Jolanta
Michalik
Czy państwo zdanżają? Jeśli nie mogą państwo rozkminić tego
pytania, to czas na lekturę „Wypasionego słownika najmłodszej
polszczyzny” Bartka Chacińskiego. Zapraszam do najczystszej
krynicy świeżości i spontaniczności języka polskiego. Znajdziemy tu
objaśnienia słów w większości o internetowym rodowodzie, np.
ban, floodować, nei, wogle. Są też hasła zaczerpnięte z kultury
hiphopowej, jak choćby bauns, elo. Są i takie, za które autor
niejednokrotnie dostawał cięgi, bo dotyczą narkotyków lub są
zbyt wulgarne. Niektóre słowa natomiast zrobiły karierę.
Żenuaria trafiła na karty najnowszej powieści Jerzego Pilcha. Wtopa
Michała Wiśniewskiego – krzyczy tytuł z branży muzycznej.
Moją uwagę zwrócił wątek wołomiński. W opisie hasła karki
czytamy, że autor, jako rodowity wołominiak, może sobie pozwolić na
parę spostrzeżeń: „po pierwsze, nie dres czyni dresa i nie łysa
głowa czyni z człowieka karka (…) nie widziałem w moim rodzinnym
mieście takich karków, jak w Warszawie”. W innym miejscu
wspomina groźnego nauczyciela ze swojej szkoły i dojazdy podmiejskimi
pociągami. Czy autor „Słownika” nadal mieszka w Wołominie
i co o nim sądzi, dowiedzą się państwo z zamieszczonej obok rozmowy.
Odbiorcami tej publikacji powinni być przede wszystkim nauczyciele
oraz rodzice nastolatków i myślę, że nie trzeba nikomu
tłumaczyć, dlaczego. Podejrzewam, że w pierwszej kolejności ze
„Słownika” skorzystają wszyscy ci, którzy usilnie
starają się o bycie na czasie i w pośpiechu właśnie nie zawsze
zdanżają.
W wydaniu książkowym zamieszczono poszerzone wersje haseł ze
„Słownika najmłodszej polszczyzny”, który Bartek
Chaciński publikuje od 2002 r. w „Dużym Formacie”,
dodatku do „Gazety Wyborczej”.
Bartek Chaciński,
„Wypasiony słownik najmłodszej
polszczyzny”, rysunki enenek, Wydawnictwo Znak,
Kraków
2003,
177 stron,
cena 29 peelenów.