?Altruizm ? to najsubtelniejsza forma egoizmu? ? stwierdził kiedyś z przekonaniem felietonista Stefan Pacek i choć aforyzm ten to pozornie paradoks, to muszę mu przyznać: miał rację. Pół biedy jeszcze, kiedy nasze społeczne działanie przynosi jakąś korzyść ? wtedy egoistyczne samozadowolenie jest przynajmniej uzasadnione. Gorzej, jeśli dumni i bladzi poświęcamy się dla ludzkości zupełnie bez sensu.
Internet roi się od historii równie wzruszających, co wyssanych z palca: o psiej wierności i męskiej niewierności, anonimowych darczyńcach oraz mądrych staruszkach w środkach komunikacji miejskiej i wrażliwych kierowcach tejże, w zakończeniu których prawie zawsze cały autobus klaszcze. Przekazujemy je sobie, lajkujemy, wzruszamy się ? a życie toczy się dalej. Bywa też jednak inaczej, bo czasem dziwne pomysły na naprawianie świata ktoś próbuje przenieść do realnego życia. Niestety ? efekty są często raczej śmieszne…
Ostatnio taką szlachetną ideą była osławiona ?zawieszona kawa?. Łzawa historyjka okraszona zdjęciem zmęczonego życiem nieboraka pijącego kawę w jakimś barze bistro zrobiła w portalach społecznościowych karierę błyskawiczną, choć krótkotrwałą. Idea jest, mówiąc zwięźle, prosta i szlachetna: kupując kawę zapłać za więcej, niż skonsumujesz. Ktoś będący w potrzebie i finansowym dołku z wdzięcznością skorzysta z takiego bezpłatnego podarunku i ochoczo wypije ją za twoje zdrowie i na pewno poczujesz się lepiej.
No bardzo fajnie! Na pewno wszyscy właściciele kawiarni i herbaciarni będą zachwyceni nową grupą klientów: bezrobotnymi. Równie szczęśliwi będą inni klienci, którzy płacąc kilkanaście złociszy za kawkę będą mogli gratisowo rozkoszować się bliskością przedstawicieli ?niebieskich ptaków?, może nawet ?słit focię? sobie z takim gościem strzelą ajfonem i wrzucą na fejsa. Same atrakcje!
Wiem, przesadzam ? ten pomysł zapewne dobrze się sprawdził w amerykańskich barach, gdzie faktycznie zdarza się, że spotykają się na lunchu przedstawiciele różnych warstw społecznych, bo żarcie jest świeże, dość tanie a kawę leją z dzbanka. Być może gdzieś we Włoszech, gdzie kawiarnia wylewa się na ulicę czy placyk, takie działania mają sens. W Polsce taka akcja mogłaby się udać tylko w barach mlecznych ? tam można było zobaczyć przy jednym stoliku urzędnika w schludnym garniturku i emeryta w połatanej jesionce, jak równo pałaszują leniwe.
Póki co skuteczniejsze będzie kupienie podstawowych produktów spożywczych w pobliskim sklepie i osobiste przekazanie ich potrzebującemu. Może przy okazji zamienicie z nim kilka słów?
Łukasz Rygało