I stało się, to co jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się graniczyć z cudem, czyli pokonanie w drugiej turze dotychczas urzędującego burmistrza Wołomina.
Cieszy wysoka frekwencja, szczególnie w drugiej turze, a wynik napawa optymizmem. Okazuje się, że może nie zdecydowana, ale większość nie zaakceptowała serwowanego nam przez cztery lata sposobu zarządzania miastem i prowadzenia może nie brudnej, ale mało eleganckiej kampanii wyborczej, polegającej na chociażby rozdawnictwie i swoistym ?kupowaniu? głosów darmowymi wejściówkami do kina oraz zmasowaną akcją wydawniczą dziwnej treści i niskiej jakości periodyków wyborczych.
Pomimo licznych wątpliwości, dotyczących nowo wybranej Pani Burmistrz, powtarzanych, wśród mieszkańców Wołomina , czyli zbyt małej rozpoznawalności ?na mieście? oraz jej rzekomych powiązań z Polskim Stronnictwem Ludowym, większość głosujących w drugiej turze zaryzykowała, wskazując inną niż dotychczas drogę rozwoju Wołomina. Trzeba mieć nadzieję, że tym razem większość z nas nie zawiedzie się wyborem, a zaufanie nie będzie po raz kolejny mocno nadszarpnięte.
Mimo, iż to kandydat Prawa i Sprawiedliwości przepadł w drugiej turze, to sytuacja nie jest do końca prosta i oczywista. Nowa Pani Burmistrz będzie musiała współpracować z Radą Miejska, która zdominowana jest przez kandydatów wybranych z list PiS. Oczywiście trudno mieć żal do wyborców, że to właśnie ich wskazała większość w 14 z 23 okręgów wyborczych. To też nauczka dla pozostałych komitetów, czy też lekcja pokory.
Mam nieodparte wrażenie, że w Wołominie w większości przypadków nie wygrali najlepsi kandydaci, ale ci kandydujący z najlepiej notowanego u nas komitetu wyborczego i to o dziwo partyjnego (jak widać dla naszych mieszkańców upartyjnienie samorządów nie jest czymś złym i niezwykłym, szkoda tylko że tak zdecydowaną przewagę mają zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego?). Porównanie wyników wyborów z roku 2002, 2006, 2010 oraz tych sprzed dwóch tygodni wyraźnie pokazuje, że partie, czy też, co z przykrością stwierdzam, dokładnie jedyna partia z wyborów na wybory bardzo skutecznie zaczyna wygryzać inne komitety, zwłaszcza te samorządowe.
Oglądając, tym razem z drugiej strony pierwszą inauguracyjną sesje obecnej kadencji Rady Miejskiej dochodzę do wniosku, że w warunkach wołomińskich lokalne, pozostające w grze, rozdrobnione ugrupowania samorządowe tracą swoją rację bytu i nie są w stanie skutecznie zewrzeć szeregów. Mimo arytmetycznej mniejszości nie zauważyłem merytorycznego, a przede wszystkim jakościowego działania, które stanowiło by odpór dla 14 radnych PIS.
Brak wyłonienia spośród 9 radnych, nie będących wybrańcami z list PIS, jednego wspólnego kandydata na Przewodniczącego Rady oraz nawet nie zgłoszenie swojego kandydata na Wiceprzewodniczącego nie wróży nic dobrego. Mam obawy, że brak wspólnego porozumienia nie-pisowców oraz większość Rady (PIS), będącej w opozycji do nowo wybranej Burmistrz Wołomina może wróżyć trudną współpracę na linii Rada-Burmistrz, co dla nas mieszkańców może nie nieść niczego dobrego.
Ale mam nadzieję, że te moje obawy będą ciut na wyrost ? (?). Po owocach ich poznamy, szkoda tylko, że po 4 latach.