23 kwietnia w Miejskiej Sali Koncertowej Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Radzymin odbyła się wystawa fotografii Pauliny Goźlińskiej. Młoda artystka od dwóch lat jest studentką Wydziału Sztuki Mediów na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Ma za sobą wystawy w pubie Taaka Ryba, w wołomińskiej Herbaciarni, a także zbiorowe wystawy końcoworoczne na ASP.
– Kiedy i w jakich okolicznościach rozpoczęła się Twoja historia z fotografią?
– Za początki można uznać moment, w którym odrosłam od ziemi na tyle, że mogłam sama wziąć stołek, przystawić go do szafy i z najwyższej półki ściągnąć lustrzankę dwuobiektywową w celach oględzin. Niestety, aparat nie przeżył mojego żywego zainteresowania, ale pamiętam go ze szczegółami do tej pory. Jednak fotografia, tak na dobrą sprawę, zaintrygowała mnie gdzieś około 17 roku życia, kiedy dostałam od rodziców małą, srebrną cyfrówkę.
– Wolisz fotografować krajobrazy, przedmioty, zwierzęta, czy ludzi?
– Fotografuję i fotografowałam w zasadzie wszystko, co wydało mi się interesujące. Mimo to, doszłam do wniosku, że tak na prawdę to człowiek nadaje sens zdjęciu, nawet jeżeli nie jest przedstawiony dosłownie lub w ogóle postać ludzka nie jest ujęta w kadrze, a tylko ślad po niej.
– Masz jakiegoś ulubionego fotografa? Inspirujesz się jego pracą?
– Jak do tej pory najbardziej do serca przypadła mi twórczość piktorialistów – Bułhak, Węcławski, Gardulski, Dederkowie. Pomijając temat walorów plastycznych ich fotografii, w piktorializmie używano tak zwanych technik szlachetnych (guma, olej, przetłok) co pozwalało na ingerencję fotografa w odbitkę i sprawiało, że każda praca stawała się unikalna. W dzisiejszych czasach fotografii cyfrowej, która daje możliwość powielania odbitki w nieskończoność, niepowtarzalne prace piktorialistów mają dla mnie ogromny urok. Co do inspiracji, to staram się iść własną drogą, chociaż to bardzo trudne. Większość tego, co mogło być sfotografowane, już ktoś uwiecznił…
– Czy odkąd zaczęłaś zajmować się fotografią, inaczej patrzysz na otaczający Cię świat i ludzi?
– Tak. Myślę, że każdy fotograf patrzy na świat przez pryzmat kadru i plastyczności tego, co widzi dookoła siebie. Bardzo często przyłapuję się na tym, że zastanawiam się, czy dałoby się czemuś/komuś zrobić zdjęcie czy nie, nawet jeżeli nie mam przy sobie aparatu.
– Jak rozwijał się Twój fotograficzny ekwipunek i na czym pracujesz dzisiaj?
– A czy to ważne? Zdjęcie równie dobre, chociaż niewątpliwie inne, można zrobić pudełkiem od zapałek, jak i najwyższej klasy lustrzanką cyfrową.
– Czy swoją przyszłość, także zawodową, łączysz z fotografowaniem?
– Na pewno. Fotografia jest czymś co lubię robić, dlatego będę starała się iść w tym kierunku hobbystycznie i zawodowo. Jednakże, odkąd studiuję i poznaję inne techniki przekazu wizualnego (m.in. grafika warsztatowa), myślę, że na fotografii się nie skończy.
– Opowiedz o swoich dotychczasowych wystawach.
– Jak do tej pory dostałam zaproszenie do pokazania zdjęć w wołomińskiej Herbaciarni i w pubie Taaka Ryba. Obie wspominam z dużym sentymentem. Przede wszystkim dlatego, iż jako młody fotograf, zostałam przez kogoś doceniona. Takie zaproszenie to spore wyróżnienie dla nastolatki, która robiła zdjęcia dla siebie i do powieszenia w domu, jak się rodzicom spodobały.
– Czy w jakiś szczególny sposób dobierałaś zdjęcia do swojej radzymińskiej wystawy?
– Przede wszystkim chciałam pokazać zdjęcia, które najlepiej zobrazowałyby to, co robiłam przez ostatnie dwa lata. Zależało mi również na tym, żeby zachować harmonię wizualną prezentowanych prac. Było to trudne, jeżeli weźmiemy pod uwagę równorzędne zainteresowanie kolorową fotografią cyfrową i tradycyjną czarno-białą.
Rozmawiała Sylwia Kowalska