Marcovia zdobyła po jednym punkcie w meczach z Sokołem Serock i MKS Przasnysz. W starciu z Sokołem faworytem była będąca na zwycięskiej fali Marcovia. Potwierdzeniem tych słów był pierwszy kwadrans, po którym podopieczni Michała Tarasa za sprawą Piotra Śledziewskiego i Bartosza Otulaka prowadzili 2:0. Marecki zespół grał pewnie i całkowicie dominował nad rywalem.
Wydawało się, że kolejne bramki są kwestią czasu. Niestety w kluczowych momentach brakowało skuteczności. Gdyby ta była na wyższym poziomie, Marcovia prowadziłaby spokojnie co najmniej 5:0 i byłoby to prowadzenie całkowicie zasłużone.
O drugiej części spotkania gospodarze chcieliby jednak zapomnieć. Mimo kilku dobrych okazji nadal nie udawało się podwyższyć prowadzenia. Zawodnicy z Serocka walczyli zaś z całych sił o choćby jedno honorowe trafienie. Na nasze nieszczęście Artur Rawa zdobył nie tylko kontaktową, ale również wyrównującą bramkę, która padła w doliczonym czasie gry. Patrząc na przebieg rywalizacji z Sokołem nie sposób nie wrócić pamięcią do meczu z Narwią Ostrołęka. Wówczas Marcovia także prowadziła 2:0, ale ostatecznie spotkanie zakończyło się podziałem punktów. Bramka na 2:2 padła również po upływie regulaminowego czasu gry.
W ostatnim jesiennym meczu drużyna z Marek pojechała walczyć o komplet punktów do Przasnysza. Wieńczące pierwszą część sezonu spotkanie miało zgoła odmienny przebieg niż starcie z Sokołem. Jako pierwsi do siatki trafili gospodarze. Na listę strzelców wpisał się Maciej Smoliński. Marcovia do remisu doprowadziła w 39 minucie, gdy niezawodny Dariusz Dadacz skutecznie egzekwował rzut karny. Gdy wydawało się, że do przerwy nie padnie już więcej bramek, gospodarze wyszli na prowadzenie tuż przed zejściem do szatni. To trafienie podcięło skrzydła podopiecznym Michała Tarasa.
Druga odsłona rozpoczęła się od trzeciego trafienia gospodarzy. W tym momencie MKS Przasnysz już chyba dopisał sobie komplet punktów ponieważ całkowicie oddał inicjatywę zawodnikom Marcovii, którzy ambitnie walcząc rozkręcali się z każdą kolejną minutą. Kluczowe dla losów meczu były dwie zmiany przeprowadzone w 67 minucie przez sztab szkoleniowy Marcovii. Wówczas na placu gry pojawili się Michał Durajczyk i Bartłomiej Gołasiewicz. Obaj jeszcze bardziej rozruszali grę naszej drużyny. Minutę po wejściu kapitalnym zagraniem popisał się Bartłomiej Gołasiewicz, a na listę strzelców wpisał się Piotr Śledziewski. W 70 minucie było już 3:3 za sprawą Bartłomieja Gołasiewicza. Chwilę później Marcovia mogła wyjść na prowadzenie, ale sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Paweł Basiuk. Szansę na zdobycie zwycięskiej bramki zmarnował również Piotr Śledziewski. W końcówce meczu odrobiny zimnej krwi zabrakło z kolei Damianowi Świerblewskiemu, który będąc w polu karnym zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału.
Ostatecznie spotkanie zakończyło się podziałem punktów. Marcovia wróciła z dalekiej podróży i za to należą się duże słowa uznania zawodnikom oraz sztabowi szkoleniowemu, który odpowiednio zareagował na boiskowe wydarzenia. Podopieczni Michała Tarasa zostawili na boisku mnóstwo zdrowia i serca, co pozwoliło im mimo niesprzyjających okoliczności zainkasować bądź co bądź cenny punkt. Nasz zespół mógł zgarnąć pełną pulę, ale mimo delikatnego niedosytu należy szanować ciężko wywalczone ?oczko?.
Teraz przed Marcovią okres roztrenowania. Później nastąpi przerwa, a po niej rozpocznie się zimowy okres przygotowawczy. Wiosna będzie kluczowa w kwestii utrzymania w 4 lidze. Obecnie nasz zespół zajmuje bezpieczne 9 miejsce, ale różnice punktowe są niewielkie. Jedno jest zatem pewne – wiosna dostarczy nam olbrzymiej dawki emocji. Już teraz zachęcamy wszystkich kibiców Marcovii oraz mieszkańców Marek do wsparcia naszych zawodników w walce o utrzymanie w 4 lidze.
Marcin Boczoń