Prasa podaje, że ?firmy utopiły miliardy złotych w opcjach?, wicepremier Pawlak narzeka na opcje, Zbigniew Jakubas, biznesman, ocenia, że poszkodowanych może być dziesięć tysięcy przedsiębiorstw? i wasz felietonista czuje, że czegoś tu nie kuma, czyli nie kapuje.
Nic dziwnego, bo finansowe kombinacje to nie jest domena gołodupców, (przepraszam za samokrytyczne wyrażenie!). Dla społecznego dobra postarajmy się jednak zrozumieć o co w tym interesie chodzi. Otóż dzisiejszy problem naszej gospodarki powstał w czasie silnej złotówki w lipcu i sierpniu ub. roku, kiedy to, jak powiada człowiek fachowy p. Jakubas, ?rozum odebrało firmom, które spekulowały, jak również bankom?. Otóż to, otóż to? Tu leży klucz do sprawy, w rozumie właśnie. I to nie w rozumie pojedynczego bankowca i biznesmana, lecz w rozumnych regulacjach prawnych uniemożliwiających ludziom chciwym, zachłannym żerowanie na wspólnej kasie. Firmy i banki mogą świrować, państwo nie powinno.
Pamiętajmy bowiem, że w ostatecznym rozrachunku zawsze za machloje wielkich cwaniaków, kombinatorów, geszefciarzy płacą szaraczkowie. Z drugiej strony cały ten system zwany kapitalizmem kręci się z powodu niepohamowanej chciwości spryciarzy, potrafiących robić forsę w okolicznościach dla szaraczków niejasnych. Tego rodzaju maszyneria określana jako wolny rynek, musi mieć rozumnego kontrolera, pilnującego by wszystkie podmioty rynkowej przepychanki nie przekraczały granic rozsądku. Tym kontrolerem jest oczywiście państwo. Powinno być rozumne, nie durne. Okazuje się jednak, że bywają momenty, kiedy i państwa durnieją od nadmiaru komplikacji. Zaskakująca kompromitacja systemu bankowego Stanów Zjednoczonych jest tego najlepszym przykładem. Jeżeli wieloletni szef amerykańskich finansów Greenspan sam przyznaje, że czegoś nie dopilnował, że nie przewidział chciwości bankierów, to znaczy że tamto państwo zawiodło. Losy publicznych finansów nie mogą zależeć od jednego nawet najmądrzejszego guru.
Wracając na własne podwórko, niemiłościwie nam panujący rząd ma jakąś dziwną tendencję ukrywania ważnych spraw pod dywanem, zaklinania rzeczywistości i udawania, że nic się złego nie dzieje. Na tym tle, jedynie wicepremier Pawlak wydaje się być człowiekiem, który rozumie skalę problemów i próbuje im zaradzić. Piszę o tym nie bez zdziwienia, ponieważ p. Pawlak nie raz, nie dwa, był obiektem kabaretowych śmichów- chichów. Obecnie kiedy z powodu złych opcji tysiące przedsiębiorstw może upaść, a setki tysięcy pracowników pójść na bruk ? liczymy na p Waldka. Tak się porobiło!
Jan Pietrzak
Panie, to może niech funusze inwestycyjne też oddadzą szaraczkom, za to że byli naiwni. Albo deweloperzy niech zwrócą część pięniędzy nabywcom mieszkań bo przecież pare miesięcy temu przepłacili. Dalej – banki niech przewalutują kredyty wg. kursu z lipca 2008 – bo przecież nikt się nie spodziewał takiego scenariusza. Pan Pawlak to niech lepiej morde w kubeł wsadzi bo przez te jego brednie całkiem położy złotówke na łopatki za właśnie co zapłacą szaraczki.
Juz się nasłuchaliśmy takich mędrców co nam opowiadali o złotówce jako gwarancie suwerenności.