Łukasz Krzemiński, mieszkaniec Marek pomagał w Przemyślu uchodźcom z Ukrainy. W rozmowie z naszą redakcją odpowiada jak wygląda rzeczywistość na przejściu granicznym oraz jakie działania podejmuje w Markach
– Jak wygląda praca wolontariuszy?
– Witamy ludzi (Sława Ukraini!), podtrzymujemy na duchu, udzielamy tylko podstawowych informacji. Informujemy, że na dworcu i na peronach jest BEZPŁATNE jedzenie i picie, punkt medyczny, państwowy transport jest również BEZPŁATNY. Podkreślamy, żeby byli bardzo ostrożni z prywatnymi transportami. Pomagamy służbom jako tłumacze (bywa, że są dzieci bez żadnych dokumentów, ludzie którzy się zgubili). Jeśli przyjeżdżający potrzebują pomocy logistycznej lub noclegu w Przemyślu, kierujemy ich do budynku dworca, do punktu recepcyjnego i sztabu kryzysowego. Do kierowania przejściem na dworzec staramy się zaangażować innych wolontariuszy, harcerzy (w szczególności do przenoszenia ciężkich rzeczy).
– Na czym polegała Pana działalność w Przemyślu
– Wolontariat na dworcu w Przemyślu to jedna z ciekawszych przygód w moim życiu, aczkolwiek wolałbym, żeby nigdy nie musiał się przydarzyć… Działałem głównie w nocy przez 8/10/12 h, w dzień pomagały dziewczyny. Pomagałem na różne sposoby: wspierałem na duchu uchodźców wojennych, wnosiłem i znosiłem po schodach na perony walizki, kierowałem ludzi na nocleg w szkołach podstawowych, odpowiadałem na pytania odnośnie godzin odjazdów pociągów (z którego peronu itp), odjazdów przyjazdów europejskich i polskich kierunków, przedstawiałem listę miast, do których mogą się udać.
Przez pierwsze dwa dni, w celu łatwiejszej komunikacji z uciekającymi przed wojną, korzystałem z aplikacji w telefonie ?Google translator?, ale później każdy kolejny dzień sprawiał, że rozumiałem ich coraz lepiej, a powtarzane i słyszalne wokół zwroty przyswoiłem sobie tak, że nie miałem najmniejszego problemu, by porozumieć się po ukraińsku.
Zdarzały się również zabawne sytuacje. W pierwszych dniach mojego wolontariatu wysiadająca z pociągu z Ukrainy starsza pani zapytała mnie, z którego peronu odjeżdża pociąg do Toronto ?. Była też smutna historia, gdy niesłyszący senior samodzielnie wyprawił się do mieszkającej w Szwecji córki. W tym przypadku wszelkie odpowiedzi pisaliśmy mu na kartce, zakwaterowaliśmy go u nas, w Domu Ukraińskim i załatwiliśmy mu transport. Tak się szczęśliwie złożyło, że mam rodzinę w Szwecji, która skontaktowała się z jego córką i wspólnie koordynowali jego dalszą drogę przez morze. Ta historia dobrze się zakończyła i nawet otrzymałem zdjęcie z informacją, że dotarł szczęśliwie (załączam zdjęcie).
Po 1,5 tygodnia wolontariatu w Przemyślu wydawało mi się, że już mam spore doświadczenie w zakwaterowywaniu ludzi. Czasem, jak musiałem kogoś zakwaterować i nie dało rady załatwić transportu (i miałem powiedzmy 7 osób) to brałem wielki wózek na zakupy z Castoramy i tak po ulicy przewoziłem ich bagaże do jednej ze szkół która potwierdziła możliwość ich przyjęcia.
Miałem wyrobione znajomości we wszystkich szkołach i w pewnym momencie kwaterowałem więcej ludzi niż sztab kryzysowy. Wraz z innymi wolontariuszami pobraliśmy sobie aplikację ?walkie talkie? i owocnie z niej korzystaliśmy – na przykład kolega na dworcu, a ja na peronie – i on do mnie, że ma do zakwaterowania 2 osoby. Wtedy dzwonię, ogarniam, i odpowiadam: dawaj ich tam i tam. Albo podjeżdża pociąg do Pragi, a wszyscy tłoczą się w jednym miejscu. Pociąg długi i przecież mogliby znaleźć miejsce w ostatnich wagonach. To wołam kolegę przez ?szczekawkę?, żeby dawał na 2 peron i pomógł mi ich kierować na koniec peronu. Mam numery do kierowców z Hiszpanii, Holandii, Włoch Załatwiałem transport za granicę. Ostatnio wysłałem do Hiszpanii 5 osób. Zgłaszali się do mnie nawet, kiedy potrzebowali na dworcu weterynarza.
Pewnego dnia Hiszpanie przyjechali z darami – cały bus dobrej żywności konserwowej, środki do dezynfekcji itp. I ja do nich: ?Hola senor, de donde eres?, a on mi mówi że z Barcelony i że ma to tu zostawić… Idę do tego sztabu i mówię, że jest taka sytuacja, a oni, żeby jechał gdzieś indziej… Jak to? gdzie indziej? Przecież to wszystko tu potrzebne! Z długą datą przydatności i dobrej jakości. Mówię urzędnikom, że Hiszpanie przejechali całą Europę z ręką, która ma karmić uchodźców, a wy ją odrzucacie? Niepotrzebne środki do dezynfekcji? Mleko uht zbędne? Pytałem?
W końcu taki, co prowadził tam darmowy bufet usłyszał moją przemowę i zwrócił się do kogoś w sztabie, żeby puknął się w czoło. I mówi: dawaj te dary! Przez okno mu to wszystko podawałem i od razu tłumaczyłem: to biszkopty, to mleko, to przekąska, to kakao, to herbata, itp.
Miałem w pewnym momencie tam takie znajomości, że ludzi do kwaterunku potrafiła mi wozić straż pożarna i taka firma, która dożywia ludzi gorącymi posiłkami.
Przychodzili do mnie wolontariusze, że mapę Polski potrzebują – to ja bach do punktu recepcyjnego (czyli urzędu wojewódzkiego): dawaj mi z Google mapę – i wszystko miałem od razu. Za pomoc Ukraince w przedostaniu się na pociąg do Lwowa (z delikatną odprawą paszportową na szybko) dostałem pyszne cukierki z mocartem i paczkę cygaretek, takich mega dobrych.
Z tego co jeszcze najbardziej utkwiło mi w pamięci to fakt, że dużo Ukraińców miało złote zęby.
Kończąc – pomaganie jest uzależniające, dlatego mieliśmy również rozmowy z psychologami, którzy doradzali nam jak nie zwariować. Jednym ze sposobów był np. spacer po Przemyślu – miasto jest przepiękne. Udało mi się również załatwić sobie rower ze sklepu (nagroda za wolontariat) i w wolnych chwilach starałem się korzystać z uroków miasta i zbierać siły na nocki pełne wrażeń. Co ważne – nie pomagaliśmy tylko uciekającym przed wojną Ukraińcom. To byli ludzie także innych narodowości np. z Wietnamu.
– Czy władze lokalne Przemyśla pomagają wolontariuszom, jeśli tak to w jaki sposób?
– Myślę że władze Przemyśla mogłyby bardziej przyłożyć się do pomocy wolontariuszom. Poza psychologiem na dworcu chyba ciężko mi jest znaleźć przykłady na pomoc osobom które pomagają. Współpraca ze Sztabem Kryzysowym była wręcz bardzo trudna a osobiście miałem kilka razy z nimi sprzeczkę. Chodziło głownie o Romów, gdy potrzebne było zakwaterowanie w Przemyślu jakiejś romskiej rodziny nie raz od miejskich urzędników usłyszałem ? jak cyganka to niech śpi na dworcu. Wtedy nie wahałem się porównać ich do malarza z Austrii który niechlubną sławę zdobył w połowie poprzedniego stulecia. Przyjechałem tam pomagać wszystkim którzy tego potrzebowali, nie ważne było dla mnie czy to ?cyganka? z 5 dzieci z ukraińskim dowodem osobistym, Wietnamczyk który uciekł z Odessy gdzie prowadził wcześniej targ czy obywatel Ukrainy o białej cerze.
– Jakie działania zamierza Pan podjąć w Markach
– Aktualnie szykuje 2 mieszkania dla rodzin z Ukrainy do zamieszkania, maluję ściany, załatwiam meble, potrzebne do zamieszkania artykuły gospodarstwa domowego. W jednym zamieszka Pani z 1 dzieckiem, w drugim Pani z 3 dzieci. Poza tym w niedzielę, tj. 10 kwietnia o godzinie 19:00 w Parku Wolontariuszy w Markach odbył się organizowany przeze mnie i nieformalną grupę miejskich aktywistów działających na rzecz Ochrony Środowiska (Czyste Marki) happening pod hasłem „SOLIDARNI Z UKRAINĄ”. Podczas tego wydarzenia uczciliśmy minutą ciszy oraz zapalonymi świeczkami poległych obrońców Ukrainy oraz zamordowanych cywilów. W trakcie części artystycznej przygotowaliśmy specjalne transparenty w różnych językach o tematyce antywojennej oraz wspierające broniącą się Ukrainę. W najbliższych dniach transparenty, umieszczone na terenie naszego miasta, będą zwracały uwagę lokalnej społeczności na problem niczym nie uzasadnionej, rosyjskiej agresji na niepodległą Ukrainę. Na koniec happeningu zaśpiewamy hymny Polski oraz Ukrainy. Dla najmłodszych uczestników spotkania przygotowaliśmy wiele ciekawych zajęć. Podczas eventu można było także napić się ciepłej herbaty oraz przegryźć małe co nieco.
– Co zrobić, żeby pomoc trafiła w ręce najbardziej potrzebujących?
Najlepiej przekonać się o tym co jest im potrzebne wyjeżdżając na granicę czy właśnie na Dworzec do Przemyśla. Dodatkowo kontaktować się np. ze Związkiem Ukraińców w Polsce, Caritasem czy innymi Stowarzyszeniami oraz Fundacjami które taką pomoc pod ponad miesiąc organizują. Przede wszystkim trzeba chcieć pomagać a z narodowego punktu widzenia uważam że trzeba to robić gdyż Ukraina walczy nie tylko za nas a za wolność całej Europy. Jeśli Ukraina przegra kto wie czy to co stało się w Irpieniu nie wydarzy się np. w Markach? Oba te miasta mają zbliżoną liczbę mieszkańców stąd moje porównanie. Mocno wierzę w to że tak się nigdy nie stanie. Zachęcam wszystkich do zaangażowanie się w pomoc broniącej się Ukrainie i jej obywatelom.