24 marca w Miejskim Domu Kultury w Wołominie można było obejrzeć premierowy spektakl grupy teatralnej Piąty Wymiar ? ?Pająki?. Przedstawienie trudno nazwać typowym. Mroczny klimat, w który wprowadzili nas aktorzy, udzielił się (prawie) wszystkim widzom.
Spektakle Piątego Wymiaru zawsze są nieprzewidywalne i może właśnie w tym tkwi cały ich urok. Reżyser Robert Grzelak znany jest ze swoich niezwykle ?ciemnych?, w dobrym tego słowa znaczeniu, pomysłów.
W pewnym sensie wyszłam z tego przedstawienia z podziwem, bo sama nie wymyśliłabym scenariusza opartego na szeroko rozumianej mutacji pająków. Może na szczęście.
Jakkolwiek przedstawienie było mroczne, to niepozbawione dość groteskowych scen wzbudzających śmiech publiczności. Zamierzony lub nie. Fabuła niebanalna ? doktor biologii zajmujący się mutacją pająków nie może ułożyć sobie życia przez mroczne wydarzenia z przeszłości (pierwsza żona urodziła mu dziecko-pająka). Nie chcę zdradzać wszystkiego. To taki uproszczony przeze mnie obraz.
Na uwagę zasługuje scenografia przygotowana przez Halinę Bodel i efekty dźwiękowe, nad którymi pracował Piotr Gajcy. Nie bez znaczenia wydaje się fakt, że aktorzy byli świetnie ucharakteryzowani. Charakteryzację Karoliny Mazur, pozbawionej w przedstawieniu oka, uważam za bardzo dobrą. Wojciech Urbanowski, postarzony w spektaklu o co najmniej 20 lat, wcielił się w rolę pacjenta szpitala psychiatrycznego. Nie wiadomo, czy widzowie reagowali śmiechem na jego świetną grę czy tekst scenariusza, który momentami odbiegał od koncepcji mrocznej w stronę nieco groteskowej.
Przedstawienie zawierało również elementy tańca. W kluczowej scenie walki człowieka (w tej, pierwszoplanowej zresztą roli ? Łukasz Jachacy) z pająkiem istotne znaczenie miała gra świateł.
Zdecydowanie trzeba stwierdzić, że takiej grupy teatralnej, jak Piąty Wymiar nie ma nigdzie indziej. Zresztą koncepcja teatru trudnego, teatru, który nie jest ?szybki, łatwy i przyjemny?, to strzał w dziesiątkę. I jakkolwiek nie jest to moja stylistyka, to nie mogę przejść obojętnie wobec pracy, jaką wykonują aktorzy Piątego Wymiaru. I nie tylko aktorzy. Bez czujnego oka Roberta Grzelaka mielibyśmy talenty, o których byśmy nawet nie wiedzieli. Wśród aktorów amatorów można dostrzec prawdziwe perły, choć większość z nich ma warunki do ?grania klasycznego teatru?, klasycznych sztuk. W scenach życia codziennego bywają mało wiarygodni.
Kiedy wychodziłam z MDK-u, usłyszałam jedno ciekawe zdanie: ?Wszyscy jesteśmy nienormalni, ale nie wszyscy chcemy się tym z innymi dzielić?. Oby więc było jak najwięcej tych pozytywnych wariatów, za których warto trzymać kciuki.
Urszula Wysocka