? Jeśli w dalszym ciągu będziemy tak bardzo upolityczniać Ossów, to niebawem może się okazać, że komuś nie podoba się coś takiego, jak inscenizacja bitwy w Ossowie ? mówi w wywiadzie udzielonym naszej redakcji Andrzej Michalik, pomysłodawca i wieloletni animator widowiskowej części ossowskich uroczystości.
? Po tegorocznej inscenizacji bitwy warszawskiej w Ossowie oznajmił Pan, że przechodzi na emeryturę. Skąd taka decyzja?
? Wiele się na to złożyło. Zawsze, na wiele miesięcy przed uroczystościami, czyniliśmy przygotowania do rekonstrukcji i do mistrzostw kawaleryjskich. Tak było i w tym roku. Pracowaliśmy do czerwca, nie wiedząc, że nasze tegoroczne działania nie mają sensu. W czerwcu dowiedzieliśmy się, i to nie wprost, że ktoś inny został odpowiedzialny za pracę nad scenariuszem, reżyserię, dobór kadr, wybór grup rekonstruktorów i aktorów. Oficjalnie mówiono, że powyższe rzeczy miały być ustalane ze mną jako głównym organizatorem rekonstrukcji, jednak w praktyce do dnia 10 sierpnia nie miałem scenariusza imprezy, a jedynie scenopis, który dostałem kilka dni wcześniej. Poinformowano mnie, że wszystko jest przygotowane i dopięte na ostatni guzik. Jednak po zapoznaniu się ze scenariuszem w dniu 13 i 14 sierpnia stwierdziłem, że jest to już całkiem inna rekonstrukcja, że odbiega ona od tego, co było naszą ideą.
? Na czym polega różnica?
? Przez lata staraliśmy się promować miejsce bitwy, jakim jest Ossów, za pomocą rekonstrukcji, gdzie główną ideą i myślą przewodnią była integracja społeczności lokalnej: mieszkańców Ossowa, Turowa, Leśniakowizny, Majdanu, Lipinek, Wołomina, Kobyłki, Zielonki. Główną sceną tej rekonstrukcji i jej główną postacią był ks. Ignacy Skorupka. Przecież to bohater tego miejsca, który jest utożsamiany z całą bitwą warszawską, jej punktem przełomowym, jako ten, który zatrzymał młodych ludzi z 236. Pułku Piechoty Legii Akademickiej, których poderwał do bohaterskiego ataku w momencie, kiedy oni już się wycofywali. W tegorocznej inscenizacji i jej scenariuszu osoba ks. Skorupki została sprowadzona do marginesu. Po rekonstrukcji wiele osób pytało mnie: ?Panie Andrzeju, a gdzie był ksiądz??. Zabrakło też ?Roty? wspólnie odśpiewanej po śmierci księdza. To, jak podkreślali widzowie wcześniejszych rekonstrukcji, wywoływało emocje. W tym roku tego zabrakło. Skończyła się inscenizacja, podziękowano reżyserowi, inscenizatorom, zapomniano jednak podziękować poprzednim rekonstruktorom, tym, którzy właściwie wypromowali Ossów. To nie jest tak, że w tym roku nie wiadomo skąd zjawiło się 20 000 ludzi. Na dzisiejszy sukces złożyła się 14-letnia praca wielu zaangażowanych ludzi, których odsunięto i nie uznano nawet za stosowne ich o tym poinformować. I to zaważyło na mojej decyzji o rezygnacji. Zatracono ducha tej inscenizacji…
? Może jest to właściwy moment, aby im teraz podziękować?
? I jest komu, obawiam się, że miejsca w tym wydaniu gazety nie wystarczy, aby wymienić wszystkich. Ale nie sposób nie wspomnieć mieszkańca Ossowa i jego całej rodziny ? Jacka Krzemińskiego, który był głównym współtwórcą scenariusza oraz reżyserem, jak też naszego przyjaciela Wiesława Kazanę, którzy przez lata odtwarzali role miejscowych chłopów, oraz Wojtka Dziełaka, który z bólem serca wcielał się w rolę komisarza bolszewickiego i dowodził harcerzami z Kobyłki, Wołomina i Zielonki. Zabrakło naszych kobiet z Ossowa i Lipinek z koszami jadła dla walczących. Ci ludzie latami robili to z potrzeby serca. Ci, którzy przyjeżdżali na imprezę od lat, podkreślali, że w tym roku zabrakło ducha w odtwórcach i w rekonstruktorach.
? Jak Pan myśli, dlaczego?
? Ktoś, kto bierze udział w wielu rekonstrukcjach, być może podchodzi do nich w sposób zawodowy, jak do rzemiosła, dobrze się bawi. Natomiast, jeśli robią to ludzie związani z terenem, to chcą pokazać coś więcej, oddać cześć i pamięć, tym, co tu walczyli. Są wewnętrznie, poprzez historię, z którą często związani są rodzinnie, bardziej zaangażowani emocjonalnie. Przywiązywaliśmy może mniejszą wagę do znaczenia historycznego guzika i butów, ale wkładaliśmy w to serce. Żeby było jasne, nie odbieram serca tym, co brali udział w tegorocznej inscenizacji: kolegom z GRH Radosław z Warszawy, którzy odtwarzają również powstanie warszawskie. Znają się na tym na pewno. Być może przemawia przeze mnie żal, niedosyt, ale nie ukrywam: Ossów to dla mnie ważne miejsce na ziemi i chciałbym, żeby przyciągało coraz więcej ludzi. Ale musi powrócić duch tej imprezy.
? Zawsze mówił Pan, by włączać do organizacji coraz więcej młodzieży. Chciał Pan, aby młodsze pokolenie przejęło pałeczkę. Została przejęta, a Pana to nie cieszy?
? Impreza z każdym rokiem zaczęła coraz lepiej wychodzić, więc zaczęły pojawiać się próby jej przejęcia. Owszem, chcieliśmy przekazać ją wam, tym, którzy uczestniczyli w niej od lat. Staraliśmy się z Jackiem Krzemińskim znaleźć taką grupę ludzi i ona zaczęła wyrastać, scenarzyści i aktorzy, którzy przez kilka miesięcy pracowali nad retuszem scenariusza. Wykonali oni kawał roboty. Nie podoba mi się, że praktycznie wszystkie osoby, które przez 14 lat pracowały z naszym zespołem, zostały odsunięte: grupa organizacyjna, scenarzyści, rekonstruktorzy i obsługa techniczna. Ossów jest już marką, produktem sierpniowym. Trzeba go ulepszać, a nie wywracać do góry nogami. Jeśli będziemy Ossów upolityczniać, to po kolejnych wyborach może się okazać, że komuś nie podoba się już coś takiego, jak inscenizacja w Ossowie. Ossów to nie tylko Michalik, to wszyscy ludzie, którzy przez wiele lat pracowali przy tych inscenizacjach.
Rozmawiał Jerzy Has