Rozpoczęła się wojna pomiędzy Antonim Macierewiczem a Zbigniewem Ziobrą. Obaj panowie chcą wyjaśnić przyczynę katastrofy smoleńskiej. Powołali własne komisje śledcze złożone z ekspertów zagranicznych. Jak było do przewidzenia, o faktach nie mówią a padają tylko inwektywy. Mówiąc krótko, Antoni Macierewicz chce, by jego komisja ?znalazła? bombę i udział Rosji w katastrofie smoleńskiej a Zbigniew Ziobro i podległa mu prokuratura ? prawdy. A tak naprawdę idzie o coś większego dla nich, o względy Prezesa. Co on wybierze; fantazję czy logikię?
W ubiegłym tygodniu do Polski na zaproszenie zastępcy Zbigniewa Ziobry przyjechała grupa ?światowej sławy ekspertów? zajmujących się badaniem przyczyn katastrof lotniczych. Tak przedstawia ich prokuratura, która chce skorzystać z ich doświadczenia. W toku konsultacji eksperci zostali zapoznani z dotychczasowym przebiegiem śledztwa, a także przedstawili własne metody badawcze i najnowsze osiągnięcia naukowe w wyjaśnianiu katastrof lotniczych. Finałem ich prac ma być ekspertyza. Będzie to już drugi taki dokument w tym śledztwie. Pierwsza opinia, napisana przez polskich biegłych, leży już od dawna na biurku śledczych podległych Zbigniewowi Ziobro.
Kogo zaprosił Zbigniew Ziobro? Pierwszą osobą jest Theodore Postol, fizyk i emerytowany profesor Massachusetts Institute of Technology, jednej z najlepszych uczelni technicznych w USA. Drugą z osób jest Robert Benzon. To amerykański ekspert przez wiele lat związany z NTSB, czyli Narodową Radą Bezpieczeństwa Transportu, która zajmuje się badaniem przyczyn wypadków lotniczych. W swojej karierze brał udział m.in. w badaniu awaryjnego lądowania Airbusa A320 na rzece Hudson czy katastrof nad Lockerbie i w rosyjskim Permie.
Jak zauważono, ci eksperci nie pracują pod tezę, nie zakładają niczego. Już teraz deklarują, że efekty swojej pracy opublikują i chętnie zmierzą się z merytoryczną krytyką. I o to chodziło, by zebrać zespół, z którego opinią nie będą mogli dyskutować tzw. specjaliści, których przez osiem lat namnożyło się wokół sprawy smoleńskiej!
W przypadku podkomisji Antoniego Macierewicza pierwsze skrzypce gra Frank Taylor. To w oparciu o jego prace podkomisja twierdzi, że w Smoleńsku nie doszło do wypadku, a przyczyną katastrofy był wybuch. W oficjalnych komunikatach brytyjski ekspert przekonuje, że ?bez wątpienia samolot został zniszczony w wyniku eksplozji, jakie miały miejsce najpierw w lewym skrzydle a potem w kadłubie samolotu?. Kłopot w tym, że podkomisja jak na razie nie kwapi się, by ujawnić kulisy jego pracy. Ogranicza się do zdawkowych komunikatów, w których czytamy, że swoją tezę postawił ?po zapoznaniu się z materiałem dowodowym podkomisji?.
To jednak nie jedyny wkład z zagranicy w pracę podkomisji A.Macierewicza. W lutym w Mińsku Mazowieckim, gdzie stacjonuje bliźniaczy tupolew do tego rozbitego w Smoleńsku, pojawiła się grupa naukowców pracujących w National Institute For Aviation Research na uniwersytecie stanowym Wichita. Mają oni stworzyć wirtualny model samolotu, dzięki któremu podkomisja Macierewicza będzie mogła badać, w jaki sposób rozpadała się prezydencka maszyna.
A czas nieubłaganie biegnie. Zbliża się kolejna rocznica katastrofy i wciąż nie widać końca śledztwa. Czyżby nikomu na tym nie zależało?
Dopiero po ośmiu latach ” redaktor” zaczął się martwić postępami śledztwa. To już najlepszy nie jest raport Millera, przepisany z Anodiny?.