Trzecie z rzędu zwycięstwo odniosła występująca w IV lidze Marcovia Marki. Tym razem podopieczni trenera Michała Tarasa pokonali na wyjeździe faworyzowany Hutnik Warszawa. Rozgrywane w iście piłkarskiej atmosferze spotkanie zakończyło się zwycięstwem 3:1.
Sentymentalny powrót
Mecz w Warszawie miał fantastyczną, jak na warunki czwartoligowe, oprawę – piątek, godz. 19, nowoczesny obiekt ze sztucznym oświetleniem, na trybunach mnóstwo osób. Nie ma co ukrywać, że przy takich warunkach wszyscy rwą się do gry. Nie inaczej było i tym razem. Zawodnicy Marcovii nie mogli doczekać się rywalizacji z Hutnikiem, a dla Macieja Baranowskiego był to sentymentalny powrót na Marymoncką. Wprawdzie nie dane mu było grać w barwach Hutnika na nowym stadionie, ale spędził w tym klubie kilka lat.
Zanim wszyscy weszli i wygodnie usiedli na trybunach, Marcovia prowadziła już 1:0. Na zegarze była pierwsza minuta, gdy Bartosz Otulak wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem. Wybuch radości w szeregach Marcovii i olbrzymia konsternacja po stronie gospodarzy. Rywale chcieli szybko doprowadzić do wyrównania, ale ich akcje były błyskawicznie przerywane przez dobrze funkcjonującą defensywę dowodzoną przez Dariusza Dadacza. Owszem piłkę dłużej posiadali gracze Hutnika, ale Marcovia jako zespół prezentowała się znacznie lepiej. Odpowiednie odległości między formacjami, błyskawiczne przesuwanie się oraz wzajemne wspieranie – to wszystko dało się zauważyć w grze podopiecznych Michała Tarasa.
Dwa karne
W 19 minucie Marcovia podwyższyła prowadzenie za sprawą Dariusza Dadacza, który wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na aktywnym Bartoszu Otulaku. Kapitan drużyny z Marek ponownie wykorzystał rzut karny w 31 minucie uciszając tym samym licznie zebranych kibiców Hutnika. Szczerze powiedziawszy prowadzenia 3:0 nie spodziewali się nawet sprzymierzeńcy Marcovii. Mocno zaskoczeni takim obrotem sprawy gospodarze starali się zdobyć przed przerwą choćby jedną bramką, ale bili głową w mur, który w piątkowy wieczór tworzyła cała defensywa z Marek.
Po zmianie stron zawodnicy Hutnika rzucili się do ataku. Nie mieli już nic do stracenia, więc postawili na mocno ofensywną grę. W 50 minucie niewymuszony błąd w środkowej strefie boiska sprawił, że Piotr Cudny pokonał Krzysztofa Ufnala. Zdobyta bramka jeszcze bardziej zmobilizowała gospodarzy, ale ich ataki wciąż nie przynosiły efektów. W kilku sytuacjach dobrymi interwencjami popisał się Krzysztof Ufnal, który z meczu na mecz nabiera pewności siebie. Marcovia nie stworzyła w drugiej odsłonie zbyt wielu okazji, ale osiągnęła coś, czego na pewno niewielu się spodziewało. Wygrała z wyżej notowanym rywalem i zainkasowała bardzo cenny komplet punktów. Przetrwała napór Hutnika, a sama z zimną krwią wypunktowała go niczym rasowy bokser. Gdyby w tych kategoriach rozpatrywać ten pojedynek, to był to nokaut ze strony podopiecznych Michała Tarasa.
W sobotę na Wspólnej
Wielkie brawa dla całej drużyny oraz sztabu szkoleniowego! Teraz przed Marcovią domowe starcie z Drukarzem Warszawa, czyli z rywalem, który ewidentnie jej nie leży. Czy klątwa Drukarza w końcu zostanie zdjęta? Odpowiedź na to pytanie poznamy w najbliższą sobotę. Początek meczu o godz. 12:00.
Hutnik Warszawa – Marcovia Marki 1:3 (0:3)
Bramki: Bartosz Otulak 2′ Dariusz Dadacz 19′ 31′
Skład Marcovii:
Krzysztof Ufnal – Kacper Bystros, Dariusz Dadacz (C), Karol Haber, Maciej Baranowski – Bartosz Otulak, Patryk Kultys (80′ Michał Ochman), Karol Szeliga (75′ Michał Durajczyk), Damian Świerblewski (68′ Kamil Świerczek), Szymon Więckowski (57′ Paweł Basiuk) – Piotr Śledziewski (80′ Sebastian Drygiel)
Trener: Michał Taras
Asystent: Mateusz Stankiewicz
Marcin Boczoń