Na światło dzienne wychodzą kolejne taśmy z nagraniami rozmów polskich polityków … przy kielichu. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby tak zaczęto nagrywać i upubliczniać nasze codzienne rozmowy przy piwie czy … w kuchni. Jest to dzisiaj dziecinnie łatwe. Praktycznie każdy każdego może podsłuchiwać i filmować. Zaś chętnych do słuchania i oglądania takich materiałów nie brakuje, wszak głupich nie sieją. Na tym procederze można też nieźle zarabiać!
I chyba ta motywacja, czyli chęć zarobku, skłoniła pewną grupę osób do zorganizowania podsłuchu w kilku restauracjach warszawskich w których mają zwyczaj spotykać się ważne, bogate i sławne osoby, jak wyżsi urzędnicy, biznesmeni, aktorzy czy celebryci. Według źródeł zbliżonych do ABW grupę, która namówiła menedżera restauracji Sowa&Przyjaciele Łukasza N. do podsłuchiwania i wyposażyła go w sprzęt, tworzyli: poseł Prawa i Sprawiedliwości (podano jego nazwisko), kilku oficerów BOR zwolnionych ze stanowisk (wśród nich major Dariusz P., były szef oddziału zabezpieczenia i ochrony) oraz dziennikarz tygodnika ?Wprost? Piotr Nisztor, który jest znajomym majora i posła i który już w swojej karierze publikował teksty na podstawie stenogramów z podsłuchów.
Do tych informacji trzeba jednak podchodzić ostrożnie, bo gdyby okazało się, że np. sprzęt do nagrywania rzeczywiście przekazywał dziennikarz, który był potem współautorem słynnych już tekstów we ?Wprost?, stawiałoby to redakcję w bardzo dwuznacznej sytuacji. Również gdyby potwierdził się udział posła PiS, to by udowadniało tezę, że afera taśmowa została zmontowana na polityczne zamówienie pewnych kręgów polskiej prawicy. Tak było na Węgrzech! Puki śledztwo trwa, możemy tylko gdybać. Pewne jest tylko jedno, że Łukasz N., menedżer restauracji w której m. in. nagrano potajemnie rozmowy polityków, to pierwszy podejrzany w tej aferze. Usłyszał dwa zarzuty z art. 267 kodeksu karnego dotyczące bezprawnego nagrywania i ujawniania treści za co grozi mu kara do 2 lat pozbawienia wolności.
To poważne zarzuty, stąd gazeta natychmiast wydała oświadczenie: – Redakcja tygodnika ?Wprost? nigdy nie uczestniczyła i nie uczestniczy w podsłuchiwaniu kogokolwiek. Uważamy, że takie metody byłyby oczywistym przekroczeniem granic dziennikarstwa śledczego. Piotr Nisztor, jeden z autorów artykułu, nie jest członkiem kolegium redakcyjnego, dlatego przeprowadzone były rozmowy weryfikujące źródła informacji. Nie mamy żadnych podstaw, żeby nie wierzyć Piotrowi Nisztorowi.
Na złodzieju czapka gore, jak mówi ludowa powiastka, lecz mnie interesuje coś zupełnie innego. Jak dużo jest tych nagrań i jak długo ma się ciągnąć ten kiczowaty serial dla ubogich? Już Otto Bismarck, kanclerz cesarskich Niemiec powiadał: ?Ludzie nie powinni widzieć jak się robi parówek i polityki?. I miał rację, bo nie jest to miłe dla oka jak i dla ucha. To jest kloaka! Ale czy ludzie, chociaż już wiedząc jak to wygląda od zaplecza, zaprzestali jeść parówki i walczyć o posady w polityce? Wprost przeciwnie. Nie potępiajmy więc amatorów parówek i polityki. Naturalnie, wykluczam z tego kręgu osoby pokroju Sławomira Nowaka załatwiającego przy kielichu osobistą sprawę w nadzorze skarbowym. Dla takich ludzi nie ma miejsca w polityce.
Mimo wszystko, z obawą czekam na kolejną odsłonę.
Edward M. Urbanowski