Zaczął wicepremier Janusz Piechociński. – Słyszymy, że jest zainteresowanie polskim węglem ze strony ukraińskiej, ale chcieliby otrzymać go za … darmo. Jestem tym zdegustowany, żeby tego nie nazwać mocniej. Mamy dużo węgla na zwałach i od lipca proponujemy Ukrainie sprzedaż węgla. Z naszej strony realizowany jest kontrakt na 100 tys. ton. Niedawno Ukraina zakupiła jednak duże ilości węgla rosyjskiego i finiszuje negocjacje importu węgla z RPA. Wybieramy się jeszcze raz na Ukrainę, żeby o tym porozmawiać.
Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, bardzo interesującego wywiadu udzielił Stanisław Ożóg poseł PiS do Parlamentu Europejskiego z Podkarpacia, gdy dowiedział się, że w Przemyślu studenci z Ukrainy fotografowali się z banderowską flagą. – Jedyne słowo, jakie przychodzi mi w tym momencie na usta dla określenia tego, co się stało, to hańba! Jestem zdegustowany, że młodzi ludzie, a przynajmniej część tych, którzy podejmując studia w naszym kraju, niejednokrotnie przyznawali się do swojej polskości, którzy posiadają Kartę Polaka uprawniającą do rozmaitych ulg i korzyści, są zdolni zrobić coś takiego. Ludzie, którzy kiedyś deklarowali, że swoją przyszłość chcą związać z Polską, podeptali pamięć swoich przodków Polaków. Jest to zachowanie bardzo niebezpieczne, nad którym nie wolno przejść do porządku dziennego. Nie należy też traktować tego wydarzenia w kategoriach wybryku, być może podpitych delikwentów, ale jako zjawisko o znacznie szerszym wymiarze, będące konsekwencją zachowań, które zwłaszcza w ostatnim czasie coraz mocniej odżywają na Ukrainie. Obserwujemy wzmożenie ruchów nacjonalistycznych głównie na zachodniej Ukrainie, która graniczy z Polską. Po stronie ukraińskiej coraz częściej pojawiają się także postawy roszczeniowe wobec polskich terytoriów, oczekiwanie rewizji granic. Chodzi m. in. o 11 powiatów z terenu obecnego Podkarpacia, które według nacjonalistów powinny być w granicach Ukrainy, a nie Polski. Trudno się jednak dziwić takiemu zachowaniu, skoro prezydent Petro Poroszenko, poniekąd grając nam na nosie, ustanawia 14 października, uznawany za rocznicę powstania UPA, świętem państwowym, jako Dzień Obrońcy Ukrainy a były prezydent Wiktor Juszczenko, pod koniec swego urzędowania w styczniu 2010 r. zaliczył w poczet bohaterów narodowych Ukrainy przywódcę ukraińskich nacjonalistów OUN-UPA Stepana Banderę. To był policzek dla Polski i Polaków. Tym gestem Juszczenko zagrał na emocjach wszystkich nas, Polaków, którym nazwisko Bandery i UPA kojarzy się jednoznacznie z ludobójstwem na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. (…). Uważam, że na to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, zarówno my, jak i cała wspólnota unijnych państw powinniśmy patrzeć z wielką obawą i niepokojem. Zwłaszcza że po Majdanie przedstawiciele radykalnych ugrupowań nacjonalistycznych wypowiadali się w sposób bardzo roszczeniowy wobec Polski. Natomiast o tym w Brukseli się nie mówi. Zachód Europy w ogóle nie zauważa problemu nacjonalizmu ukraińskiego i grup, które zwłaszcza na zachodzie Ukrainy zaczynają być coraz głośniejsze. Zachód Europy koncentruje się na Rosji i robi wszystko, żeby o tym problemie w ogóle nie mówić. Na pewno zrobimy wszystko, aby ten problem nagłaśniać, bo jest to polska racja stanu.
Też tak sądzę, trzymam za słowo!