Nie jest tak pięknie jak mówią w rządowej telewizji. Obóz dobrej zmiany trzeszczy! Premier Mateusz Morawiecki uważa ministra Zbigniewa Ziobro za nielojalnego. Co złego, to Ziobro – taki zarzut słychać w kręgach zbliżonych do Mateusza Morawieckiego. Takie jest tłumaczenie większości wpadek premiera, kłopotów rządu i przecieków, które stają się utrapieniem PiS. Wśród stronników premiera narasta przekonanie, że Zbigniew Ziobro jest głównym hamulcowym rządu lub wręcz, że sypie piach w tryby pisowskiej machiny pracującej dziś dla Morawieckiego.
Przede wszystkim chodzi o ustawę o IPN. Ustawa ta powstała w Ministerstwie Sprawiedliwości, kierowanym przez Ziobrę. Powstała jeszcze
w 2016 r., ale była przez niemal półtora roku trzymana w sejmowej zamrażarce. Nieoficjalnie wiadomo, że to Ziobro zaproponował Jarosławowi Kaczyńskiemu odmrożenie jej i szybkie przyjęcie na początku 2018 r. Znajdujące się w niej zapisy o zakazie obwiniania Polski i Polaków za zbrodnie III Rzeszy miały być antidotum na reportaż telewizji TVN o polskich neonazistach.
Tyle, że wybuchł potężny międzynarodowy kryzys. Nie ma wątpliwości, że ze skandalu wokół ustawy o IPN premier wyszedł bardzo mocno osłabiony na arenie międzynarodowej. Wielu jest
w PiS takich, którzy twierdzą, że Ziobro celowo forsował ustawę o IPN, bo chciał wywołać międzynarodowy skandal, który uwikła i osłabi Morawieckiego na samym początku jego rządów. I to mu się udało! Nie jest bowiem tajemnicą, że już od dwóch miesięcy Premier nie może się spotkać ze znaczącymi przedstawicielami administracji USA, na czym mu bardzo zależy.
Premier nie jest dłużny swojemu ministrowi. Odwołał kilku jego ludzi ze stanowisk wiceministrów. Zaś w ciągnącym się od wielu miesięcy sporze z Brukselą o łamaniu praworządności w Polsce, zaproponował daleko idące ustępstwa kosztem ministra sprawiedliwości. Bez opinii kolegium sądu oraz Krajowej Rady Sądownictwa minister sprawiedliwości nie będzie mógł odwołać prezesa lub wiceprezesa sądu. Dziś Ziobro ma pełną dowolność dymisji. Dodatkowo Ziobrze zabrano prawo do decydowania, którzy sędziowie po osiągnięciu wieku emerytalnego będą nadal sądzić. Ma to robić prezydent. Morawiecki wymusił także na Ziobrze wycofanie się z bezkrytycznego stosunku do ustawy o IPN. Pod naciskiem premiera, Ziobro przesłał do badającego tę ustawę Trybunału Konstytucyjnego swą opinię podważającą część jej zapisów.
Zbigniew Ziobro reaguje na to jak zawsze: broni swoich ludzi i aktywnością w ujawnianiu kolejnych afer. Sytuację Ziobry komplikuje jednak dodatkowo fakt, że przeciwko niemu coraz bardziej otwarcie występuje także Antoni Macierewicz, który atakuje Ziobrę za śledztwo smoleńskie prowadzone przez podległą ministrowi sprawiedliwości prokuraturę,
a zwłaszcza za dobór zagranicznych ekspertów. Część z nich uważa bowiem za rosyjskich agentów!
Wydaje się, że prawdziwym powodem tej wojny jest walka o sukcesję po Jarosławie Kaczyńskim. Morawiecki i Ziobro już widzą się na miejscu Prezesa! Jarosław Kaczyński nie reaguje. Wygląda to tak, jakby lider PiS chciał mieć w partii oraz w rządzie wrogie sobie frakcje i ambitnych konkurentów, dzięki czemu może swobodnie dzielić i rządzić, wykorzystując te animozje.
Niby nic nowego. Ale czy to tak miało wyglądać?
Ble, ble, ble jak to w maglu.