Rozmawiam z Katarzyną Mazurkiewicz, która wraz z mężem Andrzejem prowadzi co miesięczne pokazy slajdów z dalekich zakątków świata w Ośrodku Kultury i Sportu w Zielonce.
– Pokazy slajdów to dla Państwa nowa rzecz?
– Ależ skąd. To już chyba 15 lat od kiedy zajmujemy się tym na poważnie. Podpatrzyłam kiedyś takie pokazy w Niemczech. Wyglądało to wspaniale. Poza tym slajdy to nie to samo, co film przyrodniczy. Tu jest żywy kontakt z publicznością. Przeważnie po zakończeniu pokazu wielu z widzów przychodzi do nas, dopytuje o szczegóły. Po tylu latach niektóre ze zdjęć znam już na pamięć.
– Dokąd wybraliście się Państwo na swoją pierwszą podróż?
– Były to Himalaje Indyjskie. W zeszłym roku minęło już 20 lat od tamtego wyjazdu. Wybraliśmy to miejsce z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że to góry, a po drugie, że wyjazd ten był z klubu wspinaczkowego, do którego należał mój mąż. Angażując się w przygotowania można było trafić na listę po paszport, który swobodnie Polacy otrzymali dopiero za rok. Niezwykle spodobały się nam długie podróże. To był czteromiesięczny wyjazd. To nie jest tak, że jeździmy po całej planecie i odhaczamy kraje, w których byliśmy. Wprost przeciwnie. Bardzo często wracamy do miejsc naszego pobytu, nawet kilkakrotnie.
– Czym kierujecie się Państwo wybierając miejsce podróży? Bierzecie do ręki atlas i szukacie kraju, w którym jeszcze nie byliście?
– Ależ skąd. Najczęściej decyduje przypadek. Indie i Himalaje to był świadomy wybór, ale np. Rosja wybrała nas, a nie my ją.
– Patrzycie na siebie jak na turystów, czy raczej odkrywców?
– Na pewno jesteśmy turystami w jakimś stopniu. Czasami są sytuacje, że tak jak w Indiach zwiedziliśmy miejsca, które mało ludzi widziało, ale te najbardziej popularne jak Tadż Mahal też były na mapie naszej podróży.
– Jak długo przygotowujecie się do wyprawy?
– Wielu rzeczy człowiek uczy się na miejscu, np. mongolskich słówek. Jednak logistycznie trzeba być przygotowanym. Żeby się nie okazało, że ominęliśmy jakieś fantastyczne miejsce. Dobrze też wyjść poza schemat. Dać się zaskoczyć. Jak się ma trochę zapasu w dacie powrotu to wiele może się zmienić.
– Jakie są trzy najwspanialsze miejsca, które zwiedziliście?
– Himalaje Indyjskie, Jakucja na Syberii i trzecie to północno-wschodnie Indie. Byliśmy tam w 1995 roku. Po raz pierwszy pozwolono tam wtedy wjechać turystom. Jak weszliśmy do wioski plemiennej to ze sto osób się na nas patrzyło. Oni też wtedy zwiedzali. My ich, oni nas. Cechą tych ludzi była niesamowita gościnność.
– Czy jest takie miejsce, w którym było wam tak dobrze, że moglibyście tam już zostać?
– Trudno powiedzieć. Lubimy wracać do domu. Polska jest zdecydowanie naszym domem, tutaj mamy rodzinę, to co nas trzyma. Jednak jak wracamy gdzieś ponownie, to najczęściej nie jest to powrót do miejsca, ale do ludzi. Podróżujemy już lata, także jako przewodnicy. W zeszłym roku trafiliśmy na wesele do wioski. Jak się okazało wesele było w rodzinie naszych przyjaciół. Byliśmy na nim honorowymi gośćmi.
– To dokąd wybieracie się w najbliższym czasie?
– Już wkrótce do miejsca gdzie wszystko się zaczęło, czyli w Himalaje Indyjskie. W maju natomiast w nowym dla nas kierunku, czyli do Wenezueli.
Rozmawiał Adam Kudełka