Nie jest tajemnicą, że bohaterem uroczystości 11 listopada w Polsce był Donald Tusk. Co prawda, prezydent Andrzej Duda nie był łaskaw przywitać najważniejszego przedstawiciela Unii Europejskiej na uroczystości przed Grobem Nieznanego Żołnierza, ale to w niczym nie pomniejsza znaczenia jego obecności w Polsce w tych radosnych dla nas dniach. Wprost przeciwnie!
Przewodniczący Rady Europy przyjechał do Polski na zaproszenie organizatorów Igrzysk Wolności w Łodzi. Wygłosił wykład pt. ?Polska i Europa. Dwie rocznice, dwie lekcje?.
– Jestem bardzo poruszony możliwością spotkania się z tak licznym gronem ludzi, dla których Igrzyska Wolności to miejsce corocznego spotkania ważnego także dla tych wszystkich, którzy wierzą, że wolność w Polsce ma przyszłość. Dla mnie ten dzień ma wyjątkowe znaczenie, bo dokładnie 40 lat temu miałem okazję po raz pierwszy uczestniczyć w nielegalnej manifestacji pod pomnikiem Jana III Sobieskiego w Gdańsku. Bardzo dobrze pamiętam ten dzień, bo dwa tygodnie później brałem ślub z moją dzisiejszą żoną. Zastanawiałem się wtedy, czy doczekam wolności i niepodległości, czy doczekam takiego cudownego zbiegu zdarzeń, który 60 lat wcześniej doprowadził do odzyskania niepodległości Polski. Zastanawiałem się, czy to, co niemożliwe, może znowu stać się możliwe, tak jak w 1918 r. Bo przecież to, co wówczas się wydarzyło, było właściwie niemożliwe. Nikt nie mógł wyśnić, że jednocześnie upadną trzy zaborcze potęgi. Nikt nie mógł chyba przypuszczać, że wykrwawiony naród może zwyciężyć, i to na polu bitwy. Zdarzył się też trzeci polityczny cud: że po tym wszystkim, po okrutnej wojnie i 123 latach zaborów, udało się zszyć z tych trzech niepasujących do siebie kawałków jedno, wspólne państwo.
– Co do tego było potrzebne? Na pewno wspólnota celów politycznych. Polacy mieli wtedy więcej powodów, by różnić się ze sobą bardziej niż dziś, ale w tym momencie nie było wątpliwością, co było celem politycznym. To było niepodległe państwo. Mieliśmy też wtedy wybitne dowództwo i bardzo aktywną dyplomację. Mieliśmy również gotowość ponoszenia ofiar, bez której dobra dyplomacja i przywództwo by nie wystarczyły. Ale nie oszukujmy się – bardzo ważne było też szczęście. Dzisiaj, w przededniu okrągłej rocznicy odzyskania niepodległości, mało kto pamięta, że mamy w listopadzie inne rocznice. Dokładnie teraz mija 30. rocznica rozmowy między Lechem Wałęsą a Alfredem Miodowiczem
w telewizji publicznej. Rozmowa, która w pewien sposób otworzyła okrągły stół i w jakiś sposób zamknęła czasy komunizmu. Niemożliwe stało się możliwe, bo Solidarność okazała się równie silną wspólnotą celów. Jak Polacy 100 lat temu, mieliśmy też wtedy dobre przywództwo ? Lech Wałęsa stał się przywódcą wybitnym i prawdziwym ojcem polskiej wolności. Mieliśmy także szczęście geopolityczne. Na naszych oczach i przy naszym skromnym udziale rozpadał się blok sowiecki. Wykorzystaliśmy, podobnie jak w 1918 r., to geopolityczne szczęście w 100 procentach.
– Z tego płynie lekcja bezdyskusyjna, jeśli chodzi o Polskę. Po pierwsze musimy pamiętać, że niepodległość równie trudno zdobyć, jak utrzymać. Lekcja z 1939 r. jest tego najbardziej dobitnym dowodem. I tutaj przechodzę do sedna sprawy. Dzisiaj mamy wszystkie narzędzia, potencjał, okoliczności, by to geopolityczne szczęście, które sprzyjało nam dwa razy w historii, trwało także w naszych czasach. Największym wyrazem tego geopolitycznego farta jest nasza obecność w Unii Europejskiej i Pakcie Północnoatlantyckim. Ale pamiętajmy o tych przestrogach, które były aktualne 100 lat temu, 60 lat, 10 lat temu… Musimy o to szczęście dbać cały czas.
K… poucza o cnocie, a targowica o patriotyżmie. Największa kanalia polskiej polityki po 89 roku. mistrz kłamstwa i manipulacji , super hipokryta, polskość to nienormalnośc. Redaktórku puknij sie w czoło i przestań reklamować takiego patriotę.