Powiało, pomroziło, sypnęło śniegiem. Nic nowego! W milionach polskich gospodarstw zapłonęły piece węglowe a zakłady ciepłownicze robią wszystko, by w budynkach wielorodzinnych naszych miast było ciepło i przyjemnie.
Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że w Polsce mamy ogromne zapasy węgla. Szacuje się, że na koniec września sięgały one 12,6 mln ton, z czego niecałe 4 mln ton leżało na zwałach przy kopalniach, a 8,6 mln ton zalegało na placach przy elektrowniach.
Jesień to zwykle czas żniw dla spółek węglowych, bo wtedy zaczynają się wzmożone zakupy opału przez gospodarstwa domowe.
Tym razem jednak przed kopalniami nie ustawiają się kolejki, a w internetowym sklepie Polskiej Grupy Górniczej (PGG) niemal każdy rodzaj węgla jest dostępny od ręki. Jeszcze w wakacje sytuacja sprzedażowa spółki była niezła, co było zasługą letniej promocji. Wiele gospodarstw domowych zaopatrzyło się wtedy w opał po niższej cenie.
We wrześniu PGG podniosła ceny surowca średnio o 100 zł na tonę. Teraz zaś sprzedaż „siadła” tak mocno, że spółka zmuszona została od obniżenia stawek średnio o 200 zł na tonę. Dziś tona węgla typu orzech kosztuje 1100 zł, a ekogroszku 1550 zł. To o połowę mniej niż przed rokiem.
Można by powiedzieć, że jest to dobra wiadomość dla mieszkańców Polski. Ale … Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności: – PGG, praktycznie rzecz biorąc, w marcu 2024 roku utraci płynność finansową.
Jeżeli w budżecie państwa zgodnie z umową społeczną nie znajdzie się dla tej firmy 5 mld – 7 mld zł, to jej po prostu grozi upadłość. Nowy rząd już na starcie będzie więc miał twardy orzech do zgryzienia – jak uratować śląskie kopalnie przed utratą płynności finansowej.
Dziś polski węgiel jest najdroższy w historii, ale mimo tego nie udało się na tyle podreperować budżetów węglowych spółek, by przy spadku cen poradziły sobie bez państwowych dotacji. Grzegorz Onichimowski, ekspert Instytutu Obywatelskiego związanego z PO, który współtworzył program energetyczny tej partii:
– Górnictwo węgla kamiennego czeka katastrofa w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy, jeśli nie wymyślimy, co z tym zrobić. W tzw. umowie społecznej z górnikami, która przewiduje likwidację wszystkich kopalń węgla energetycznego do 2049 r., rząd PiS zobowiązał się bowiem wspierać kopalnie do czasu ich zamknięcia. Z tego tytułu w latach 2022–2031 do spółek węglowych może popłynąć blisko 29 mld zł. Jesienią i zimą 2022/2023 ceny polskiego węgla biły rekordy, dlatego PGG zapowiedziała, że nie będzie potrzebować pomocy.
Szybko jednak okazało się, że to tylko chwilowa ulga dla krajowego budżetu. Skok cen w górę nie pomógł PGG trwale stanąć na nogi. Jednocześnie bowiem rosły koszty produkcji, w tym materiałów i usług, ale też koszty pracownicze. W 2022 r. załoga PGG dostała trzy premie inflacyjne. Każda z nich wynosiła: 6400 zł dla pracowników zatrudnionych pod ziemią, 5200 zł dla pracowników zakładów przeróbczych oraz 4 tys. dla pracowników administracji.
W 2022 r. przeciętne wynagrodzenie w spółce sięgnęło 8815 zł. W 2023 r. pracownicy mogli liczyć na podwyżki płac na poziomie przekraczającym o jeden punkt procentowy wskaźnik średniorocznej inflacji. Plus wysokie premie. Wszystkim się wydawało, że jesienią ceny węgla znów pójdą w górę. Nie poszły! Złożymy się na to wszyscy. Dla ratowania budżetu, już od stycznia ma zostać przywrócony 5 proc. podatek VAT od żywności.