Zakończyło się śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku, do którego doszło pod koniec lipca w Kobyłce. Zginęły dwie osoby jadące na bagażniku kabrioletu. Za spowodowanie wypadku odpowie kierujący autem policjant.
Do wypadku doszło w nocy 21 lipca, na ulicy Ręczajskiej w Kobyłce. Przeznaczonym do transportu dwóch osób kabrioletem marki Mercedes podróżowały cztery osoby. Jak ustaliły służby do wypadku doszło po tym jak kabriolet został zauważony przez patrol policji, który rozpoczął pościg. Biegli ustalili, że jadący w terenie zabudowanym Mercedes osiągnął prędkość 93 kilometrów na godzinę. Na łuku drogi uciekające auto wypadło z jezdni i uderzyło w krawężnik. Dwaj mężczyźni siedzący na bagażniku wypadli z samochodu i uderzyli w betonowy słup latarni ulicznej. Nie udało się ich uratować. Kabriolet uderzył następnie w kolejny słup latarni. Pozostali dwaj mężczyźni uciekli z miejsca zdarzenia, bez udzielenia pomocy poszkodowanym. Obu mężczyzn udało się zatrzymać i jak ustalili funkcjonariusze, stężenie alkoholu we krwi kierowcy wynosiło 1,27 promila.
Najnowsze ustalenia śledczych wskazują, że to właśnie policjant kierował kabrioletem. Jak przekazała nam prok. Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga, po wypadku policjant został wydalony ze służby. Teraz kierujący Mercedesem usłyszał zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości, spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia oraz nieudzielenia pomocy. Łącznie grozi mu do 12 lat więzienia. Drugi mężczyzna usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy osobie znajdującej się w bezpośrednim zagrożeniu życia. Grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności. Obaj mężczyźni przyznali się do winy.