Business Centre Club apeluje do instytucji odpowiedzialnych za dystrybucję środków z Unii Europejskiej, aby poprawiły jakość współpracy z przedsiębiorstwami i uwzględniały w procesie decyzyjnym realia biznesowe, w jakich działają firmy ubiegające się o fundusze.
Jesteśmy rozczarowani nie tylko przeciągającymi się procedurami jeśli chodzi o wypłaty środków z UE (na co zwróciliśmy uwagę w naszych stanowiskach z 3 i 19 lutego br.), ale również – w naszej opinii – niepoważnym i nieprofesjonalnym podejściem Ministerstwa Rozwoju Regionalnego (MRR) oraz Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) do kwestii prowadzenia rozdziału funduszy unijnych w racjonalny i przewidywalny sposób.
Instytucje te z jednej strony podejmują nagłaśniane propagandowo działania mające ułatwić firmom pozyskanie środków z UE (spotkania, konferencje i konsultacje), a z drugiej strony prowadzą konkursy w sposób utrudniający im skuteczne planowanie swoich działań i budżetów.
Problem dotyczy szczególnie Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka (PO IG), z którego przedsiębiorcy pozyskują dotacje na przedsięwzięcia duże, a więc o największym znaczeniu dla rozwoju gospodarczego kraju, a nie tylko samych firm. Najistotniejsze elementy wsparcia w tym programie to działanie 4.4. (dotacje na inwestycje) oraz działanie 1.4-4.1. (dotacje na projekty badawczo-wdrożeniowe). Właśnie na te działania napływało najwięcej wniosków o dofinansowanie od początku uruchomienia PO IG. Musiało być więc logiczne dla PARP-u, że popularność tych funduszy będzie rosła.
W ubiegłym roku środowisku przedsiębiorców udało się nakłonić MRR i PARP do wcześniejszego niż w poprzednich latach opublikowania harmonogramów konkursów na 2010 rok. W tym przypadku nasza argumentacja była oczywista – nie można uruchamiać konkursów w trybie „ad hoc”, bo firmy muszą mieć czas na zaplanowanie działań z wyprzedzeniem i czas na staranne przygotowanie dokumentów do aplikacji. Z uznaniem przyjęliśmy więc zamieszczenie przez PARP już na początku roku harmonogramu konkursów na ten rok. Terminy ustalono na czerwiec (dz. 4.4.) oraz kwiecień i wrzesień (Dz. 1.4-4.1.). Ten harmonogram został podtrzymany również miesiąc później, 4 lutego, w czasie spotkania Komitetu Monitorującego PO IG, które było poświęcone szczegółowemu omawianiu nowych kryteriów oceny wniosków w obu działaniach zaplanowanych na 2010 r.
Niecały tydzień później PARP poinformował, iż alokacja działania 4.4. na lata 2007-2013 została wyczerpana, zapowiadając, że kolejny nabór wniosków (planowany na 1 czerwca 2010 r.) będzie ogłoszony, gdy zostaną pozyskane nowe środki na zwiększenie alokacji. Ten scenariusz powtórzył się 17 lutego, kiedy PARP zamieścił na swojej stronie internetowej komunikat, że skończyły się również środki na działanie 4.1.
Z dnia na dzień zostały więc odwołane ważne konkursy na projekty inwestycyjne. Jesteśmy przekonani, że obie instytucje miały wiedzę o wyczerpywaniu się środków i obowiązane były przeanalizować sytuację, a dopiero potem przedstawiać harmonogram konkursów. Z punktu widzenia planowania działalności przedsiębiorstw są to przecież wręcz informacje strategiczne. Tymczasem o wyczerpaniu środków ani nawet o takim zagrożeniu nie poinformowano podczas spotkania Komitetu Monitorującego. Nosi to znamiona świadomego wprowadzania w błąd, ponieważ nie mogło być przez przedsiębiorców odebrane inaczej, niż jako wiadomość, że wszystko idzie zgodnie z planem.
Do dzisiaj ani PARP, ani MRR nie wyjaśniły, jakie są realne prognozy na alokacje dodatkowych funduszy i na jakim scenariuszu firmy mają opierać decyzje w sprawie swoich projektów – czyli jaki będzie dalszy los działań w ramach PO IG.
Naszym zdaniem, jakość modelu wdrażania funduszy UE na lata 2007-2013 w Polsce jest bardzo słaba, zwłaszcza w obszarze działań skierowanych do przedsiębiorców. Aby ten system był sprawny wcale nie potrzeba jednak wielkich środków – wystarczy kilka prostych kroków. Od początku wdrażania programów brakuje synchronizacji pomiędzy instytucjami zarządzającymi dotacjami z UE. Kto inny planuje alokację i zajmuje się zliczaniem środków, a kto inny je wypłaca. Ponowne przepracowanie procedur koordynacji i przebiegu zadań jest koniecznością, bo znacznie ułatwiłoby komunikację między firmami a organami odpowiedzialnymi za przyznawanie i dystrybucję środków.
Czas skończyć również z brakiem odpowiedzialności po stronie urzędników. Ich aktywność wyraża się zbyt często w drobiazgowych wymaganiach, zmuszających do tworzenia absurdalnie rozbudowanej dokumentacji projektów, a nie w zabieganiu o racjonalny i korzystny dla gospodarki przebieg konkursów.
Unijną pomoc wdraża w Polsce 150 instytucji, w których zatrudnionych jest ok. 10 tys. osób. Wydatki na ich podstawowe płace, dotowane z UE, sięgają 460 mln zł rocznie. Tymczasem, jak wynika z danych Krajowego Systemu Informatycznego (KSI) na lata 2007-2013, od początku uruchomienia programów do połowy lutego 2010 r. podpisano z beneficjentami 28,5 tys. umów na kwotę 112,6 mld zł. To mniej niż połowa sumy, na które złożono prawidłowe wnioski i tylko ok. 30 proc. alokacji na lata 2007-2013.
Zdaniem BCC organy państwa powinny być równie surowo rozliczane ze swoich decyzji, jak oceniane są firmy starające się o dotacje. Zamiast mnożyć wymagania i przerzucać cały ciężar związany z pozyskiwaniem funduszy z UE na barki przedsiębiorców, powinny one skupić się na stworzeniu efektywnej kultury organizacyjnej, aby krajowe firmy zdobywały i wydawały jak najwięcej unijnych środków. Przecież leży to w naszym wspólnym, polskim interesie.
Sylwia Galant-Załęgowska,
ekspert ds. projektów unijnych BCC