Światowy turniej sztuk walk WD. 26-28 października 2007r. Orlando ? Floryda USA. Pierwszy dzień turnieju na Florydzie to eliminacje przeprowadzane równolegle na dwóch matach. Na listach startowych można było znaleźć przedstawicieli wszystkich chyba nacji… Wzorowa organizacja, miła atmosfera, dobra pogoda…
Pierwsze rozczarowanie ? regulamin. Nie wolno frontalnie uderzać na twarz, wskazany bardzo lekki kontakt, obowiązkowy suspensor i ?kapcie? (ochraniacze na stopę i piszczel). Dodatkowy kłopot dla naszych reprezentantów to czas walki – dwie rundy po 3 minuty.
Walki odbywały się w systemie pucharowym, trafiliśmy dobre rozlosowania i po kilku walkach cała nasza trójka: Iwona Koc, Rafał Terlikowski i Oskar Ślepowroński trafili do pierwszych szóstek w swoich kategoriach wagowych i wiekowych.
Zgodnie z przewidywaniami Iwona miała sporo szczęścia ? przy jej wadze było zawodniczek w jej grupie było… sześć.
Następny dzień to finały ? sensei Renata Naczaj-Fedorenko relacjonuje ten dzień telegraficznym skrócie: pobudka o szóstej rano, szybka kawa i jedziemy z naszego hotelu do kompleksu sportowego na powtórną rejestrację i wagę.
Pierwsza walka ? Oskar, pierwsza akcja ? kopnięcia na głowę i… przeciwnik leży. Nie jest dobrze, w light contact nie ma knock-outów, mocne uderzenie czy kopnięcie może się skończyć dyskwalifikacją atakującego. Przeciwnik na szczęście szybko zbiera się z maty, Oskar jest ostrożniejszy i wygrywa na punkty.
Podobna sytuacja w finałach ? Kubańczyk w walce o złoto wytrzymał takie kontrolne kopnięcie, mało tego ? po pierwszej rundzie prowadził na punkty 8:1. Ostatnie 3 minuty drugiej rundy to pełna mobilizacja – nie mamy przecież nic do stracenia, srebro i tak już jest nasze! Ale Oskar nie odpuszcza, trzy minuty skupienia i… zasłużone złoto!
Iwona pokazuje klasę… pierwszą klasę. Pokonuje wszystkie pięć przeciwniczek, będąc w śród nich najlżejszą i najniższą stopniem. W finale było troszkę nerwowo, bo przeciwniczką była Japonka – bardzo dobra technicznie zawodniczka. Słowiańska krew i determinacja utrzymały Iwonę w dobrej formie – brawo Iwona, masz stalowe nerwy! Drugie złoto dla naszej ekipy.
Rafał czekał na swojego pierwszego przeciwnika 7 minut… nie spieszyło mu się. Rewelacyjna taktyka i… 40 punktów przewagi! Patrzę na jego przeciwników z lekkim niepokojem i zastanawiałam się, czy czasem do oldboyów nie trafił: jeden przeciwnik ma 38 lat ? to sensei, czyli nauczyciel jiu jitsu, oczywiście ze stopniem mistrzowskim. Drugi ? 28 lat, też trener, reszta około 22 ? 25 lat. Oczywiście Rafał nie mógł odpuścić niespodzianek w swoim stylu ? w formule light contact wygrał przez KO… Trzecie złoto, 100% normy.
Opisując start naszych zawodników w zawodach nie możemy zapomnieć o ?Młodym? – Maksymie Huczyńskim, zawodniku judo z Wrocławia który dołączył do naszej ekipy ? wywalczył w judo i w jiu jitsu dzieci 10 ? 11 lat dwa srebrne medale. Nasza czwórka i Maksym to cała polska reprezentacja ? reszta rodaków nie dojechała. I tak ?zamiataliśmy matę? naszymi rywalami, którzy przyjechali z Włoch, Chin, Japonii, Brazylii, Niemiec, Rosji, Kuby i oczywiście USA.
Nie udałoby się to bez wsparcia wszystkich, którzy uwierzyli w nasze umiejętności, bo… nie mielibyśmy pieniędzy na ten wyjazd. Będziemy Wam dziękować po powrocie, osobiście. Mam nadzieję, że na łamach ?Życia? znajdzie się miejsce na wymienienie współautorów naszego sukcesu.
Kolejna dobra wiadomość – wygrana w tych zawodach dała naszym reprezentantom prawo startu we wszystkich prestiżowych zawodach w USA, w tym Elitarnym Turnieju Mistrzów w 2008 roku, na którym spotykają się tylko zwycięzcy. Iwona żartuje: staliśmy się najpopularniejszą ekipą w dywizji jiu jitsu ? wszyscy nam gratulowali i prosili o wspólne fotki… Ech, ta popularność!
A teraz leczymy zakwasy – nie po walkach, ale po poklepywaniu po plecach z wyrazami szacunku i oczywiście ? gratulacjami. Od dziś mówcie do nas ?złotka? ;)
Rafał i Oskar: – Największe podziękowania kierujemy do sensei Renaty Naczaj? Fedorenko, dzięki jej cierpliwości i wiedzy dziś nie tylko spełniły się nasze marzenia, ale i mieliśmy szanse tu przyjechać, co za tym idzie ? sprawdzić się. Dziękujemy ?cioci Reni? za wyrozumiałość, wsparcie, treningi, dobre rady, cierpliwość i wiarę w nas, gdy nam jej zabrakło ? a przede wszystkim za to, że jest. Można byłoby tak godzinami, ale jak to sensei ujęła: ?Co za dużo, to nie zdrowo?. Łukasz Rygało
Łukaszu, miejsce oczywiście się znajdzie – na wymienienie, podziękowanie i nie tylko ? na razie GRATULUJEMY, całej ekipie i czekamy na powrót … Teresa Urbanowska
kurwa ale jestescie zajebisci :D chodze z mistrzem do klasy ziomyyyy
He he..racja kolczu,chodzimy z nim do klasy :D..teraz tylko czekamy na terlika i idziemy na brow…eee znaczy sie Kubusia :D..gratulacje TERLIK i dla reszty zawodników =) jesteście najlepsi :P
trzeba przestac mowic dzudzitsu a zaczac złotko albo mistrzu:D
No i jak tu nie podziwiac takich „komentarzy”
podanych w tak pieknej Nowomowie rodem z Demoluda, jak ta pod numerem 1?
Czyz chamskie rusycyzmy sa konieczne do wyslawiania sie jezykiem marginesow spolecznych nadgminnie uzywanym nawet przez dziewczyny? Kiedys to nawet honor panienki lekkich obyczajow na to nie pozwalal. Mozna bylo chodzic wzdloz rynsztoku, ale nie tak jak te niekoszerne zwierzeta – w nim sie tarzac.
Mlodziez przyszloscia narodu? Owszem, ale nie ta i mam nadzieje – nie tego.
L.
Teraz to mistrzuniowi nikt w szkole nie podskoczy, a jak podskoczy to półobrót, kolano,łokieć i dźwignia i glebowanko :D
Leonidasie…muszę cię zmartwić bo młodsze roczniki to jeszcze gorsze są =/….jak bede stary i kulawy :D to nie bede wychodzic z domu bo mnie gang 5 letnich dresow okradnie :D jak wyjde….no ale do tematu :P jeszcze raz gratki dla zawodnikow =)
Jako wyczyn sportowy, to bez zwatpienia wymaga on nalezytych gratulacji i uznania dla tych wyczynow. Tym bardziej ze w miedzynarodowych tabelach, rodzimych sportowcow raczej brakowalo, w odroznieniu do innych tabel w ktorych to uplasowanie sie nie przyspazalo honoru, a raczej odchlan wstydu za takie prowadzenie sie rodakow…
Judo czy jui jitsu jest sportem powstalym i rozwijajacym sie z jak najlepszych tradycji Wschodu (tego cywilizacyjnego). Podlega on bardzo scislym prawom, nauczajacym opanowania sie, poszanowania przeciwnika, promujac dobre wychowanie fizyczne i umyslowe. Dlatego tez pewne pojecia klada znak zapytania, jak na przyklad ta glowna relacja:
„Pierwsze rozczarowanie – Regulamin”, jak to okreslono w sprawozdaniu. Hmmm…
Ze nie mozna frontalnie uderzac na twarz, a tylko utrzymywac lekki kontrolowany kontakt, bez K.O., i silnych kopniec czy uderzen, gdyz te moga konczyc sie szybka dyskwalifikacja. To mozna tylko podziwiac tak jak u dobrego pilkarza piekna jest technika, kontrola pilki i umiejetnosc zdobycia bramki, a nie faule konczace sie polamaniem kosci przeciwnikow, dla ktorych moze to oznaczac utrate kariery sportowej czy tez zarobkowej. Znajomosc i umiejetnosc prowadzenia walki nie moze byc wykorzystywana i sprowadzona do chamskiego mordobicia bo „mistrzuniowi nikt nie podskoczy”? Inaczej – „polobrot, kolano, lokiec” itd – pojda w ruch…
No i teraz, bedac zmartwionym ze „mlodsze roczniki sa jeszcze gorsze”, i „nie bede wychodzic z domu…”, – moze tylko podsumowac nihilizm, i zwyrodnienia zrodzone z komunistycznego systemu, ktory pomimo rozpadu, dalej przesladuje mentalnosc i nastawienie pewnej czesci mlodej generacji.
Otwarte granice, moga pomoc tym ktorzy zorientuja sie za Witos byl najlepszym przykladem Ludowca i Polskiego patrioty. Ale historia musi byc zwrocona prawdzie, a nie klamstwom zrodzonym przez ta piekielna zaklamana komune ktora przewrocila czesc umyslow na jalowe wertepy.
Czas zaorac ugory.
L.
Coś Leonidas pokręciłeś, przyjacielu. Rozczarowaniem był zakaz uderzeń frontalnych na twarz – i nic więcej z rzeczy, które wymieniłeś. Lekki kontakt i brak KO sami staramy się utrzymywać podczas organizowanych przez nas zawodów. Przeszkadzały wyjątkowo długie rundy, nowością był brak technik kończących (dźwignie i duszenia) które po „odklepaniu” przeciwnika dawały jedynie punkty, a nie wygraną.
Ale widocznie było ci to potrzebne do dalszej części wywodu, więc… pozdrawiam serdecznie.
o ja Cię! O co Tobie Leonidas chodzi… Witos i ju-jitsu? To się nazywa metoda skojarzeń. Freud miałby coś do powiedzenia na ten temat… Zgred – czas zaorać ugory, nie wiem jak Ty, ale ja się za swoje biorę:)Bo aż strach.
:D :D moze Leonidas lubi sobie popisac :P..a co do tego mordobicia ze tak Leonidas napisal to jest to wlasnie TAKTYKA WALKI i wlasnie dlatego uczy sie ciebie kopniec i uderzen zebys na zawodach potrafil to wykorzystac!!!I na tym ten sport polega i nikt tu nie pisze o bezsensownym biciu sie na ulicy!!!!
Emocje, emocje.
Mialem nadzieje ze wiecej psychlogow bedzie podlaczac sie do odpowiedzi. Ale tylko jeden zrozumial „my drift”.
Rozciagniecie tematu na bocznice jest przykladem mojego oddalania sie od glownego tematu. Mea kulpa. Moje kongratulacje dla No.9(marcin) – pomimo ze zlapal sie za
kruczek powolujacy sie na psychologie.
Jak mowilem – jest jeszcze nadzieja.
1). Moim pierwszym punktem bylo pytanie o wyjasnienie wyslawiania sie w wulgarnych rusycyzmach. Do teraz widze brak komentarzy na ten temat. Czyzby to bylo dowodem aprobaty ze strony powiatowych obywateli?
2). Komentarz No. 8, (Zgred) –
„Coś Leonidas pokręciłeś, przyjacielu. Rozczarowaniem był zakaz uderzeń frontalnych na twarz – i nic więcej z rzeczy, które
wymieniłeś.”
Czyzby? A jak mozna zrozumiec ten pierwszy watek ktory biadolil:
„Pierwsze rozczarowanie ? regulamin.
Nie wolno frontalnie uderzać na twarz,” i dalej ” wskazany bardzo lekki kontakt, obowiązkowy suspensor i ?kapcie? (ochraniacze
na stopę i piszczel)”.
To sa wlasnie rzeczy ktore wymienilem. Co wiecej,ja mam swoja wlasna rezerwacje co do
tej galezi sportu. Ale odlozmy to na pozniej.
3). Komentarz No. 2 i No. 6. (Zalek) komentujacy ze: „?muszę cię zmartwić bo młodsze roczniki to jeszcze gorsze sa”
oraz „?.jak bede stary i kulawy to nie bede wychodzic z domu bo mnie gang 5 letnich dresow okradnie…”
Byc moze ze ta granica wieku jeszcze nie jest aktualna choc niewatpliwie bliska, lecz z wiekiem czasu – kto wie? Nie trzeba byc
kulawym, wystarczy byc starym i nie sprawnym,
a do tego wiekszosc z nas dojdzie – zeby zbierac plony ze siewu debilow na ugorach.
4). I ten sam, No. 10. „… nikt tu nie pisze o bezsensownym biciu sie na ulicy!!!!” A kto pisze: „Teraz to mistrzuniowi nikt w
szkole nie podskoczy, a jak podskoczy to półobrót, kolano,łokieć i dźwignia i glebowanko…”
Tak wiec dawne powiedzenie; „siedz na d…., nie podskakuj” ma teraz rezonans pod maska („sportu?”), ktory naucza takie to idiotyzmy?
Uwazam, ze jest to kompletnym wypaczeniem oraz brakiem zrozumienia.
Jest duzo systemow samoobrony (pomijajacych ta p. Leppera). W wiekszosci wypadkow biorac praktyczne zastosowanie w obronie wlasnej,za
malo mowi sie o umiejetnosci zapobiegania i unikania konfrontacji, raczej niz o jej kontynuacji.
Osobiscie uznaje tylko praktyczna strone ktora zrodzila podobne systemy obrony – podobne, lecz nie takie sama. Moj wybor wzial pod uwage wlasnie ta praktyczna strone zeby „5 letnim dresom” wylozyc normalnie akceptowany sens, a nasto-, czy nawet
dziesto-latkom wybic z glowy (i innych czesci ciala) wszelkie pokusy zadawania gwaltu i kryminalnych poczynian.
Jezeli jest ktos zainteresowany zapoznaniem sie z jedna z najlepszych sztuk i wytlumaczeniu dlaczego inne sa skaminiolami
z dawnych wiekow, postaram sie wyjasnic.
Pozdrowienia
L.
1. Tak, masz moją aprobatę.
2. Co masz swojego własnego do tej gałęzi sportu? Rezerwację? Nie czaję, ale ja prosty chłopak jestem. Może ty tak ładnie uprzedzenia nazywasz?
Byc może było tam trochę nieprecyzyjnie i skrótowo. Powtarzam – resztę zasad (oprócz suspensora) stosujemy na własnych zawodach.
4. Wyjaśnijmy sobie coś – świat nie dzieli się na ciebie i resztę. To, że jakiś baran tak widzi tę sprawę nie znaczy, że wszyscy ją tak widzimy. Dla mnie takie wypowiedzi są „no coment”. Jeśli to miało być żartobliwe, to nie wyszło. Nie miej do mnie pretensji o wypowiedzi tego koleżki…
1. Uklony za zgode na potepienie zasmiecania polskiej mowy azjatyckimi wulgaryzmami. Bo te przywary – kiedy tylko sie zakorzenia, zaczynaja produkowac prostakow z wypaczonym ruskim rodowodem , bedacy poczatkiem ewolucyjnych „Homo Sowietikusow”. I tu wlasnie rysuje sie gleboka roznice pomiedzy czlowiekiem prostym a prostackim. Za 2-giej RP, we Lwowie, tez nie brakowalo ludzi prostych i tzw. batiarow. Ale prostakiem – malo kto byl. To byli ludzie prosci, nieskomplikowani, ale z honorem.
2. Na temat rezerwacji/uprzedzen co do tej galezi sportu, moge przywolac wiele przykladow , chociazby i z wlasnego doswiadczenia. Za posrednictwem TV i kina promujacych ta wlasnie sztuke walki, powstalo zapotrzebowanie na kopiowanie i jej praktyke. Jak zwykle, tam gdzie mozna zrobic kase, nie brakowalo tzw. „trenerow” zakladajacych wlasne kluby. A te, pozbawione odpowiedniej kontroli, narobily wiele szkod a nawet kryminalnych naduzyc. Inna znowu grupa, nie za dobrze poznala zasady i przyczyny tej wlasnie sztuki walki. Uzytek na zewnatrz, podlega w pierwszym rzedzie
zasadami i prawem unikania konfrontacji, a nie pobicia kogos „dla draki”, bo to jest idiotyczne i moze doprowadzic takiego
„bohatera” za kratki. Niestety, niektorzy
„trenerzy” nie biora tego pod uwage. Kiedys, „sportem” byla walka na gole piesci, a potem zaczeto uzywac rekawic. Jednak urazy poniesione na ringu, zbieraly okropny plon; polamane nosy, kalafiorowe uszy, chroniczne
urazy fizyczne i psychologiczne. Czasami po KO przegrany nie tylko tracil walke ale tez i zycie. I to jest „sport”? Nawet ochronne kaski nie niweluja negatywow, ktore w dalszym ciagu przesladuja swoje ofiary. Czyz nie jest to rozwodniona wersja gladiatorskiego Rzymu?
Ta scena niestety udziela sie i tu. Powiedzenie ze jezeli nie uderzysz przeciwnika przez pelny, lub pol-pelny kontakt, to bedzie powodem braku doswiadczenia bolu doznanego podczas pelnej konfrontacji. Czy zdajesz sobie sprawe ze za kazdym uderzenim tracisz setki mozgowych komorek i ze kazde uderzenie zawiera potencjalne niebezpieczenstwo gdzie strona przeciwna bedac w ruchu, naraza sie na nielegalne uderzenie, od ktorego moze zostac ofiara dlugotrwalych i nieuleczalnych aflikcji?
Nim jednak dostane opinie wyznawcy Hare Kriszna – Ghandi, przejde do przeciwnego bieguna. I to nie pod przykrywka „sportu”, ale do odpowiedzi i do dostosowania sie do terazniejszej rzeczywistosci, pelnej rozwydrzenia i deprawacji. Zapoznajac sie z wieloma odmianami sztuki samoobrony (tej z mala litera „s”), uznaje szkole Koreanska – Kwang Do. Wlasnie ona uczy respektu dla treningowego partnera i to bez kontaktowej, lub nawet bez semi-kontaktowej techniki.
Oh zgrozo! Biorac pod uwage ze uderzenia i kopniecia podczas sparringu sa blokowane zaraz przed kontaktem – a wiec – moze nie realistyczne. Czyzby? A semi – lub pelny kontakt jest? Nie mysle. Jako „sport” podlega on podporzadkowaniu sie pewnym prawom i regulaminowi – i w tym wypadku – slusznie. Ale jako samoobnrona w krytycznej sytuacji nie zdaje egzaminu, przez te wlasnie zaprogramowane restrykcje.
Uczac sie samoobrony – tej praktycznej, a nie „sportowej”, tak jak poprzednio wspominalem, pierwszym prawem jast zapobieganie konfrontacji, nie wplatywanie sie w klotnie, ktore to czesto podsycane browarem, koncza sie na rekoczynach. W moim pewnym przypadku, bedac raz zagrozonym przez goscia – ktory byl dobrze pod gazem i grozil mi nozem (no, moze nie nozem – a raczej scyzorykiem). On to zataczal sie w moim kierunku z intencjami nie wymagajacej interpretacji. Wycinanie inicjalow na mojej osobie nie bardzo mi odpowiadalo, a wszystkie proby na pokojowe zakonczenie incydentu, nie dawaly rezultatu. Mialem wybor: dac mu nauczke, po ktorej to – po wytrzezwieniu, i tak nie bedzie pamietal, a zdobycie stosunkowo latwego medalu i aprobaty lokalnej publiki… Nie.
Kierujac sie wybrana nauka, salvowalem sie zwianiem ze sceny, i powiadomieniem organow bezpieczenstwa ze podpijaczony debil zagraza publicznemu porzadkowi.
Wezmy jednak pod uwage inna sytuacje. Kobieta zagrozona gwaltem , czy nawet utrata zycia. Ona moze zna metody walki, semi i pelnego kontaktu lecz zaprogramowana jest na unikanie nielegalnych uderzen. Na nic ta cala nauka. Tutaj jest konieczna walka bez zadnych regulaminow, a obrona przeciwko powaznemu zagrozeniu musi polegac na uzyciu jak najbardziej efektywnych metod – nawet nielegalnychi azeby jak najszybciej dac kres niebezpiecznej konfrontacji. To jest mozliwe znajac ponad 30 najslabszych punktow, ktore bardzo szybko zakoncza incydent zagrazajacy zyciu zaatakowanego. I to jest wlasnie powod na nauke tego co – miejmy nadzieje – nie bedzie uzyte, a zarezerwowane jedynie w wypadku najgorszej sytuacji grozacej wlasnemu zyciu, lub tez osoby zaatakowanej. Bezkontaktowy sparring opierajacy sie tylko na blokowaniu uderzen a nie na przemienieniu sie w worek treningowy, utrzymuje w dobrej kondycji – bez negatywnych efektow dla zdrowia sparringowych partnerow, gdzie na przyklad tzw. ?lock-outs? jak w tradycyjnym Karate czy Kung Fu, czesto powoduja opuchlizny, zapalenia kostne i inne chroniczne schorzenia.
Dlatego tez uwazam za przodujaca, szkole Wielkiego Mistrza: Choi Kwang Do.
3/4. „Pretensje”, a raczej uwagi, zawsze kieruje bezposrednio do osoby ktore na nie maja wplyw, a nie trzecie. Jezeli wiec ktos przyzna ze jego wypowiedz (byc moze) byla (troche) nieprecyzyjna i skrotowa, to jednak uznac ze punkt widzenia moze sie zmienic przez dyskusje i porownania zaakceptowanego przez Homo Sapiens. Inaczej caly swiat by do teraz wierzyl ze Ziemia jest plaska!
No…., moze troche?
Pozdrowienia
L.
Dziękujemy bardzo panu za reklamę najlepszej i najbezpieczniejszej szkoły sztuk walk jaką w.g Pana Leonidasa jest Kwang Do – myślę, że nie był pan na treningu jiu jitsu, niestety nie do końca orientuje się Pan w różnicach między modern jiu jitsu lub którąś ze stylowych szkół jiu jitsu, a sportowym jiu jitsu (które ma min. 4 różne formy współzawodnictwa)
Nie zna Pan też uczniów i trenera z tej konkretnej szkoły niestety nie mogą oni odpowiadać za żenujące komentarze „swoich kolegów” ze szkół publicznych.
Ja rowniez dziekuje za odpowiedz ktora nie poleca mi zsylke do Kulparkowa czy tez Komsomolska, na podstawie diagnozy – chyba samozwanczych – „psychologow”. Post-komunistyczna generacja zarazona mniej lub wiecej nalecialosciami Czerwonogrodu, musi
nauczyc sie prowadzenia cywilizowanej dyskusji: dlaczego tak a nie inaczej, na jakiej podstawie itp., a nie jedynie na papuzich, ordynarnych monologach gdzie jest tylko jedna prawda – ta nalezaca do
„przodujacej i jedynie slusznej linji” (zgrai, sitwy i janczarstwa).
Kolegow „ze szkol publicznych” nie mozna za bardzo obwiniac za nie na miejscu uwagi.
Do nauki potrzebny jest dom i szkoly,
promujace wartosci i racje odmiennych punktow widzenia, ktore to moga byc blizsze prawdy i pozwala na samomyslne oceny i wnioski, a nie wbijane do glowy zbrodniczych ideologi, czy sekciarskiej wiary pompowanej przez szarlatanow i oszustow.
Wracajac do tematu, moge potwierdzic ze napewno „nie do konca” orientuje sie we wszystkich, bardzo licznych arkanach, rodzajach, czy tez odmianach sztuki. Ale uwazam ze chyba wystarczajaco zapoznalem sie z podstawowymi zasadami zeby zdecydowac sie na ta ktora mi najlepiej odpowiadala: ta praktyczna – z mojego punktu widzenia i potrzeby.
Szkola brazylijska Jiu Jitsu dzieli sie na „uliczna” (Vale-Tudo), ktora to pominolem ze wzgledow wyjasnianych poprzednio, jak rowniez „Sportowa” ktora jako taka jest OK., a uczniowie i trenerzy sa napewno na jak najwyzszym poziomie. Ale to nie ma nic wspolnego z uliczna konfrontacja gdzie nie ma dlugosci rund, nie zbiera sie punktow czy pucharow, bez sedziow, bez rzucenia recznika na ring, bez dzwonka oznajmujacego
„stop”. Dlatego tez uwazam Choi Kwang Do za numer jaden, gdzie sparring jest podobny do „sportowej” wersji ktora bym wybral jezeli nie bylo by krymninalnych, ulicznych elementow zagrazajacych zdrowiu i zyciu praworzadnych obywateli.
Z zyczeniami jak najlepszych osiagniec w kazdej pozytywnej dziedzinie
Leonidas.
Czytając te komentarze – widząc nagłówki i gratulacje – a porównując to z walkami obejrzanymi na stronie niniejszej gazety muszę powiedzieć, iż jako człowiek z prawie 20 letnim stażem w MA, dziwię się trochę euforii i zachwytom. Pierwsza rzecz – co to za turniej pod patronatem Walta Disneya – kto o nim słyszał w świecie pradziwych MA, widać to po poziomie szczególnie przeciwników nomen omen pokonanych – jeżeli chodzi o zdobywanie łatwych medali to podobnych turnieji jest na świecie setki jeżeli nie tysiące – można sobie wybierać te właśnie słabsze ( z kompletnymi amatorami ) i przywozić jakieś tam medaliki. Jest dużo organizacji i szkół, tzw. samozwańczych bez przeszłości, gdzie nawet mistrzowie, ternerzy (opuścili swych mistrzów – gdyż nie umieli się im podporządkować – ciężkiej pracy nad sobą i ciałem – chcieli i woleli tworzyć swoje nie zawsze słuszne koncepcje i wcielać je w życie. Potem osoby takie zaczęły się grupować w organizacje i przeprowadzać zawody – myślę, że zawody pod patronatem WD i to w USA to taki właśnie przykład. Nie mówię tego po złości, ale Ci młodzi być może zdolni zawodnicy są oszukiwani często przez samych siebie, że są mistzzami – ale wystarczy spojrzeć na zawody organizaowane w polce czy to Karate tradycyjnego, czy renomowanych szkół taj-jutsu, tae kwon do, czy judo aby przekonać się nad przepaścią techniczną i poziomem wyszkolenia zawodników.
Zamiast rozkoszować się w sumie tandetnymi medalami – koledzy i koleżnki z Kobyłki do dzieła – praca, przede wszystkim garda, której nie gubi się przy kopnięciach i starty w konkretnych turniejach – i to w kraju to droga do sukcesu. Pozdrawiam.
Krzysiek
startujemy w i uczymy się dalej w USA a szególnie na Florydzie WD to duży pzrmysł i nie koniecznie należy go traktować dziecinnie ;) ale pomińmy to
Konkret Duże zawody – OTWARTE MISTRZOSTWA POLSKI JUNIORÓW I SENIORÓW
FULL CONTACT JU JITSU
BYTOM 02.12. 2007- srebro i wycofany przez kontuzje zawodnik (w walce o brąz)
kazdy start jest wazny, kazda wygrana i przegrana czegoś uczą.
To już lepiej i tak trzymać – takie turnieje typu mała dygresja „karate kid” to domena amerykanów – ale poziom tam sami widzieliście. Polska i Europa – uznane dobre federacje to jedyny i dobry kierunek. Tam nawet przegrać nie wstyd a nauka i progresja potem olbrzymia.
Sukcesów na przyszłość i z dala od federacji nie wiadomo skąd, i nie wiadomo dokąd zmierzających.