Z Katarzyną Kozłowską i Bartłomiejem Domańskim z klubu Brawura Kobyłka rozmawiamy o ich starcie w Turnieju Cin&Cin Polish Cup w kategorii ?dorośli klasa B?, w którym zajęli pierwsze miejsce w tańcach latynoamerykańskich.
– Występ w turnieju wymaga wielkiego nakładu pracy ze strony tancerzy, jak wyglądały wasze przygotowania?
Katarzyna Kozłowska (K.K.): – Trenowaliśmy intensywnie i długo. Staraliśmy się dopracować wszytko perfekcyjnie. Turniej ten jest najważniejszy rangą w Polsce. Trwa dwa dni. Zjechali się najlepsi tancerze z różnych państw. Impreza odbyła się pod honorowym patronatem Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Mieliśmy długą przerwę, najpierw egzamin maturalny Bartka, do którego udawał, że się uczy (żartuje Kasia). Wakacje to okres kiedy nie odbywają się żadne turnieje. Kilka miesięcy przerwy dezorganizuje tancerzy, musieliśmy szybko stanąć na nogi i zabrać się do pracy
Bartłomiej Domański (B.D.): – Cin&Cin Polish Cup jest nazywany w środowisku tancerzy świętem tańca. Nie da się tego ukryć. Z tej okazji przybywają najważniejsze osoby związane z tańcem. Tak było i teraz. A to wzmagało stres. Każdy chciał wypaść jak najlepiej i dać z siebie wszystko.
– Same przygotowania do turnieju są już wielkim wyzwaniem. Czy odczuwaliście podczas nich stres związany z występem? Czy przyszedł on później w dniu turnieju?
K.K. – Cała oprawa, znani i szanowani sędziowie… nerwy i strach. Ten dzień potraktowaliśmy bardzo poważnie, co spowodowało, że denerwowaliśmy się jak nigdy dotąd. Bartek, który zawsze ma uśmiech na twarzy, potrafi wszytko obrócić w żart, dodać otuchy, po raz pierwszy pokazał, że się denerwuje.
B.D. – Zapomniałaś dodać, że oprócz tego, miałem nowe buty – na wyższym obcasie niż poprzednie, ty – nową sukienkę. Rzeczy wcześniej niewypróbowane… to kolejny aspekty zwiększające nasze poddenerwowanie. A tak poważnie, to najgorsza była dla nas pierwsza runda. Obawialiśmy się, że nasz występ wypadł kiepsko. Na parkiecie równocześnie tańczyło 16 par z całego świata. Było bardzo ciasno. Ciągłe zderzenia. Taniec trwa półtorej minuty. Oznacza to, że sędzia ma około pięciu sekund na jedną parę. Stąd też kolorowe, błyszczące kreacje. Każdy chce na siebie zwrócić jak największą uwagę. Przykuć wzrok sędziego. Po występie ogłoszenie wyników… kamień spadł nam z serca. Przeszliśmy do drugiej rundy. Mogliśmy się trochę uspokoić. Dalej było już łatwiej. Luźniejszy parkiet. Mogliśmy się lepiej zaprezentować.
– Czy był z wami ktoś, kto was wspierał?
B. D. – Był z nami nasz trener Marcin Wrzesiński. W przerwach ciągle podnosił nas na duchu. Dawał cenne wskazówki. Kibicowała nam Anna Głogowska, która również jest naszym trenerem, ale nie mogła przyjechać. Była to niedziela, więc występowała w ?Tańcu z Gwiazdami?. Jednakże cały czas utrzymywaliśmy kontakt telefoniczny w przerwach.
– Po tylu latach odnieśliście wielki sukces. Zawdzięczacie go swojej pracy.
K.K. – Nasza pracy byłaby niczym gdyby nie nasi trenerzy. To oni nauczyli nas wszystkiego od podstaw. Poświęcają nam wiele czasu pomimo swoich obowiązków. Motywują nas do dalszej walki, są to osoby, które w wielkim stopniu przyczyniły się do naszego zwycięstwa. To co osiągnęliśmy jest też ich zasługą.
Rozmawiała Emilia Chąchira