Rozmowa z Janem Myszkiem, przewodniczącym Rady Nadzorczej BJM
– W toczącej się, publicznej już dyskusji, na temat budowy obiektów handlowych na terenie po byłej hucie, pod Pańskim adresem padają zarzuty, że w tym miejscu powinien powstać zakład produkcyjny a Pan z uporem chce budować tu markety, dzięki czemu niszczy Pan wołomińskich kupców…
– Sugestia, że niszczymy wołomińskich kupców jest fałszywa – my uważamy, że to kupcy zapomnieli w jakim żyją świecie, zapomnieli, że życie nie znosi próżni
i braku rozwoju. To kupcy nie potrafią znaleźć sposobu na własną konsolidację i współpracę ze środowiskiem inwestorów lokalnych i pozalokalnych. Ponadto pragniemy podkreślić, że to nie my budujemy market. My przygotowaliśmy teren dla inwestycji każdego typu tj. wykonaliśmy inwestycje w infrastrukturę całego obszaru po byłym zakładzie „A” i „C” P.P. Huty Szkła z terenami przyległymi – miejskimi, powiatowymi i kolejowymi. Sprzedaliśmy część terenu polskiej firmie Projektowanie i Powiernictwo Inwestycyjne „TRYBOŃ”. Kupując tereny w centrum miasta, faktycznie początkowo mieliśmy w planie wybudować montownię sprzętu wysokich technologii systemów telekomunikacyjnych, teleinformatyki i aparatury kontrolno-pomiarowej. Takie też było w 2001 roku, nasze wystąpienie do gminy Wołomin o wydanie warunków zabudowy. Wystąpienie to zostało oprotestowane przez kupców pod pretekstem, że w przyszłości będzie można z tej inwestycji zrobić sklep. Na skutek tych protestów i w związku z przedłużającą się procedurą wydania pozwolenia na budowę, inwestor amerykański z którym prowadziliśmy proces przygotowania inwestycji wycofał się z umowy. Dalsze poszukiwania podobnego inwestora nie przyniosły pożądanych rezultatów. Proces przygotowania inwestycji polską stronę kosztował ponad 700000,00 (siedemset tysięcy) złotych. Po wielu perturbacjach i długim zastanawianiu się nad tym, co dalej zrobić z tym terenem, zrodził się pomysł budowy nowego centrum biurowo-usługowo-handlowego. Koncepcję zagospodarowania tego terenu, zaprezentowaliśmy na sesji Rady Miasta Wołomin w połowie poprzedniej kadencji.
Do dnia dzisiejszego nikt formalnie nie zgłosił żadnego protestu co do w/w koncepcji.
– W zasadzie nie ma się chyba co dziwić, że mieszkańcy Wołomina przywiązani są do nazwy Huty. Wszak wokół niej budowano to miasto. Myślę, że nabywając teren miał Pan świadomość, że próby wprowadzenia zmian mogą nie być łatwe do przyjęcia.
– Warto by tu może przypomnieć, że gdy nasza firma nabywała zrujnowany już zakład przemysłowy w akcie notarialnym zapisano, że nie mamy prawa na tym terenie do prowadzenia działalności kontynuującej działalność huty. Wszelkie prawa Huty Szkła Wołomin, materialne i niematerialne, łącznie z prawem używania znaku Huty Szkła jak i nazwy, zostały sprzedane właścicielom tzw. Zakładu „B” Huty Szkła, który sprzedano jako pierwszy (część huty, która mieści się pod tzw. Grzybkiem).
– Wróćmy może do poprzedniego wątku. Faktycznie, pamiętam tę prezentację. Pamiętam też, że uczestniczyli w niej również sami kupcy. Padły wówczas propozycje wspólnej inwestycji, ale jak pokazało życie, nic z tego nie wyszło. Może Pańskie propozycje były dla kupców nie do przyjęcia? Może zbyt mało Pan zaoferował?
– Wracając pamięcią do tamtego okresu, należałoby wspomnieć, że zaproponowaliśmy wówczas stworzenie „Domu Kupca”, jako wspólnego przedsięwzięcia kupców, banku i właścicieli terenu. Na „Dom Kupca” proponowałem dwie lokalizacje: jedną był teren przy ulicy Żelaznej róg Toruńskiej, drugą – obszar na rogu Żelaznej i Nowowiejskiej. Do dnia dzisiejszego Związek Kupców nie odpowiedział na nasze oferty. Swój akces do współinwestowania zgłosiły natomiast indywidualne osoby. Do dnia dzisiejszego nasza koncepcja na zagospodarowanie terenu po części huty, jaką nabyliśmy, globalnie nie zmieniła się, co najwyżej zmieniają się szczegóły. Swoją koncepcję na zagospodarowanie terenu po raz kolejny prezentowałem na przełomie poprzedniej i obecnej kadencji.
– Jest Pan aktywnym członkiem Wołomińskiego Klubu Biznesu. W różnego rodzaju spotkaniach zarówno Pan jak i pozostali przedsiębiorcy podkreślacie, że atmosfera panująca w Wołominie odstrasza potencjalnych inwestorów. Co macie na myśli? Markę Wołomina znaną w całym kraju, czy może są inne przyczyny?
– W zasadzie to nie chodzi tu o tę znaną w kraju markę Wołomina, o której pewnie pani myśli. W kręgach wywiadowni gospodarczych zbierających informacje dla inwestorów panuje opinia, że Wołomin jest gminą ubezwłasnowolnioną jeśli chodzi o poszukiwanie terenów do inwestowania, uzyskiwanie pozwoleń i decyzji na budowę. Panuje ogólne przeświadczenie, że w Wołominie najpierw trzeba ułożyć się z kupcami a dopiero później można zacząć rozmowy z władzami miasta czy powiatu. Jeśli chodzi o ostatnie wydarzenia, daje się zauważyć, że działania niektórych środowisk politycznych i społecznych prowadzone są w kierunku nowej kampanii wyborczej. To co obecnie dzieje się w Wołominie jest kolejnym elementem dezorganizującym działania potencjalnych inwestorów.
– Gdyby miał Pan raz jeszcze decydować się na zakup terenu części huty, jaką decyzję by Pan podjął?
– Myślę, że nawet posiadając tę wiedzę jaką mam teraz, postąpiłbym tak samo. Uważam, że w Wołominie jest gdzie inwestować. Jest dużo ludzi potrzebujących pracy, dla których ciągle jest za mało propozycji. Samo miasto wymaga gruntownej przebudowy infrastruktury, tak by stało się nie tylko sypialnią, ale też miejscem, gdzie można pracować, bawić się i wypoczywać. Mam tu na myśli stworzenie dużego obszaru usług typu rekreacyjno-wypoczynkowego, właśnie na terenie po hucie.
Rozmawiała Teresa Urbanowska
Uwazam ze istotna sprawa dotyczaca inwestycji w Wolominie moze byc rowniez troska inwestorow co do bezpieczenstwa ich interesow .Dobrze byloby gdyby artykul”Bezpieczenstwo obywateli” znalazl szersze odbicie i trafil do swiadomosci szerokiej rzeszy wolominiakow.