W minioną środę, Parlament Europejski wszczął wobec Polski procedurę praworządności. Przyjął rezolucję, która wzywa polski rząd do przestrzegania praworządności i praw podstawowych zapisanych w traktatach. Po pierwsze, Komisja Europejska domaga się przywrócenia niezależności Trybunałowi Konstytucyjnemu. Po drugie, Komisja chce, by Polska dostosowała prawo o sądach powszechnych do prawa unijnego oraz zniosła wpływ ministra sprawiedliwości, który jest jednocześnie Prokuratorem Generalnym, a teraz uzyskał kompetencje powoływania i odwoływania prezesów sądów powszechnych. Po trzecie, dostosowanie prawa o szkołach sądowniczych do prawa europejskiego, znosząc wpływ ministra sprawiedliwości. Po czwarte, dwa nowe projekty ustaw proponowane przez prezydenta Andrzeja Dudę powinny zostać dopasowane do prawa europejskiego, jeśli chodzi o niezawisłość sądów i Krajowej Rady Sądownictwa.
Co to oznacza? W najgorszym wypadku wstrzymanie dotacji unijnych! Chociaż, jak podkreślają politycy z Brukseli, ?kroki podjęte wobec polskiego rządu nie powinny dotknąć zwykłych obywateli?. Ale czy to jest powód do samozadowolenia? Wątpię!
To początek. W sobotę, Donald Tusk, Przewodniczący Rady Europejskiej napisał: – Alarm! Ostry spór z Ukrainą, izolacja w Unii Europejskiej, odejście od rządów prawa i niezawisłości sądów, atak na sektor pozarządowy i wolne media ? strategia PiS czy plan Kremla? Zbyt podobne, by spać spokojnie!
Politolog, dr Marek Migalski: Są dwa powody dla których zabrał głos były premier. Pierwszy, to próba rozpoczęcia powrotu do polskiej polityki i rozpoczęcie swojej kampanii prezydenckiej w wyborach w 2020 roku. Tak można interpretować te bardzo mocne słowa, które wykraczają poza to, co zwykło się określać, jako kompetencje szefa Rady Europejskiej, które to polegają raczej na łagodzeniu sporów, na szukaniu kompromisów, a nie tak ostrym i publicznym krytykowaniu rządu jakiegoś państwa członkowskiego UE.
Druga interpretacja – być może na szczytach UE zapadła decyzja o zakończeniu okresu ochronnego dla rządów PiS i że tego typu język będzie dzisiaj akceptowany. Nie wyobrażam sobie, żeby Donald Tusk, który jest politykiem bardzo wyrachowanym i bardzo ostrożnym pozwolił sobie na tak ostrą krytykę państwa członkowskiego, krytykę, która wykracza poza to, co powinien robić szef RE, nie wiedząc, że włos mu z głowy nie spadnie. On musi mieć pewność, że ten bardzo brutalny atak na rząd PiS nie spotka się z krytyką ze strony liderów europejskich, czyli przywódców państw unijnych. To by oznaczało, że Tusk wie, że ten język będzie teraz obowiązujący, że tak mocno krytykując polski rząd, on pozostaje w mainstreamie. Teraz taki będzie język wobec rządu PiS! Skończył się miesiąc miodowy, który trwał dwa lata – czas w którym politycy PiS-u mogli mówić i podejmować bardzo wiele antyunijnych działań, praktycznie bez reakcji drugiej strony. W tym kontekście ta wypowiedź byłaby świadectwem zmiany polityki Unii wobec rządu PiS. To może być początek ostrzejszego traktowania polskiego rządu przez UE. To bardzo mocna krytyka państwa członkowskiego. To oskarżenie, że polityka tego państwa – świadomie lub nie – realizuje strategię Rosji, na którą to wspólnota europejska nakłada sankcje. Jeśli szef RE mówi o scenariuszu pisanym na Kremlu to stawia to państwo na równi z Rosją!
Alarm! Alarm! Urbanowski pisze! Co „redaktor” bierze?. Dopiero PiS miał wywołać wojnę z Rosją i Niemcami, jednocześnie, a teraz jest ruskim agentem?. Trochę kosekwencji.
Jak zwykle stek bzdur, kłamstw i przeinaczeń. Na czyim pasku „redaktor” chodzi?.