8 marca Powiatowa Galeria Korozja i Kolor zaprosiła na wernisaż wystawy akwarel, rysunków i ilustracji Marty Piwockiej. Prezentowane prace dały efekt nietypowej podróży w czarujący świat przyrody.Piwocka ukończyła pracownię ilustracji Wydziału Grafiki Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.Patrząc na rysunki pani Marty przypominają nam się dziecięce czasy, książeczki, które czytała mama, elementarze ze swymi czytankami, podręczniki od przyrody, oglądane z zapałem encyklopedie. I rzeczywiście – Marta Piwocka od lat zajmuje się ilustrowaniem książek, kalendarzy oraz pomocy szkolnych dla dzieci. Dzięki temu, że jej prace tkwią w naszych umysłach i sercach, jej styl staje się teraz rozpoznawalny. Realistyczne obrazy zwracają naszą uwagę na urodę poszczególnej rośliny, ptaka, żuka, motyla…
– Co sprowadziło Panią do Wołomina?
– Zaprosił mnie tu Włodzimierz Jarnutowski – wiceprezes wołomińskiej spółdzielni mieszkaniowej. W tym mieście jestem po raz pierwszy w życiu.
– Pani rysunki tworzone są techniką mieszaną. Styl ten wypracowała sobie Pani sama, czy uległa czyimś sugestiom?
– To mój pomysł i moja technika. Przez długie lata używałam tuszu i ekoliny (tuszu rozpuszczalnego w wodzie) wraz z akwarelami. Znaczenie ma też fakt, że tworzę na papierze czerpanym, co daje zupełnie inny efekt wizualny. Maluję pędzlami o różnej grubości, ale detale i faktury dorysowuję piórkiem.
– Pani ilustracje zdobią encyklopedie i podręczniki szkolne. Nie boi się Pani zaszufladkowania, jako autorki obrazków w książkach?
– Od ponad 20 lat pracuję dla wydawnictw. Między innymi dla Oficyny Wydawniczo – poligraficznej ?ADAM”. Za taką pracę mi płacą. Są to ilustracje do tekstów, wkładki do atlasów geograficznych, kalendarze – wszystko konkretne zlecenia. Nie boję się zaszufladkowania. Robię to, co chcę robić. Cieszą mnie moje sukcesy, jak na przykład sprzedaż wszystkich prac na dwóch wystawach zagranicznych. Byłam też naczelnym redaktorem graficznym w różnych wydawnictwach.
– Styl Pani jest niezwykle subtelny i kobiecy. Czy wynika to z Pani osobowości, wrażliwości i refleksyjnego podejścia do świata?
– To wynik mojej fascynacji naturą, świata nie podlegającego modom i stylizacjom. Uważam, że to, co stworzyła przyroda jest doskonałe i nie należy tego poprawiać. Nie sadzę, abym sama wymyśliła coś lepszego. Nawet architekturę traktuję jako obiekty przyrodnicze. Ważniejsze są dla mnie faktura i kolor, niż konstrukcja i bryła rysowanych obiektów. Ciekawi mnie operowanie światłem, to co pod jego zmiennym wpływem dzieje się z budowlami. Moje prace to antykonceptualna manifestacja, bowiem widać na nich wszystko.
Sylwia Kowalska