Od dawna piszę o cenach gazu. To dla mnie istotna sprawa, bo od trzydziestu lat ogrzewam dom tym paliwem. Wiem dobrze, co oznaczają zimą wielotysięczne rachunki za gaz.
Na moje szczęście, zima to ?tylko? pięć miesięcy! Mimo to, żadna to dla mnie pociecha. Zwłaszcza dzisiaj, gdy ceny gazu od 1-go stycznia drastycznie wzrosły. Co prawda, od lutego będę płacił mniej, ale za styczeń nie będzie litości. Stąd moje dywagacje o polityce cenowej państwa (czyt. PiS) w ostatnich latach. Nie jest bowiem tajemnicą, że rząd Mateusza Morawieckiego zrobił wszystko, bym płacił więcej. A oto fakty!
Polsce potrzeba rocznie blisko 20 mld sześciennych gazu, z czego 10 mld bierzemy od Rosji. Pozostałe 10 mld pozyskujemy z innych źródeł: własnych, importu z USA, Kataru i Niemiec (lecz jest to gaz rosyjski!), ale po cenach giełdowych, czyli trzykrotnie wyższych niż z rurociągu jamalskiego. Czy to ma sens? Nie! Mówi nam się, że od jesieni 2022 pozyskamy gaz z gazociągu Baltic Pipe, który ma połączyć Norwegię, Danię i Polskę. Ale już wiadomo, że gaz z Norwegii nie będzie tani, gdyż źródła gazowe w tym kraju są wyeksploatowane, a kolejnych Norwegowie nie uruchomili! Czyli będzie jak dziś. Będziemy ratować się importem gazu skroplonego po cenach komercyjnych, co oznacza kolejne podwyżki dla gospodarstw domowych i przemysłu chemicznego, w tym do produkcji nawozów sztucznych niezbędnych dla rolnictwa, czyli czeka nas kolejny radykalny wzrost cen żywności! Ale nie tylko.
To również rosnące zadłużenie PGNiG wynikające z zakupu drogiego gazu. Spółka państwowa, więc państwo pomoże! Po pierwsze Agencja Rezerw Materiałowych prawdopodobnie wykupi gaz od PGNiG za około 6 mld zł. Drugi zastrzyk PGNiG otrzyma w formie rekompensat związanych z zamrożeniem cen gazu, które mają zagwarantować utrzymanie niższych cen dla odbiorców detalicznych. I po trzecie, PGNiG dostanie gwarancje kredytowe w ramach Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. W ramach tych gwarancji PGNiG może otrzymać nawet 20 mld zł pożyczki – którą będzie mógł wykorzystać np. na zakup gazu skroplonego.
Część ekspertów uważa, że do obecnych problemów PGNiG przyczyniła się w dużej mierze zmiana formuły cenowej z umowy zawartej za rządów Waldemara Pawlaka z Gazpromem. PiS to zaskarżył przed sądem arbitrażowym w Sztokholmie. Wygrał. Przypomnijmy, że w ramach niego PGNiG wywalczył 1,5 mld dolarów nadpłaty za dostawy gazu w latach 2014-2020 od Gazpromu. Przyjęto więc nową formułę cenową. Szybko się jednak okazało, że nowa formuła, w oparciu o rynkowe ceny gazu, jest w obecnej sytuacji niekorzystna. W obecnej formule stawki są ustalane w oparciu o bieżące ceny błękitnego paliwa. Od wielu miesięcy są one bardzo wysokie, co w efekcie uderza w państwowy koncern. Początkowo w kontrakcie jamalskim ceny gazu były ustalane w oparciu o wartość produktów ropopochodnych. To było rozwiązaniem korzystnym. W pierwotnej bowiem wersji kontraktu jamalskiego udało się zawrzeć ten instrument, który był swoistym bezpiecznikiem chroniącym Polskę przed nadmiernym wzrostem cen. To wykreślono. Dzisiaj to Gazprom, wykorzystując zmianę naliczania ceny gazu, zażądał od PGNiG dopłaty za sprzedany ostatnio Polsce surowiec. Rozstrzygnie o tym ? arbitraż w Sztokholmie. Gdy przegramy, zapłacimy miliardy.
Podsumowują: dobrze to już było!