W kwietniu zwolennicy władzy cieszyli się z notowań Andrzeja Dudy, a w maju – triumf ogłasza opozycja. Lecz jest to przedwczesna radość! Notowania prezydenta zależą wyłącznie od deklarowanej frekwencji, a nie od liczby jego zwolenników. Ta od kwietnia pozostaje niezmienna. Ta sama liczba 5 mln potencjalnych wyborców Andrzeja Dudy daje mu 40 proc. przy 60-proc. frekwencji i aż 80 proc., gdy frekwencja spada do 30 proc.
To dobra i zła wiadomość dla Rafała Trzaskowskiego. Dobra, bo cel numer jeden – odzyskanie utraconych wyborców i maksymalna mobilizacja elektoratu opozycyjnego wokół własnej osoby – został osiągnięty. Zła wiadomość polega na tym, że ten rezerwuar wzrostu poparcia właśnie wyczerpał swój potencjał. By pewnie wygrać w drugiej turze, trzeba sięgnąć po elektorat Andrzeja Dudy. Jak to zrobić?
Jakub Bierzyński, socjolog, publicysta: – Pierwsza rada: prezydent Warszawy nie może prowadzić kampanii negatywnej! Jeśli krytykować – to pośrednio, mówiąc cały czas o sobie. Trzeba odrzucić jałowy koncept totalnej opozycji. Polska potrzebuje aktywnego prezydenta, który będzie mobilizował i kontrolował władzę. Jeśli to jest główny postulat opozycji, to chyba Andrzej Duda takiej roli nie spełnia.
Kampania negatywna jest nieskuteczna! Negacja i atak zakonserwują bazę wyborczą Dudy za wysokim murem nienawiści. Trzeba wyborców traktować poważnie i pozwolić im wyrobić sobie własne zdanie. Dylemat ?pis i antypis? jest fałszywy, bo zdefiniowany całkowicie jednostronnie oddaje inicjatywę obecnej władzy. Nie znaczy to, że nie należy władzy krytykować. Należy, tym bardziej, że w odróżnieniu od wszystkich poprzednich kampanii PiS nie przebiera się w rolę baranka. Trzaskowski powinien piętnować nadużycia władzy. Monopol władzy zawsze jest szkodliwy, ktoś musi władzy patrzeć na ręce. Nadużycia są naturalne w warunkach braku kontroli, ?będę więc prezydentem aktywnym?. Taka krytyka jest podwójnie skuteczna.
PiS do tej pory wygrywał wybory za pomocą prostego hasła o redystrybucji pieniędzy i godności. Wychował sobie roszczeniowego wyborcę, którego oczekiwania bardzo trudno będzie zaspokoić. Kasa państwa jest pusta. Jedyną realną obietnicą Andrzeja Dudy jest podwyższenie zasiłku dla bezrobotnych ? brzmi to jednak żałośnie!
Trzaskowski nie musi ludziom obiecać nic nowego. Wystarczy, że przypomni program swojego konkurenta sprzed pięciu lat: emerytury bez podatku, podniesienie progu podatkowego do 8 tys. zł. W ten sposób postawi obóz władzy w głębokiej defensywie, a przy okazji przypomni elektoratowi Dudy, że z siedmiu podstawowych obietnic wyborczych w rzeczywistości spełnił tylko jedną – obniżenie wieku emerytalnego. Zamiast nowych deklaracji trzeba najpierw zrealizować stare. Skoro Andrzej Duda zapomniał o własnych słusznych postulatach czas najwyższy mu je przypomnieć!
Kompromisem może być daleko idąca samorządność. Polacy mają prawo żyć tak jak chcą w swoich lokalnych ojczyznach. Polska samorządowa, lokalna, różnorodna, dająca miejsce we wspólnocie dla każdego, może być inspirującą alternatywą dla prawicowej totalnej monowładzy. Autorytarna władza ma bowiem zawsze i wszędzie jeden obowiązujący pomysł na urządzenie wszystkim życia według nieomylnej wizji swego wodza! Monopol władzy i narastający konflikt to problemy, które widzi także elektorat prawicy. Trzeba mu jednak zaproponować coś więcej niż totalną negację.