Z Shanghaju (Chiny) Halina Gogul-Makuła trafiła do Wołomina, gdzie przez wiele lat była nauczycielką w LO im. Wacława Nałkowskiego. Podczas listopadowych obchodów z okazji 65 rocznicy powstania szkoły będzie można obejrzeć wystawę obrazów jej autorstwa.
– Jak to się stało, że z Shanghaju trafiła pani do Polski?
– Mój tata w wieku 15 lat z malutkiej wsi na kielecczyźnie udał się do Starachowic. Podjął naukę w szkółce, która mieściła się przy parowozowni. By pozyskać fundusze na naukę, w parze ze szkołą szła praca. Parowozem przejechał przez całą Rosję znalazł się we Władywostoku. Tam wstąpił do szkoły morskiej dzięki czemu został mechanikiem okrętowym i podróżował po całym świecie. Trafił do Shanghaju gdzie poznał moją mamę (Rosjankę), która przyjechała do tego miasta na zaproszenie koleżanki. Tu moi rodzice poznali się i wzięli ślub. Po sześciu latach ich małżeństwa przyszłam na świat.
– Jak długo mieszkała Pani w Shanghaju?
– Przez 23 lata. Mieszkaliśmy w dzielnicy angielskiej. W domu rozmawialiśmy po rosyjsku, zaś poza nim po angielsku. W czerwcu 1941 roku zdałam maturę. Z tego okresu zachowałam wiele pamiątek i wspomnień. Sytuacja polityczna w kraju zmusiła nas do emigracji. Wyruszyliśmy w nieznane. Patriotyzm mego ojca zaprowadził nas do Polski.
– Nie znając języka trafiła Pani do Polski. Jak wspomina Pani ten początkowy okres?
– Tata całe życie marzył o Polsce. My, obie z mamą, nie potrafiłyśmy mówić po Polsku. W drodze z Shanghaju nauczyłam się kilku podstawowych słów: ?przepraszam?, ?dziękuję?, ?dzień dobry?, ?nie potrafię mówić po Polsku?. Nauczyłam się też liczyć do 100. Dotarliśmy do Gdańska. Miałam ambitne plany związane z Polską. Chciałam studiować kostiumologię, po czym wraz z mamą, która była krawcową otworzyć salon. Niestety rozczarowałam się. W Polsce nie było wtedy takiej szkoły. Pojechałam do Sopotu, gdzie mieściła się szkoła plastyczna. Mimo przeszkód językowych dostałam się na studia. Polskiego uczyli mnie znajomi i koledzy studenci. Dzięki ich pomocy mogłam się porozumiewać z innymi. Na początku posługiwałam się językiem na zasadzie ?Kali jeść, Kali pić? uczyłam się wszystkiego od podstaw.
– Czyli została pani plastykiem?
– Nie. Plastykę studiowałam przez 2,5 roku. Fascynował mnie śpiew… Cały czas podśpiewywałam sobie. Pewnego dnia, jeden z kolegów zaprowadził mnie do szkoły muzycznej. Komisji spodobało się to co zaprezentowałam i zostałam przyjęta. Przez pewien czas studiowałam dwa kierunki. Musiałam wybrać pomiędzy muzyką a sztuką i wygrała muzyka. Ze względu na problemy zdrowotne, po czterech latach udałam się do szkoły muzycznej w Poznaniu, tam skończyłam ostatni rok średniej szkoły muzycznej. Następnie absolutorium z wyróżnieniem i na koniec dyplom. Byłam bardzo szczęśliwa ukochałam muzykę oraz śpiew i na tym też się skupiłam.
– A jak trafiła Pani do Wołomina?
– Do Wołomina zawitałam z mężem. Poznałam go w sanatorium w Zakopanem, gdzie przebywałam jeszcze podczas studiów. Po zakończeniu nauki wyszłam za mąż i osiadłam w Wołominie. Pracowałam przez siedem lat w handlu zagranicznym jako tłumaczka. Urodziłam dziecko i musiałam zrezygnować z pracy.
– A jak została pani nauczycielką w ?naszym? liceum?
– Nie planowałam pracy w zawodzie nauczyciela. Pewnego dnia do mojego domu przyszła pani woźna ze szkoły mojej córki, która oznajmiła mi, że dyrektor ?ogólniaka? wzywa mnie do siebie. Dyrektor Nasiadko, dowiedział się, że znam język angielski. Zaproponował mi pracę w charakterze nauczycielki tego języka, gdyż jedna z nauczycielek zrezygnowała z tego stanowiska na tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego. Byłam pełna obaw czy dam sobie radę, nigdy nie uczyłam tak wielkiej grupy ludzi. Mimo to zgodziłam się i tak rozpoczęła się moja 14-letnia przygoda z LO przy ul. Sasina w Wołominie.
– Ale uczyła Pani nie tylko angielskiego…
– Zaczęłam uczyć również muzyki i to też dlatego, że nauczyciel tego przedmiotu zrezygnował z pracy. Jestem muzykiem z wykształcenia i od tej pory czułam się spełniona zawodowo. Jako nauczyciel muzyki pozyskałam dla szkoły instrumentarium muzyczne. Uczyłam 17 klas, chciałam by mieli kontakt z muzyką poważną. W czwartki zabierałam młodzież na koncerty do filharmonii. Po latach dziękowali mi za to. Udało mi się zaszczepić w nich sympatię do muzyki poważnej, po wielu latach spotykałam ich w tym miejscu z czego jestem bardzo dumna.
– Jak wspomina pani czas spędzony w I LO?
– Były to piękne czasy. Miałam kontakt z młodzieżą. Pracowałam w miłym zespole. W czasie mojej 14 letniej pracy w tej szkole 5 razy zmieniano dyrektorów. Różnie bywało, ale nie żałuję czasu spędzonego w murach tej placówki. Uczyłam wielu znanych mieszkańców Wołomina wśród nich między innymi był burmistrz Wołomina Jerzy Mikulski.
– Podczas uroczystości jubileuszowych, 7 listopada, zaprezentuje Pani swoje prace…
-Tak będzie można zobaczyć moje obrazy, gdyż nadal maluję nie zrezygnowałam z tego całkowicie. Dyrektor Krzysztof Milczarek zaproponował bym pokazała swoje prace innym. Być może moja sztuka zyska aprobatę, a to by mnie dowartościowało i uszczęśliwiło.
Rozmawiała Emilia Chąchira