Ten pożar był tak wielki, że musiało go gasić 80 zastępów straży pożarnej. Objął 6 hektarów hal magazynowych wraz z umieszczonym wewnątrz towarem. Na pomoc zostali wezwani również strażacy z plutonu „Fabryka” z powiatu wołomińskiego.
– To był największy pożar, w jakim braliśmy udział w naszym życiu – wspomina zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo – Gaśniczej z Wołomina, mł. kpt.Jan Sobków. – Była to niesamowicie trudna akcja, po pierwsze ze względu na wielkość zdarzenia, poza tym panowała tam wysoka temperatura i wysokie zadymienie.
Kupieckie Domy Towarowe na Marywilskiej w Warszawie doszczętnie spłonęły i nie zrobimy tam już zakupów nigdy albo przez bardzo długi czas. Bohaterskie działania strażaków sprawiły jednak, że ogień nie rozprzestrzenił się na inne obiekty, a w atmosferę zostało wyemitowanych mniej trujących dymów.
Nasi strażacy z plutnou „Fabryka” zostali wezwani na pomoc w niedzielę, 12 maja po godz 4 rano przez wojewódzkiego komendanta straży pożarnej.
W skład plutonu „Fabryka” wchodzą 2 zastępy z PSP Wołomin wraz z oficerem wsparcia, podnośnikiem hydraulicznym i cysterną, a także zastępy z Zielonki, Kobyłki i Radzymina wraz z ciężkimi samochodami ratowniczymi.
Tego typu plutony musi mieć zorganizowany każdy powiat, są one dedykowane do pożarów w magazynach wielkopowierzchniowych. Każdy powiat musi mieć w pogotowiu także inne plutony: drugi pluton nazywa się „Las”, składa się z innych jednostek i posiada inny sprzęt do gaszenia pożarów lasów. Trzeci pluton, „Wichura” to zespół jednostek do usuwania skutków wichur i anomalii pogodowych, a czwarty pluton o nazwie „Woda” jest dedykowany do działań z powodziami i podtopieniami. Jeden strażak może być przypisany tylko do jednego plutonu, bo nie można wykluczyć, że w tym samym momencie wystąpi np. pożar lasu i magazynu.
– Na miejscu otrzymaliśmy polecenie pracy na jednym z odcinków bojowych, a konkretnie podawanie prądu wody na teren hali – relacjonuje kpt. Sobków. – Pracowaliśmy do godz. 12.30 w południe, później odesłano nas do domów. Warunki były trudne z powodu temperatury i zadymienia. Nasi strażacy używali sprzętu ochrony dróg oddechowych. Ten sprzęt i kombinezony wprawdzie zapewniają komfort pracy i chronią przed oparzeniami, ale jednak czuje się temperaturę wydzielaną przez własne ciało, a do tego żar z zewnątrz. Trzeba było także używać kamer termowizyjnych, które widzą przez dym i dzięki nim wiadomo, w którą stronę podawać strumień wody.
Z naszego powiatu udział w gaszeniu hali wzięło 26 strażaków. Choć skromni bohaterowie nie chcą podawać swoich nazwisk… – Wszyscy oni stanęli na wysokości zadania i realizowali swoje obowiązki na wysokim poziomie – dodaje kpt. Sobków. – Trzeba to powiedzieć o wszystkich strażakach, którzy brali udział w akcji: o naszych, ale także o tych z pozostałych powiatów.
Na szczęście żaden ze strażaków nie ucierpiał, nie uszkodził się także ich sprzęt.
Barbara Wiśniowska
fot: mł. bryg. Tomasz Fijołek, sekc. Krzysztof Pisz