Każdy maraton to wyzwanie, ale też możliwość zwiedzania największych miast europejskich miast. O tym dlaczego biegi długodystansowe mogą uzależniać i co jest ważne dla maratończyka z Mirosławem Lekszyckim rozmawia Aleksandra Olczyk
? Jak się zaczęła Pana przygoda z bieganiem
? W 2003 roku rzuciłem palenie, skutkowało to jednak tym, że przytyłem około 18 kg i bardzo źle to znosiłem. Wtedy właśnie pomyślałem o bieganiu, które jest najlepszym sposobem na pozbycie się nadmiaru kilogramów. Pierwsze próby niestety nie były udane. Przebiegnięcie jednego kilometra okazało się wysiłkiem, który mnie przerastał. Zakończonych porażką prób było kilka, więc na długie lata dałem sobie spokój. Tak było aż do 2018 roku, kiedy firma Nike ogłosiła, że organizuje bieg na 10 km i w tych zawodach biorą udział zawodnicy z większości stolic świata. Przygotowałem się i pobiegłem, ale co dla mnie najważniejsze bieg ukończyłem. Od tamtej pory biegam regularnie.
? Co Pana zdaniem powoduje, że tak wiele osób chce się sprawdzić w biegach długodystansowych?
– Biegi długodystansowe wymagają potężnego wysiłku, który uwalnia endorfiny, czyli hormony szczęścia, a te potrafią uzależniać. Dla mnie maratony okazały się silniejszym nałogiem niż palenie tytuniu. Poza tym większość biegaczy chce się sprawdzić i zmierzyć ze swoją wytrzymałością i organizmem. Dlatego też biegi długodystansowe stały się tak bardzo popularne i zyskują coraz większe grono uczestników. Ponadto bieganie, zwłaszcza amatorskie, można uprawiać ?zawsze i wszędzie?, niezależnie od wieku i bez specjalistycznego sprzętu, a tym samym bez nakładów finansowych. To dyscyplina dostępna dla każdego, kto zechce spędzić aktywnie czas. Rosnąca popularność biegania oraz masowych imprez biegowych to nie tylko polska domena, podobnie wygląda to w całej Europie i na innych kontynentach.
? Jak wygląda taki trening biegowy zimą. Różni się od tego w sezonie letnim?
? Jeżeli miałbym porównać treningi latem i zimą to zasadniczą różnicę stanowi ubiór. Zimą ważne jest, żeby chronić ciało przed chłodem. Ponadto wybiegi zimowe są krótsze i bardziej skupiają się na wytrzymałości, a podczas treningów letnich można bardziej skoncentrować się na prędkości, przy jednoczesnym wsparciu wytrzymałości. Trenuję cztery razy w tygodniu – we wtorek, czwartek, sobota i niedziela.
? Czy stosuje Pan specjalną dietę, Jak wygląda plan posiłków przed zawodami?
? Dla maratończyków dieta jest sprawą kluczową. Podstawą mojej diety jest… makaron. Oczywiście bardzo ważna jest dieta bogata w warzywa i owoce, natomiast jeżeli chodzi o dodatki do makaronów to powinna to być ryba lub kurczak, gdyż inne mięsa są zbyt ciężkostrawne. Makaron zawiera dużo glikogenu, który jest niezbędny dla każdego maratończyka. O moją dietę dba moja ukochana małżonka, Mirosława. Jestem jej za to niezmiernie wdzięczny.
? Bierze Pan udział tylko w maratonach, czy także innych biegach długodystansowych?
? Mój pierwszy maraton pobiegłem 27 września 2009 roku i od tamtej pory ukończyłem 16 maratonów i 12 półmaratonów. Udział w maratonach pozwala mi na zwiedzanie największych miast europejskich. Od Aten przez Reykjavik do Moskwy. Zawsze zabieram ze sobą tzw. grupę wsparcia w postaci mojej żony i grupy przyjaciół. W innych biegach nie biorę udziału.
? W jaki sposób godzi Pan pracę zawodową z treningami i udziałem w maratonach
? Jak już wspomniałem trenuje cztery razy w tygodniu. Zaczynając od wtorku – wstaję o 4.20 rano, przebiegam około 7 kilometrów, po tym treningu jadę do pracy jako kurier DPD. Trening czwartkowy jest dłuższy o ponad 3 kilometry, czyli przebiegam około 10 km rano. W weekend przebiegam już dłuższe dystanse w zależności od tego, na jakim etapie przygotowań do maratonu jestem. Jak wiadomo, teraz w okresie pandemii, imprezy masowe są wstrzymane, więc te wybiegi weekendowe oscylują około dystansu 12-15 kilometrów.
? Który ze startów był najtrudniejszy i dlaczego. Jaki jest Pana największy sukces?
– Najtrudniejszym biegiem był maraton w Paryżu w 2013 roku, gdzie na pierwszych kilometrach uszkodziłem sobie żebra. W związku z tym nie mogłem wziąć pełnego oddechu, a ukończenie maratonu odbyło się w bólach i cierpieniu.
Sukcesem jest dla mnie każdorazowe ukończenie maratonu, natomiast najlepszy wynik osiągnąłem w Maratonie Warszawskim w 2013 roku. Warto podkreślić, że miałem wtedy 60 lat. Każdy maraton jest dla biegacza wielkim przeżyciem, ale największe wrażenie zrobił na mnie Maraton w Atenach, który jest marzeniem każdego maratończyka. Ukończyłem go w 2017 roku.
? Czego należy życzyć maratończykowi?
– Odwagi by rozpocząć, wytrwałości by ukończyć.