Co by nie powiedzieć, Prawo i Sprawiedliwość trafiło pod strzechy, bo oto media poinformowały, że w ubiegłym tygodniu w domu generała Czesława Kiszczaka prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej znaleźli bliżej nieokreśloną ilość dokumentów Służby Bezpieczeństwa z czasów PRL. Jak dotąd, ujawniona została tylko teczka TW ?Bolka? zaś o pozostałych teczkach i innych znalezionych archiwaliach IPN milczy. A przecież to one są najcenniejszym znaleziskiem, gdyż zapewne są czymś nowym, nieznanym historykom, mogącym zweryfikować najnowszą historię Polski. Dlaczego ich jeszcze nie ujawniono? Czyżby nazwiska w nich widniejące mogłyby być kojarzone z prominentnymi politykami PiS?
Lecz dla mnie ważniejszą jest afera sędziego Wojciecha Łączewskiego. To on przed rokiem skazał na więzienie kierownictwo Centralnego Biura Antykorupcyjnego z Mariuszem Kamińskim na czele. Po wyborach wokół sędziego zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Nieznani osobnicy zaczęli podszywać się pod niego i wypisywać w internecie dziwne rzeczy. Za pierwszym razem prokuratura umorzyła śledztwo, gdyż nie była zdolna odnaleźć sprawcy. Lecz za drugim podejściem, już było inaczej. Ktoś w jego imieniu miał uzgadniać z osobą podszywającą się za dziennikarza Tomasza Lisa ?taktykę przeciw rządowi PiS?. Miał to nawet robić siedząc za stołem sędziowskim w trakcie posiedzenia sądu!
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wystąpił do Prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie o wyjaśnienie tej sprawy. Lecz nie czekając na wynik postępowania, jeszcze tego samego dnia ogłosił w mediach, że najpewniej Wojciech Łączewski nie jest godny być sędzią. W odpowiedzi, z ust prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie, pan minister usłyszał, iż Sąd poddaje w wątpliwość prawdziwość medialnych doniesień, na których oparł się minister Zbigniew Ziobro składając to doniesienie. Do czasu zakończenia przez prokuraturę śledztwa Sąd Okręgowy nie będzie się wypowiadał.
Te nieczyste zagrania wobec sędziego nie wzięły się znikąd. To prezydent Andrzej Duda, ułaskawiając w dniu 17 listopada 2015 r., skazanych szefów CBA powiedział: ?Wiadomo, co było przy wyroku wydawanym w pierwszej instancji, co z tym wszystkim zrobił sędzia Łączewski. Ta sprawa została przez niego maksymalnie upolityczniona, pięć miesięcy pisał uzasadnienie i tuż przed wyborami publicznie je ogłosił?.
Okazało się jednak, że jeszcze w grudniu 2015 r. Sąd Rejonowy przekazał Sądowi Okręgowemu apelacje oskarżonych (niby to wcześniej ułaskawionych!) szefów CBA. Sąd prowadzi obecnie analizy, jaką ma podjąć dalszą decyzję. W związku z prezydenckim ułaskawieniem te apelacje są precedensowe, bowiem otwierają zupełnie nową praktykę ułaskawiania, dlatego ? zdaniem Sądu – wymagać to musi jednoznacznego uregulowania tej sprawy przez Sąd Najwyższy. A to jest długa procedura. Prościej byłoby ogłosić sędziego Łączewskiego ?niepoczytalnym?, unieważnić wyrok i rozstrzygnąć sprawę szefów CBA w nowym składzie sędziowskim. To nie są tylko moje fantazje!
A w Wołominie mówi się o czymś innym. Okazało się, że żył wśród nas cichy bohater! Ogłosił to nie byle kto, bo sam prezydent RP Andrzej Duda, gdy nadał mu – stosowne do zasług i poniesionych ofiar w życiu zawodowym i osobistym – odznaczenie. Lecz jak to bywa, już znaleźli się zazdrośnicy, którzy powiadają, że to nie było tak z tymi zasługami a zwłaszcza z poniesionymi ofiarami. I bądź tu teraz bohaterem!
Kaczyński spiskuje z Kiszczakową, ktoś się podszywa pod sędziego.
Sz.P głupi czy naiwny?
A w drugiej teczce były służalcze listy celebrytów i polityków do Kiszczaka. Nic dziwnego, że byli przeciwni lustracji.