Tarantino i Rodriguez bawią się w kino. Twórca ?Desperado” zachowuje się jak nastolatek, którym owładnęła młodzieńcza fantazja. Gdy byliśmy dziećmi wielu z nas wymyślało sobie różne historie. Rodriguez postanowił wszystkie swoje dziecięco-nastoletnie scenariusze przenieść na ekran. ?Planet Terror” powstał z miłości do kina klasy ?B” i komiksów.
Jest to film głupawy, durny, bezsensowny – idiotyczny, acz efektowny pasztet. Jednak czytając te krytyczne słowa, Rodriguez zapewne ucieszyłby się i pogratulował sobie udanego filmu w tradycji ?grindhouse”. ?Planet Terror” miał mieć właśnie absurdalny scenariusz (którego opisywać nie będę, bo i tak by mi Państwo nie uwierzyli…), tony mięsa i hektolitry krwi walające się po ekranie, niezgrabny montaż oraz nieciekawe aktorstwo.
Stężenie kiczu jest tu większe niż przewidują wszelkie hollywoodzkie normy. Czy ten film ma więc jakieś zalety? Oczywiście. Główną i jednocześnie najważniejszą jest to, że ?Planet Terror” to świetna rozrywka. Dla kinomanów będzie to zabawa w tropienie intertekstualnych linków, wszak nawiązań do klasyki horroru science-fiction i kina gore jest tu wiele. Film Rodrigueza to materiał na dzieło kultowe, przykład filmu ?love-or-hate”, który podzieli publiczność.
Jest to wspaniały prezent dla widzów, którzy złaknieni są kina klasy ?B” w pełnym tego słowa znaczeniu – makabra, wybuchy, strzelaniny, czarny humor, tandeta – ale jednocześnie podane w całkiem efektownej formie. Dla tych, którzy poetyki ?grindhouse” nie znają bądź nie lubią, będzie to trudne 90 minut. Być może najtrudniejsze, jakie kiedykolwiek spędzili na sali kinowej.
Z Tarantino jest nieco trudniej, wszak trudno tu mówić o kinie klasy ?B”. Film poza kilkoma warsztatowymi zgrzytami, jest rewelacyjny wizualnie i montażowo. Szczególnie świetnie wypada sekwencja pościgu w stylu klasycznego dzieła kontestacji ?Znikającego punktu”. Poza tym mamy tu wszystko, co nas zachwyca u Tarantino: błyskotliwe dialogi, intertekstualne odniesienia, gatunkowy misz-masz, fenomenalna ścieżka dźwiękowa i powrót wielkich gwiazd.
W tym przypadku do dawnej dyspozycji wraca Kurt Russell, który najsłynniejsze kreacje stworzył u Johna Carpentera. Dziwny to film… Fabułę można by było streścić w dwóch zdaniach – kilka dziewczyn chce się zabawić, trafiają niestety na psychopatę, który swoim niezniszczalnym samochodem doprowadza do tragicznego w skutkach wypadku. Czai się już na swoje kolejne ofiary, jednak te będą o wiele twardszymi przeciwniczkami… Gorąco polecam.
Grindhouse vol. 1:
Death Proof, USA, 2006,
Reżyseria:
Quentin Tarantino.
Obsada: Kurt Russell,
Rosario Dawson.
Grindhouse vol.2:
Planet Terror. USA, 2006. Reżyseria: Robert Rodriguez. Obsada: Josh Brolin, Marley Shelton, Rose McGowan,
Bruce Willis.
Dystrybutor: Kino Świat.
Marcin Pieńkowski