Bez śladów

Choć wiele osób może to zdziwić, Wołomin okazał się interesującym miejscem dla miłośników historii i… rowerów. 27 lipca miasto było celem wycieczki rowerowej zorganizowanej przez Muzeum Historii Żydów Polskich, zaś jej pierwszym przystankiem było Muzeum Nałkowskich.

Choć pozornie zupełnie nie związany z historią żydowskiej społeczności Wołomina, Dom nad Łąkami jest ważnym jej elementem.

Zofia Nałkowska sprzedała go w 1937 i przeniosła się do Warszawy, jednak odwiedziła swój rodzinny dom w 1952 roku. Dom jest zdewastowany, ogród zniszczony… Pisze o tym:

? I teraz dopiero jakby domknął się krąg rzeczywistości doznanej przeze mnie w tym dniu niezapomnianym. Stało się jasne to, czego ? oglądając tak zmienioną okolicę „domu nad łąkami” ? nie umiałam zrozumieć. Dowiedziałam się mianowicie, że na tamtych miejscach było przez czas wojny getto. Tam odbywały się egzekucje, dymiły pożary tam ludzie umierali w męczarni, tam kończył się w ich oczach świat… Aż jednego dnia tym, którzy jeszcze żyli, kazano się zabierać i stamtąd właśnie wyszły tłumy nieszczęsnych pędzone szosą na miejsce wiadomej śmierci.

Był to więc ostatni przystanek tej społeczności w historii miasta.

Leszek Podhorodecki w jednym ze swoich artykułów z początku lat dziewięćdziesiątych pisze, że Niemcy już w 1939 roku zaczęli przesiedlać Żydów do getta obejmującego teren od dzisiejszego stadionu aż do Domu nad Łąkami, gdzie mieścił się Judenrat ? karykatura żydowskiego samorządu pod niemiecką okupacją.

Teren był początkowo słabo odizolowany i ogrodzony, więc kwitł handel ze stroną aryjską, jednak z czasem zaczęło się to zmieniać i brak żywności oraz lekarstw zaczęły dziesiątkować liczbę mieszkańców getta.

6 czerwca 1940 roku w gettcie mieszkało 2703 Żydów ? choć teren był spory, to domów było na nim niewiele i warunki były dramatyczne. W 1942 roku Niemcy zaczęli likwidować getta ? najpierw w Tłuszczu, potem w Jadowie, piątego października ? w Wołominie.

Chorych, niedołężnych i opierających się przesiedleniu zabijali na miejscu, relacje naocznych świadków mówią o ponad czterystu zabitych i pochowanych we wspólnym grobie na terenie dzisiejszego Ośrodka Sportu, resztę skierowano pieszo do Radzymina. Nie zabrakło barwnych życiorysów ? chociażby doktora Zachariasza Franka, wołomińskiego znakomitego lekarza, Nasfetera – rzutkiego przedsiębiorcy i właściciela kina „Oaza”.

Ale skąd właściwie w Wołominie wzięli się Żydzi?

Wieś w miejscu dzisiejszego miasta była od niepamiętnych czasów, zapewne od XVI wieku, może więc był tu też jakiś handel, może karczma… Nie ma wiarygodnych źródeł. W roku 1896 tereny te nabył Henryk Konstanty Wojciechowski, człowiek niezwykle przedsiębiorczy, który przekształcił wieś w letnisko a później ? miasto.

Wśród przedsiębiorców już wówczas wcześniej nie brakowało żydowskich nazwisk: zakład braci Piernikarz już w 1902 roku oferował łóżka dziecięce i wózki, powstała też huta szklana „Wołomin” Szlamy Kohna, zakład mechaniczny Wolfa Kropfmana (1910), fabryka lasek Jakuba Lejby Dajczgewanda, fabryka narzędzi rolniczych Szymona Donde i Michała Kona (1913). Uwagę przykuwa „Warszawska Fabryka Iluzji” Artura Landaua, Józefa Montlaka i Adama Koska, wyrabiająca… firanki, koronki i inne tekstylia.

Pierwszy zalążek lokalnej samorządności, czyli Komitet Obywatelski powstaje w mieście już w 1914 roku, miejscowość zaczyna się dynamicznie rozwijać. Choć początkowo wydaje się, że mieszkający w mieście Żydzi zostaną dopuszczeni do prac Komitetu, to w końcu dzieje się inaczej.

Zofia Nałkowska 23 sierpnia 1914 roku zapisała: ?Nie mogłam być dziś na zebraniu Komitetu Obywatelskiego ? i żałuję. Sprowadzono cały zastęp nowych osób i odrzucono w głosowaniu udział stowarzyszenia żydowskiego w działalności Komitetu?.

Mimo to zanim jeszcze Wołomin otrzymał prawa miejskie w 1917 roku w skład pierwszej, sześcioosobowej Rady Miejskiej wchodzą wspomniany już Szymon Donde, Lejba Burakowski i Izrael Garfinkel.

Do dziś trwają spory o liczebność żydowskiej społeczności.

Z pewnością różnie to wyglądało w różnych latach, ale dla przykładu kilka liczb z roku 1921, dane ze spisu powszechnego: na 6248 mieszkańców, 3079 z nich podało wyznanie mojżeszowe, choć narodowość żydowską zadeklarowało tylko 1702.

Ze wspomnień Zdzisława Michalika wiemy o synagodze, która zachowała się w jego pamięci jako budynek drewniany, który w czasie okupacji Niemcy pozwolili rozebrać na opał, nie znamy jednak nawet nazwiska rabina.

Po cmentarzu żydowskim na obecnej ulicy Andersa nie ma najmniejszego śladu, warszawska gmina żydowska wydaje się nie być zainteresowana nawet oznakowaniem tego miejsca choć z opisów Nałkowskiej wydaje się, że kirkut był o wiele starszy, niż samo miasto. Wiemy, że przed wojną działała w mieście szkoła żydowska przy ulicy Warszawskiej 9 o której pozostało najwięcej dokumentów oraz wspomnień nauczycieli. Wiemy o żydowskim Banku Handlowym na ulicy Przechodniej i o klubie sportowym Makabi. Znamy długą listę lokalnych kupców i rzemieślników pochodzenia żydowskiego, ale nie ocalały żadne materialne ślady obecności tej społeczności.

W ostatnią niedzielę sierpnia miłośnicy rowerów i historii spotkają się w Radzyminie. Czy tam można dotknąć przeszłości?

Łukasz Rygało

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.