Kradzieże drewna z lasów państwowych i prywatnych były i są problemem we wszystkich polskich regionach. W okresie jesienno-zimowym nasilają się tego rodzaju zjawiska ze względu na zapotrzebowanie na opał. Leśnicy podkreślają, że z jednej strony mają coraz więcej sukcesów w tego rodzaju przestępstwach, a z drugiej strony alarmują, że wartość kradzionego drewna z każdym rokiem wykazuje tendencję wzrostową.
Powiat wołomiński ? duże tereny rolnicze i leśne zachęcają amatorów cudzego drewna do nielegalnej wycinki. W moim odczuciu dzieje się tak, ze względu na milczące przyzwolenie na kradzieże przez miejscową policję i brak nadzoru nad tego rodzaju nielegalną działalnością przez straże leśne.
Jeden z naszych czytelników, mieszkaniec Gminy Radzymin, opowiedział mi taką wręcz niewiarygodną historię: Będąc w lesie na grzybach zauważył dwóch mężczyzn, którzy przyjechali do lasu traktorem i ładowali na przyczepę pocięte na kawałki sosnowe pnie. Byli na tyle pewni siebie, że nie przejmowali się zbytnio obecnością innych osób w miejscu wycinki. Mój rozmówca zadzwonił z interwencją na policję w Radzyminie. Ta, jak mówi, zadziałała nadzwyczaj szybko, gdyż zatrzymała sprawców po ujechaniu kilkuset metrów z lasu. Przyczepę ciągnika rolniczego mieli po brzegi wyładowaną świeżo wyciętym sosnowym drewnem. Dodatkowo, okazało się, że na podwórku jednego z nich znajdowało się również świeżo wycięte drewno w dużych ilościach. Wydaje się, że w podobnych przypadkach scenariusz powinien być prosty ? sprawcy złapani na gorącym uczynku, niezbędne dowody zebrane, przesłuchanie świadków, przeprowadzenie postępowania i wyrok w sprawie, na tyle dotkliwy, żeby zniechęcić do takich działań w przyszłości.
Tymczasem okazało się, że policja umorzyła postępowanie… powód? niemożność ustalenia osób poszkodowanych. Czyżby policja nie znała procedur jakie są wymagane przy uzyskiwaniu pozwoleń w wycinkę drewna z lasu, nie wiedziała gdzie i jakie drewno zostało wycięte? A może sam temat był i jest dla policji nieznany i lepiej nie chwytać się tej tematyki? Nic więc dziwnego, że Prokuratura Rejonowa w Wołominie nie ma do rozpatrzenia zbyt wielu spraw tego rodzaju, które mogła by doprowadzić do finału zakończonego wyrokiem. Postępowania przeprowadzane przez policję w zakresie kradzieży leśnych traktowane są wyjątkowo ulgowo, wiele takich spraw nigdy nie trafia na wokandę sądową.
Moim zdaniem, w opisanym tu przypadku, działania policji wymuszone zaangażowaniem osoby trzeciej, nie doprowadziły do żadnych efektów z winy leżącej po stronie organów ścigania. Gdyby nie fakt, że nastąpiło zgłoszenie przez przypadkowego obserwatora sprawa nigdy nie wyszła by na jaw. Uważam, że przy minimum zaangażowania policji, można by choć w części wpływać na osoby dokonujące takich procederów co działałoby odstraszająco na innych amatorów „taniego opału”.
Szkodnictwo leśne jest bardzo negatywnym zjawiskiem. Z tego względu zostały ustalone precyzyjne kryteria uzyskiwania zezwoleń na wycinkę drewna nawet z własnego lasu. Jest to podyktowane ochroną przyrody i kształtowaniem zrównoważonej gospodarki leśnej. Leśnicy podkreślają, że kradzieży dokonuje się na własny użytek a także w celu sprzedaży drewna. Są tacy, którzy przez całe życie ogrzewają swoje gospodarstwa drewnem a nigdy nie kupili choćby metra tego produktu. Zawsze wycinają drewno z lasu, a nigdy nie uzyskali na te wycinki żadnego zezwolenia. Opisany wcześniej sprawca jest zapewne takim właśnie przypadkiem.
Tymczasem prawo przewiduje za takie przestępstwa surowe kary, tak więc przepisy prawne w tym zakresie są uregulowane i nie wymagają żadnych aktualizacji czy zmian.
Ktoś może zapytać ? Co można było we wspomnianej sytuacji zrobić? Zachowanie sprawców zawierało w sobie znamiona nielegalnego wyrębu drzewa w lesie, a następnie kradzieży tak wyrąbanego drewna, co wypełnia znamiona art. 278 § 1 kodeksu karnego. Przepis ten naraża sprawcę lub sprawców na karę pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.
W niniejszej sprawie wymaga podkreślenia, że w razie skazania sprawców za kradzież drewna wyrąbanego w lesie, obligatoryjnym będzie także orzeczenie przez sąd od każdego z nich nawiązki na rzecz pokrzywdzonego (nadleśnictwa lub prywatnego właściciela lasu) w wysokości podwójnej wartości drewna na podstawie (art. 290 § 2 kodeksu karnego). Dodatkowo orzeczenie nawiązki nie wyłącza możliwości złożenia przez pokrzywdzonego przestępstwem wniosku o orzeczenie obowiązku naprawienia wyrządzonej przestępstwem szkody. Do tego dochodzą koszty sądowe i przepadek narzędzi, którymi dokonywano przestępstwa kradzieży.
Niestety, w opisanym tu przypadku zabrakło determinacji i chęci działania organów do tego powołanych. Ciekawi mnie ile było tego rodzaju spraw, gdzie sprawcy pozostają bezkarni? Policja nie prowadzi odrębnych statystyk w tym zakresie ale wiadomo, że takich spraw są setki. Jeżeli policzymy ile takich spraw umorzono a w ilu wcale nie wszczęto żadnego postępowania w łatwy sposób można obliczyć, że straty właścicieli lasów są ogromne a przestępcy pozostają bezkarni.
Zatem wnioski jakie płyną z opisanego przypadku są takie, że władze powiatowe a także władze gminy Radzymin i innych gmin powiatu powinny pilnie zacząć dostrzegać przedstawiany problem a także spowodować działania kontrolne właściwych organów policji. W przeciwnym razie może okazać się, że po drzewach pozostaną wkrótce same korzenie.
Adam Zych
witam mam podobna sytuacje policja prokurator nie chca skazac zlodzieji ukradli 60 szt 40 letniej sosny przyznali sie do kradziezy