To była historyczna niedziela. Warto było być cierpliwym, by w nagrodę doczekać się tego momentu, gdy premier Jarosław Kaczyński został zmuszony rzucić pod nogi Donalda Tuska owiane sławą w zwycięskich bojach sztandary. Co prawda, były to tylko walki bratobójcze, bo z Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną, ale jakże krwawe!
Musiał też wyrzec się części stanowisk i przywilejów, w tym samochodu dla kota. Zwycięskie ugrupowania ? PO, LiD i PSL – mają wystarczającą ilość głosów, by odrzucać weta Prezydenta i zmieniać Konstytucję. Nic dziwnego, że Premier w tę noc wyglądał tak jakby wypił kielich soku z cytryny. Dobrze wie, że bycie w tej konfiguracji opozycją parlamentarną, nic nie znaczy. Opozycja, która nie ma możliwości skutecznego walczenia o swoje postulaty, nie jest ?prawdziwą? opozycją. To ?ozdoba?, to przysłowiowa róża do kożucha. A to może oznaczać tylko jedno: Początek końca politycznej kariery braci Kaczyńskich.
W ubiegłym roku, po wyborach samorządowych, poddałem pod publiczną dyskusję pomysł wyłonienia w powiecie wołomińskim osób, które mogły by nas reprezentować w parlamencie. Nic z tego nie wyszło, bo zostaliśmy zaskoczeni wcześniejszym terminem wyborów. Obudziliśmy się nieprzygotowani i zdani wyłącznie na kandydatów zaproponowanych przez partie polityczne. Mimo to, uważam, że był moment, by w szerokim gronie zastanowić się nad udzieleniem poparcia osobom, które ? prawdopodobnie – mogły osiągnąć dobry wynik. Z przedwyborczych sondaży było wiadomo, że tylko dwie partie, PO i PiS, zdobędą w naszym okręgu po kilka mandatów. Zatem na listach tych partii powinny być wskazane osoby z powiatu wołomińskiego na które zwolennicy danej formacji ?powinni? głosować. Ale powstał problem: Kto miał wskazać tych ?właściwych?? Jaka osoba, gremium czy instytucja ma na tyle duży autorytet, by pociągnąć za sobą tłumy? Podjął się tego zadania, niestety, bez szerszych konsultacji, przewodniczący rady powiatu, Edward Olszowy. Jest zwolennikiem PiS-u, więc siłą rzeczy zapoznał się z listą tej partii i ?wyznaczył? Piotra Uścińskiego, wicestarostę. To był zły wybór, bo pan Uściński był na odległej pozycji na liście i nie każdemu starczyło cierpliwości by doczytać ją do końca, stąd stawiano krzyżyki wyżej, nie przy tym nazwisku. W połowie listy była Marta Rajchert, radna powiatowa z Radzymina, le nikt nie zwrócił na tą Panią naszej uwagi. Wielka szkoda, bo sympatyczna. Natomiast prawie pewną pozycję na wygraną, bo czwartą, miała Izabella Dziewiątkowska z Kobyłki, członek zarządu powiatu, osoba dobrze znana panu Olszowemu. Ale Przewodniczący zrobił jak zrobił i stało się to, co musiało się stać. Głosy zostały rozbite i w efekcie nikt z tej trójki nie dostał się do Sejmu, a była szansa, bo z tej listy cztery osoby zostało posłami!
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Do Sejmu wszedł wielki przyjaciel powiatu wołomińskiego, Janusz Piechociński z PSL-u. Gdy zasiadał w ławach poselskich, przewodniczył sejmowej komisji infrastruktury. W tej kadencji chce zająć się tym samym, czyli drogami, między innymi ?moją? szosą nr 634 z Wołomina do Warszawy i drogą szybkiego ruchu S-8, od Trasy Toruńskiej, z pominięciem Marek, do Radzymina i dalej na wschód. Do tego drogą Rembertów ? Nieporęt, … Stop! To tylko powiat wołomiński, jeden z wielu.
Taki był nasz wybór!
Jak to się stało że w tak wąskim gronie jakim jest rada powiatu,a jeszcze ściślejszym klubie PiS,nie koordynowano listy kandydatów na posła,i każdy robił co chciał.Albo był to ewidentny brak profesjonalizmu ,albo wyrachowana gra na rozbicie siły PIS.Obawiam się że w tej paskudnej grze brał udział pan M.Szafrański,umiejętnie podpuszczany przez wytrawnych graczy trzymających władzę z PO.