietym łukiem brwiowym, spędziłem w poczekalni 8 godzin. Gdy już się dostałem do „lekarza” konowała, stwierdził że szyć można maksymalnie do 6 godzin po rozcięciu, a na nastawienie nosa muszę jechać do szpitala bielanskiego. To co tam się dzieje to cyrk a nie szpital. Powinno się to nagłośnić bo nigdy się to nie zmieni. W trosce o nasze zdrowie, w trosce o nasze życie…
Ja rodziłam 2 razy w szpitalu w Wołominie i nic zlego sie nie stalo. Bylam pod opieka dr. Lipy. Widocznie mialam szczescie… czytajac Wasze komentarze. Raz trafiłam na pediatrie.. az zal wspominac. Kazali spac na podlodze pomimo, ze w pokoju stalo wolne lozko. Nie mozna sie bylo polozyc przed 23 bo byl jeszcze jakis obchod i jak biedna pani doktor dojdzie do dziecka??? Po kilku nocach na podlodze i placzu dziecka marzylo sie tylko o tym, zeby sie polozyc… Raz polozyli mojego maluszka na stol, dwie trzymaly za rece, trzecia za nogi i wbijaly mu igle :(( serce matki sie rozrywa, jego spojrzenie pelne strachu pozostanie ze mna chyba do konca moich dni!!! Trafiliśmy z zapaleniem płuc, a wyszlismy do domu ledwo podleczeni gdzie na wizycie kontrolnej okazalo sie, ze maly ma zapalenie oskrzeli. Na szczescie leczylismy sie w domu. Cudem, że nie złapał rota.. BRONIC SIE REKAMI I NOGAMI NIGDY NA PEDIATRIĘ!!!Znam tez kilka historii gdzie ludzie wracali prosto na cmentarz… :( Mój ojczym byl w tym szpitalu, trafil przed weekendem. W weekend nikt sie nim nie zajal.. nie bolalo to niech lezy :( w poniedzialek zabrali go na badania.. zaslabl, przewrocil sie i… byl juz koniec! nigdy wiecej do wolomina na oddzial inny niz porodowka. Wujka lamali dwa razy bo ups.. zle sie zroslo.
Ostatnio byłam z chlopakiem w SOR z powodu silnego bolu brzucha. Podejrzewalismy wyrostek ale wlasnie tez nam nie zlecili usg dali kroplowke , pobrali krew i tez dali no-spe forte. A bol dalej wystepuje.
Miałam niespełna 16 lat kiedy mama o północy z bólem brzucha i gorączką przywiozła mnie do szpitala w Wołominie. Mieszkamy tu i było najbliżej, a mama z chorym dzieckiem nie chciała się fatygować po aż do Warszawy.
Na izbie przyjęć czekałyśmy prawie dwie godziny i nikt nie zainteresował się mimo, że jęczałam i zwijałam się z bólu na korytarzu. Wreszcie do gabinetu zaprosiła nas pielęgniarka. Mama z nią porozmawiała i poprosiła, żeby przyszedł lekarz i mnie zbadał. Ta sięgnęła po telefon i zadzwoniła do pokoju lekarskiego a tam z pretensją odezwał się do niej zaspany lekarz. Rozmowa była krótka pielęgniarka przeprosiła, że go budzi i powiedziała, że czeka tu matka z 15-letnią córką z …. I nawet nie skończyła opisywać w jakim jestem stanie, bo gdy lekarz usłyszał, że mam 15 lat kazał pielęgniarce odesłać nas do Warszawy bo „badanie dzieci to nie jego broszka”.
Mama była w szoku, że coś takiego usłyszała a sama pracowała od lat w służbie zdrowia. Pielęgniarce też było strasznie głupio za tego „człowieka”, nie miała innego wyjścia i odprawiła nas z kwitkiem.
Wsiadłyśmy do samochodu, mama się popłakała, włączyła silnik i pojechałyśmy do Warszawy na Niekłańską. W przeciągu dosłownie 5 min od pojawienia się w szpitalu już byłam badana przez lekarza, który wychylając się z gabinetu, aby zaprosić kolejnego pacjenta zwrócił uwagę na mój stan i bezzwłocznie kazał mnie wprowadzić do środka. Natychmiast zlecił konieczne badania, aby wykluczyć kilka przypadków i przeciągu godziny byłam już przyjmowana na oddział.
W Warszawskim szpitalu spędziłam 2 tygodnie na badaniach i leczeniu.
To nie pierwsze złe doświadczenie jakie w życiu moja rodzina miała z „Wołomińskim Szpitalem”. Tam się nie leczy ludzi. Nie pozwolę, aby w przyszłości ktokolwiek z mojej rodziny trafił do tej mordowni.
Nie rozumiem jednej rzeczy. Wszyscy tu narzekacie, bluźnicie, przekleństwa personalne sypia sie tu jeden za drugim, mam wrażenie ze czyta sie tu opinie ludzi z rynsztoku. Można byc sfrustrowanym, ale trochę kultury nie zaszkodzi. Nie wiem czy tylko powiat wolominski charakteryzuje sie takim prostactwem i chamstwem, ale poza Wołominem przyszło mi pracować w kilku innych szpitalach, agresja ogólnie jest wsród pacjentów i samej opieki zdrowotnej (wynikająca najprawdopodobniej z bałaganu w całym systemie lecznictwa w Polsce), co nie obliguje do tego by nazywać kogos chujem czy morderca. Błędy sie zdarzają, nie popełnia ich ten co nic nie robi. Z doświadczenia jednak wiem ze w szpitalu każdy chce sie czuć najważniejszy. A jak trochę nie jest po jego myśli to zaczyna sie awantura… To co piszecie tutaj to 50% prawdy. Wesoło w tym szpitalu nie jest ale gwarantuje Wam ze są gorsze miejsca w tym kraju. Prywatę chwalicie? Leczcie sie prywatnie. Weźcie pod uwagę tylko to, ze w sondażach szpitale prywatne uchodzą za cudowne bo nie mowi sie powikłaniach procedur prywatnych szpitali które leczone są w placówkach publicznych! Mówicie ze wolomin okropny?? Czemu zatem z roku na rok przybywa pacjentów do tego szpitala? Czemu nie ma dyżuru zeby w tym szpitalu nie było jednego porodu czy ciecia cesarskiego? A takie położnice niezadowolone!
Paradoks?
Pani opisująca swoje dziecko które zmarło na pediatrii- dlaczego wycofała Pani sprawę z prokuratury? Dlaczego Pani nie napisze, ile zaniedbań było z Państwa strony co do dziecka? Dlaczego Pani nie napisze, ze za namowa babci „leczyla” Pani dzieciaka u znachorów i miejscowych szarlatanów zamiast zasięgnąć opinii fachowców? Moze nie byłoby wtedy tak dramatycznego stanu dziecka, i reanimacji zakończonej niepowodzeniem? Taki beeee szpital a z drugim dzieckiem przyszła Pani ponownie rodzic do tego szpitala. Pani K! Po co te kłamstwa?
Polak słynie z wiecznego narzekania?! Nawet jak cos sie powiedzie to swoje 5 groszy trzeba dorzucić do narzekań.
Pozdrawiam odważnych pyskaczy internetowych.
Jest w wołomińskim szpitalu tylko 2 lekarzy których na prawde można chwalić pan doktor Laskowski ginekolog i doktor pijarczyk chirurg tym lekarzą dziękuje bardzo
Wszystko przez kontrakty! Pozbyli sie lekarzy etatowych, zatrudnili kontraktowych (gdzie jedynym kryterium przyjęcia lekarza jest cena za godzine pracy, oczywiście jak najniższa), kwalifikacje sie nie liczą! Dyrektor będąc super menedżerem skupia się tylko na tym by jak najtaniej zatrudnić personel! Reszta sie nie liczy. Mądrzy i ceniący sie ludzie sami odchodzą!
Z przykrością trzeba stwierdzić, ze wprowadzenie kontraktów nie sprzyja tworzenia zespołów w oddziałach, każdy traktuje dyzur jako przerywnik miedzy kolejnymi szpitalami i ma gdzieś to co dzieje sie poza godzinami jego dyżurowania. Wraca na kolejny dyzur i wychodzi – ciągłość opieki żadna.
Ale pan dyrektor nie widzi problemu. Moze jako Gruza chce zamienić wszystko w gruz!
LEKARZOM dziękuje, a nie Lekarzą anonimie.
Ja myśle ze takich sie wiecej znajdzie niż tylko pijarczyk i laskowski
Ludzie, nie traktujcie Wołomina jak kliniki czy leśnej góry! To szpital powiatowy, a nie Lindleya czy nieklanska. I tak cieszmy sie ze mamy okulistykę, ortopedię czy stacje dializ. W niektórych powiatach nawet tego nie ma. A złamanie nosa lecza laryngolodzy których w Wołominie nie ma na dyżurach. Pozdrawiam
Witam,
kilka lat temu dostałem wodobrzusza, miałem kilka litrów płynu w brzuchu. Takiego bólu dawno nie czułem. Nie mogłem się ubrać, ani nawet założyć butów. Pojechaliśmy do szpitala w Wołominie , gdzie po kilku dniach pobytu trafiłem na chirurgię, gdzie lekarz stwierdził, że bez otworzenia mnie nic nie powie. Już miałem mieć operację w celu oceny narządów wewnętrznych (nie wiem po co), ale nie wytrzymałem wkładania rury przez nos i wycofałem zgodę na operację. Ojciec zabrał mnie do szpitala na Kondratowicza, gdzie wykonano mi odbarczanie co przyniosło niesamowitą ulgę, po czym podano mi Furosemid, lek moczopędny, który pomógł mi w ciągu kilku godzin. W Wołominie nikt nie wiedział o co chodzi i prawdopodobnie by zrobili mi tylko krzywdę. Umieralnia ! Nigdy więcej!
Mojemu ojcu przy przepuklinie dali znieczulenie okołolędźwiowe, które zostało podane źle i ojciec wszystko czuł podczas operacji. Myślał, że tak musi być. Ten szpital to porażka, powinna tam być jakaś kontrola, wymiana lekarzy!!!
A przyczynę wodobrzusza podali? Bo to tylko objaw jakiejś choroby
Tatuś powinien wiedziec ze tylko zmarli nic nie czuja. Skoro wytrzymał operacje to chyba nic nie bolało. A z tego co wiem to przy doledzwiowym znieczuleniu czuje sie co robią tylko nie boli. Jest sie przytomnym. Wiem bo do ciecia mi tak robili, czułam ze rozcinają, ze wyjmują dziecko ale nic nie bolało. Poucz tatusia
Tak Pani dociekliwa, ma Pani racje, jest sie przytomnym ale odczuwanie bólu jest zablokowane.
PS i stad sie biorą takie bzdury, ze tatuś czuł! No czuł, ale nie bolało
A mnie ostatnio w sorze na ból brzucha jakis szarlatan chciał akupunktura leczyć. Niby chirurg.
Ten sam doktor zrobił mi akupunkture na ból brzucha, nic nie pomogło, a do karty informacyjnej dołączył cennik akupunktury. Dzień pozniej zgłosiłam sie do SOR, pan doktor Kokoszka wykrył u mnie zapalenie wyrostka, tego samego dnia byłam operowana. Dziękuje za to Panu Doktorowi Kokoszce, a mam nadzieje ze tego szarlatana sprawdza czy ma prawo wykonywania zawodu
Mnie zdziwiła bardzo postawa starych lekarzy w tym szpitalu. Moja mama, sędziwa kobieta z alzhajmerem trafiła tam z niewydolnością nerek, stan pogarszał sie z minuty na minutę, docierało do mnie ze odchodzi. Na internie uparli sie ze trzeba wykonać dializy. Pytałem czy to konieczne przed śmiercią, powiedzieli ze trzeba ratować bo umówili juz anastazjologa na założenie cewnika do dializ. Przyszedł młody anastazjolog, który widząc moja matkę od razu spojrzał na mnie jak by widział ze ja tego nie chce. Zapytałem go czy to konieczne powiedział ze sensu nie widzi ale ma zlecenie założenia cewnika. Po rozmowie ze mną zadzwonił do swojego szefa, zebrało sie jakieś konsylium- ordynator interny, dyrektor i ordynator oiomu. Młody lekarz dostał komendę przez dyrektora wesolowskiego wykonania wkłucia. Zrobił to sprawnie ale widziałem ze bardzo współczuje mi i mojej umierającej matce. Sam powiedział ze bezsensu jest takie męczenie kobiety przed śmiercią. Nie pomogły moje prośby i konsultacje anastazjologa z przełożonymi. Matka umarła w drodze na oddział. Nawet nie zdążyli jej przyjąć nie mówiąc juz o dializach. Ale trzeba było ja jeszcze pomęczyć przed odejściem ze świata. Widać kto tam rządzi w tym zaścianku. Mimo wszystko młodego pana anastazjologa miło wspominam i dziękuje za okazana empatię wraz z towarzysząca panią pielęgniarkom. A starzy niech sie trochę pokory wobec zawodu naucza
Kotowska z soru, tragedia baba a nie lekarz. Trafiłem tam o północy z żona która miała kołatania serca. Ta baba zasypiała na stojąco. Czytała ekg przez pol godziny bo co minutę zasypiała nad tym ekg. Pielęgniarka musiała ją co chwile szturchnąć. Podejście do pacjentów nijakie, wulgarna, śmierdząca. Nie wypada. Kto rządzi w ogóle tym Sorem?